środa, 16 maja 2012

Epilog

Wakacje dobiegły końca. I mogę z całą pewnością stwierdzić, że były to najlepsze wakacje w moim życiu. Chociaż na początku wcale nie było tak fajnie i kolorowo. Nie sądziłam, że przez tą przeprowadzkę moje życie może zmienić się aż tak bardzo. I gdyby jeszcze kilka miesięcy temu, ktoś powiedział mi, że będę mieszkać w Londynie, moim chłopakiem będzie Harry Styles, będę pojawiała się na okładkach gazet a moja mama ponownie wyjdzie za mąż, wyśmiałabym tę osobę prosto w twarz. Ale jak widać, cuda się zdarzają. Największą niespodzianką dla mnie było to, że rodzice Jess zgodzili się na to, żeby zamieszkała ze mną i dziewczynami! Widać było, że wpadła Louisowi w oko. I on jej też. Na początku zachowywali się jak zwykli przyjaciele. Ale w końcu zaczęli się umawiać. Razem z Jamie, Megan i Jess byłyśmy w jednej klasie. Trochę żałowałam, że nie poszłam do szkoły artystycznej, jak cały zespół, ale nie chciałam zostawiać dziewczyn. Noemi była w innej klasie, ale w tej samej szkole. Tak jak podejrzewałam, Ash się w niej zakochał. I to na zabój. Cieszyłam się ich szczęściem. Zachowywali się jak zakochane dzieciaki. Caroline i Ash nie zostali o nic oskarżeni. Matt dostał 2 lata w zawiasach i wrócił do Sydney. Przysiągł, że już nigdy więcej go nie zobaczę. I miałam nadzieję, że dotrzyma słowa. Życie szło naprzód. Przyzwyczaiłam się do Pabla. Był naprawdę świetnym facetem i kochał mamę jak wariat. Do końca wakacji razem z przyjaciółmi spędzaliśmy czas razem. Do naszego grona dołączyła Danielle, która okazała się naprawdę fantastyczną osobą.

Od tamtych wakacji minął rok. Poznałam naprawdę wielu nowych ludzi. Byłam jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Wszystkie dziewczyny chciały trzymać się blisko mnie i słuchać nowych plotek na temat One Direction. Zapisałam się na prywatne lekcje śpiewu. Chciałam znowu czuć to coś. To uczucie, gdy wchodzisz na scenę. Patrzysz na tłum ludzi i trzęsiesz się ze strachu. Ale gdy zaczynasz śpiewać, wszystko inne przestaje się liczyć. Jesteś tylko ty i muzyka. Harry cały czas namawiał mnie, żebym poszła do X Factor, ale to zdecydowanie nie było dla mnie. Nie miałam aż takiego talentu. Zaczęłam wszystko od nowa. Kochałam Hazzę. I chociaż dość często ostatnio się kłóciliśmy, to było nam ze sobą dobrze. Najlepsze było to, że miałam brata. Miał zaledwie 4 miesiące, ale był najsłodszym chłopcem jakiego widziałam. Oczy, nos i usta odziedziczył po mamie. Ile razy brałam go na ręce, zawsze czułam wielką miłość i szczęście. Nareszcie zaczęłam traktować Londyn jak swoje miasto. Znałam każdy jego zakątek. Może i w niektórych momentach moje życie było okropne, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa..



_____________________________
No i koniec.. :)
Szczerze mówiąc na tego bloga miałam zupełnie inny pomysł. 
W następnym jest już prolog. 
Naprawdę bardzo zapraszam. 
"Only You" będzie dłuższy i ciekawszy :) 
Odwiedzajcie! ♥ 

Nowy blog!

Tak jak obiecałam, zaczęłam pisać nowego bloga.
Mam na niego całkiem inny pomysł i mam nadzieję, że spodoba wam się bardziej niż ten :) 
Całkiem nowa, inna historia :D 
Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania! ♥ 

www.onlyyouux.blogspot.com

wtorek, 15 maja 2012

Rozdział 29

Nadszedł piątkowy ranek. Razem z Jamie, Megan i Jess właśnie wychodziłyśmy z mieszkania i szłyśmy do domu mojej mamy. To właśnie dzisiaj miałyśmy pomagać przy dekorowaniu sali. Stałyśmy przed drzwiami i już miałyśmy wchodzić, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się zastrzeżony numer. Ruchem ręki kazałam dziewczynom wchodzić, a sama nieco się oddaliłam i odebrałam.
-Tak?
-Cassidy..? - zapytał ktoś niepewnie. Mogłabym przysiąc, że znam ten głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał.
-Zgadza się. Z kim rozmawiam?
-Tu Caroline.. - po tych słowach zmroziło mnie na całym ciele.
-Czego chcesz? - warknęłam do słuchawki.
-Posłuchaj, chciałabym z tobą poro..
-Daruj sobie - przerwałam jej - nie mam ochoty oglądać tej twojej paskudnej gęby.
-I kto to mówi.. - prychnęła - proszę cię.. chociaż  minutę. Jestem niedaleko.
Rozglądnęłam się dookoła i ujrzałam ją, stojącą przy drzewie kilka metrów ode mnie. Rozłączyłam się i  podeszłam do niej szybkim krokiem.
-Jeżeli to jakiś podstęp, to tym razem nie pójdzie wam tak łatwo - powiedziałam złowrogo.
-Oj już nie bądź taka podejrzliwa - przewróciła oczami - poświęcisz mi chwilę?
-Wiesz co, jestem ciekawa co takiego masz mi do powiedzenia. Bo jakoś nie mogę znaleźć tematu, na który mogłybyśmy pogadać - skrzyżowałam ręce - streszczaj się.
-Muszę przyznać, że przegięliśmy, okej? To było głupie.. To całe porwanie i w ogóle. Nigdy w życiu nie posunęłam się do czegoś takiego, więc.. przepraszam.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Przepraszam? A co mi z twoich przeprosin? - prychnęłam.
-Po prostu nie chcę mieć cie na sumieniu, jasne?
-Jasne. Tylko, że tych 4 dni z mojej pamięci nie wymażesz. Nie licz na przebaczenie, czy coś. Nie wiem po co w ogóle z tobą gadam.
Już chciałam odejść, ale chwyciła mnie za ramię.
-Matt jest w areszcie - powiedziała - będzie miał proces. A ja i Ash możemy odpowiadać za współudział..
-Teraz się o to martwisz? Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.
Odwróciłam się i odeszłam, zostawiając ją samą. Zdawałam sobie sprawę z tego, że mogą mieć kłopoty. Ale to przecież była tylko i wyłącznie ich wina. To im zachciało się bawić w porywaczy. Więc dlaczego się martwiłam? Może dlatego, że nie chciałam, żeby Ashowi coś się stało. Weszłam do domu, przywitałam się z mamą i Pablem i posłałam dziewczynom spojrzenie, które mówiło "pogadamy potem". Kiwnęły głowami na znak, że rozumieją.
-To jak? Gotowe? - spytała mama.
-Zawsze i wszędzie ciociu - powiedziała Jess z uśmiechem.
-W takim razie zabierajmy się do pracy.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Ukradkiem spojrzałam w stronę drzewa, ale Caroline już tam nie było. W końcu dojechałyśmy na miejsce. Pablo został w domu i załatwiał ostatnie sprawy związane ze ślubem. Weszłyśmy do wielkiej sali ze sceną. Ściany były w kolorze brzoskwiniowym z przepięknymi czarnymi dekorami. Na suficie wisiał spory żyrandol, który idealnie oświetlał całe pomieszczenie. Stoły uformowane były w kształt półokręgu, a parkiet był świeżo lakierowany. W powietrzu unosił się słodki zapach lawendy.
-Jak tu pięknie.. - westchnęła Megan.
-Właśnie dlatego wybraliśmy to miejsce - powiedziała moja mama - zabierajmy się do pracy.
Na środku sali stało kilkanaście kartonów. W każdym z nich pełno było białych kwiatów, kokard i innych dupereli do przystrajania. W pewnym momencie Jamie zauważyła na scenie wieżę stereo. Popatrzyła na nas dziwnie i poszła w jej kierunku. Po chwili wyciągnęła z torby płytę 1D i włożyła do odtwarzacza. Cała sala wypełniła się muzyką, a my kołysałyśmy się do rytmu. Wyciągnęłyśmy wszystkie dekoracje i ułożyłyśmy je na parkiecie, żeby widzieć co mamy do dyspozycji. W końcu zabrałyśmy się do pracy. Rozwiesiłyśmy wszystkie kwiaty nad sceną, kokardy na ścianach i pełno serpentyn. Przyszło również kilku facetów i zajęli się dekoracją żyrandolu i sufitu. Sala nabierała barw. Dekoracje nie były tylko białe, ale miały również inne kolory. Słupy zostały przystrojone jedwabną, białą tkaniną a nazajutrz miały się na nich pojawić wpięte żywe kwiaty. Nasza praca na tym się kończyła. Ostatni raz spojrzałyśmy na nasze dzieło i pojechałyśmy do domu.

.~*~.

W sobotę już od wczesnego poranka byłam u mamy. W domu panował kompletny chaos. Wszędzie kręciły się fryzjerki, makijażystki i inni ludzie do pomocy. Najlepsze było to, że nie zajmowały się tylko mamą, ale mną również. Czułam się jak kopciuszek przed wielkim balem. Przyjechało już sporo zaproszonych gości, którzy siedzieli w salonie. Byli m.in. rodzice Pabla i mamy oraz kilka znajomych z Sydney. Rodzice Jess również mieli być, ale w ostatniej chwili zadzwonili i powiedzieli, że nie dadzą rady. Z jednej strony było mi przykro, bo chciałam znowu zobaczyć panią Carter, ale z drugiej strony Jess nie miałaby swobody, bo matka pilnowałaby jej na każdym kroku. Dziewczyny zostały w mieszkaniu i miały zająć się sobą nawzajem. Na miejsce miały dojechać z chłopakami, a ja niestety musiałam z mamą. 
-Auć.. - jęknęłam, gdy fryzjerka za mocno próbowała wpiąć mi coś we włosy. 
Od tego ciągłego siedzenia coraz bardziej zaczął boleć mnie tyłek. Ale nie chciałam narzekać. W końcu mój makijaż i fryzura były gotowe, więc mogłam pójść do kuchni i napić się soku bananowego. Nalałam sobie pełną szklankę i wypiłam duszkiem. Poczułam za sobą czyjąś obecność i odwróciłam się. W progu kuchni stała babcia.
-Nie sądziłam, że dożyję drugiego ślubu własnej córki - powiedziała i pokręciła głową.
-Uwierz mi babciu, ja też - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Widać, że jest szczęśliwa. Ten wyjazd naprawdę dobrze wam zrobił. Potrzebowałyście zmiany otoczenia. 
-Też tak uważam.. - usiadłam przy stole - chociaż na początku wcale nie było mi łatwo. 
-Och, kruszynko - uśmiechnęła się ciepło - początki zawsze są ciężkie. Założę się, że dla Alice to też wcale nie było takie proste. Ale ważne jest to, że teraz jesteś szczęśliwa. Bo chyba jesteś, prawda? - spytała podejrzliwie.
-Nawet bardzo.. poznałam wielu wspaniałych ludzi i dwie najlepsze przyjaciółki. 
-Nie zapominaj o swojej miłości - puściła do mnie oko.
-Słucham..? - popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-Kochanie, wcale nie jestem taka zacofana jak ci się wydaje. Wiem, co to jest Internet. 
Po tych słowach uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. Nie miałam zbyt wiele czasu na przemyślenia. Było już naprawdę bardzo późno, więc poszłam do swojego dawnego pokoju, który został zamieniony na gabinet. Stało tam kilka mebli, biurko, skórzany fotel i ogromne lustro. Wzięłam do ręki swoją sukienkę i dokładnie się jej przyjrzałam. Miała jasny kremowy kolor i była lekko obszyta czarną koronką. Jedno ramie zostawało odsłonięte, a na drugim był długi rękaw. Uśmiechnęłam się sama do siebie i szybko się przebrałam. Dobrałam biżuterię, a na nogi włożyłam wysokie czarne szpilki. W końcu stanęłam przed wielkim lustrem, żeby zobaczyć efekt końcowy. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kompletnie się nie poznałam. Włosy miałam wysoko upięte, a kilka kosmyków opadało mi na twarz. Makijaż był lekki i subtelny, ale dodawał mi uroku. Sukienka leżała idealnie i podkreślała moją szczupłą talię, a szpilki dodatkowo wydłużyły mi nogi. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i usłyszałam wołanie mamy. Nadszedł czas. Powoli zeszłam po schodach a wszyscy patrzyli tylko na mnie. Chwalili mnie i mówili, że wyglądam wspaniale. Stanęłam twarzą w twarz z mamą. Miała na sobie krótką białą sukienkę bez szelek i kremowe szpilki. Do tego jedwabny sweterek i mały bukiecik. 
-Kochanie, wyglądasz prześlicznie - powiedziała.
-Ty również mamo - odpowiedziałam z uśmiechem - mam nadzieję, że ty i Pablo będziecie szczęśliwi. Życzę wam dużo szczęścia i miłości. Pablo - zwróciłam się do niego - mam nadzieję, że będziesz kochał moją mamę tak samo, jak tata. 
-Obiecuję - powiedział i lekko mnie przytulił.
-Cassidy, zanim pojedziemy mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość - powiedziała matka - jestem w ciąży. 
Spojrzałam na nią zdziwiona. Ale po chwili na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i rzuciłam jej się na szyję.
-Naprawdę?! - pisnęłam - To wspaniale! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!
-Ja również się cieszę. 
W końcu wsiedliśmy do białego kabrioletu, który miał zawieźć nas pod urząd cywilny. Na miejscu czekała już Patricia, przyjaciółka mamy jako świadkowa i jakiś mężczyzna (zapewne świadek Pabla). Reszta gości miała czekać na sali.  Weszliśmy do małej sali i uroczystość się rozpoczęła. Cały czas przyglądałam się mamie. Z jej twarzy nie wyczytałam nic, poza miłością, szacunkiem i zaufaniem. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Pablo z pewnością nie mógł zastąpić mi ojca, ale z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej. Kiedy uroczystość dobiegła końca, pojechaliśmy prosto do sali, w której czekali wszyscy goście. Najpierw weszli świadkowie, a za nimi ja z mamą i Pablem. Przy jednym ze stolików od razu zauważyłam cały zespół i dziewczyny. Patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Zauważyłam puste miejsce obok Harrego i szybko do nich podeszłam.
-Hej - powiedziałam - czemu macie takie dziwne miny? coś nie tak? 
-Wyglądasz.. - zaczął Harry - wyglądasz.. przepięknie.. "You don't know you're beautiful" - zaśpiewał cicho i czule mnie pocałował. 
-"Thats what makes you're beautiful" - zawtórowała mu resztya zespołu.
-Dziękuję. 
Dopiero w tym momencie zauważyłam dziewczynę siedzącą obok Liama. 
-Cassidy, to jest Danielle - przedstawił ją.
Podałam jej rękę i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Hej, miło cię poznać. 
-Ciebie również - odwzajemniła uśmiech - Liam wiele mi o tobie mówił.
-Jeżeli powiedział cokolwiek złego to wiedz, że to nieprawda.
Po życzeniach i toaście wróciliśmy do stolika. Na scenę wszedł jakiś zespół i zaczął grać znane piosenki. Przy naszym stoliku zgromadziło się wiele dziewczyn, fanek One Direction. Przewróciłam oczami i razem z dziewczynami poszłyśmy tańczyć. Żałowałam, że nie było z nami Noemi, ale wyleciała z rodzicami na Hawaje. Zatopiłam się w muzyce. Razem z Jamie, Megan, Jess i Danielle zaczęłyśmy się wygłupiać i robić głupie pozy. W końcu dołączyli do nas chłopcy. Nadszedł czas na wolny kawałek, więc zarzuciłam Harremu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłam. 
-Jesteś wyjątkowa - szepnął mi do ucha - i niesamowita. I kocham cię jak wariat. 
-Też jesteś niesamowity - odpowiedziałam - i kocham cię najbardziej na świecie.
Nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. W końcu zespół przestał grać, więc wróciliśmy na swoje miejsca. Przypomniał mi się moment, kiedy śpiewałam u chłopaków "No one" i wpadłam na genialny pomysł.
-Niall, mogę mieć do ciebie prośbę? - spytałam go. 
-Proś o co chcesz - powiedział z uśmiechem.
-Świetnie.
Odciągnęłam go od stolika i ruszyłam w kierunku sceny. 
-Co chcesz zrobić? - zapytał. 
-Zobaczysz.
Pociągnęłam go za sobą i weszłam na scenę. Podeszłam do wokalistki i gitarzysty z małą prośbą. Zgodzili się bez problemu i nawet udostępnili nam gitarę akustyczną.
-Mam ci zagrać? - zapytał. 
-A mógłbyś?
-Oczywiście.
-Jesteś najlepszy! - pocałowałam go w policzek. 
Usiadł na wysokim taborecie z gitarą w ręku, a ja stanęłam przy mikrofonie. Pierwszy raz od kilku lat. Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu, ale postanowiłam to zignorować. Postukałam w mikrofon i wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku. 
-Witam wszystkich, mam nadzieję, że bawicie się świetnie. Chciałabym zaśpiewać piosenkę, która zawsze kojarzyła mi się z tatą, którego niestety już nie ma. Jest to ulubiony utwór mojej mamy i zawsze kojarzył mi się z dobrymi chwilami mojego życia. Dedykuję ją mamie i Pablowi. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. Na gitarze Niall Horan. 
Pochyliłam głowę i usłyszałam lekkie brzmienie gitary. 
-"I just want you close, when you can stay forever.." - zaczęłam. 
Po kilku słowach zamknęłam oczy i całkowicie zatopiłam się w muzyce. Liczyła się tylko ona. Przed oczami pojawił mi się obraz mnie i taty, siedzących razem w garażu. Przypomniały mi się wszystkie jego lekcje i wskazówki, których mi udzielał. Przez chwilę zapomniałam, że to Niall grał na gitarze i wyobraziłam sobie, że to tata. Wszystkie swoje uczucia wlałam w tą piosenkę. W końcu skończyłam i otworzyłam oczy. Mama i Pablo stali pod samą sceną. 
-Dziękuję - powiedziałam, ukłoniłam się i zeszłam ze sceny, a Niall zaraz za mną. 
Podeszłam do mamy i zauważyłam, że jest cała zapłakana. 
-Cassidy.. dziękuję. To było naprawdę wspaniałe.. i naprawdę cudownie było znów usłyszeć, jak śpiewasz - powiedziała przez łzy - naprawdę bardzo cię kocham, pamiętaj o tym. 
-Nigdy o tym nie zapomniałam mamo - powiedziałam i ją przytuliłam. 

____________________
Został mi już tylko epilog i to już koniec. 
Jutro lub w czwartek zabieram się za nowego bloga :) 
"Only You ♥" :) 
Obiecuję, że będzie o wiele ciekawszy niż ten. Zapraszam do czytania :) 
Directionerka55 

niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 28

Rano obudziłam się na kanapie w salonie. Z kuchni słychać było czyjeś śmiechy, więc wstałam i poszłam prosto do niej. Jamie, Megan i Jess siedziały przy stole pochylone nad laptopem.
-Emm, co robicie? - zapytałam i pochyliłam się nad nimi.
Zobaczyłam stronę ze zdjęciami z ostatniego koncertu, gdy Harry mnie przepraszał i do siebie wróciliśmy. Zatrzymały się na zdjęciu, na którym Harry wyglądał, jakby chciał kogoś zjeść.
-Musisz coś zobaczyć - powiedziała Jess i włączyła zdjęcie mnie i Harrego całujących się na scenie.
-Jesteście tacy słodcy! - pisnęła Jamie.
W końcu wyłączyły laptopa i przygotowałyśmy sobie tosty. Kiedy zajadałyśmy Megan zapytała Jess:
-Tak właściwie, to do kiedy zostajesz w Londynie?
-No.. cóż.. Wylatuje w poniedziałek, po ślubie mamy Cass. Mam już bilet i w ogóle. Tak szczerze, to nie chce mi się wracać do tego nudnego życia w Sydney - skrzywiła się - bez Cassidy, wszystko jest jakieś inne i bez sensu. Patrzę na te wszystkie miejsca, gdzie zawsze spędzałyśmy razem czas i chce mi się płakać..
-A co z Erickiem? - zmieniłam temat. Nie chciałam rozmawiać o jej wyjeździe.
-Byłam z nim aż tydzień - powiedziała z niesmakiem - zerwaliśmy w dniu mojego odlotu.
-Tydzień? - spytała Jamie zdziwiona - tylko?
-No.. cóż.. - zawahała się - podobał mi się od podstawówki. Wiem, że to głupie, ale kiedy w końcu się umówiliśmy to byłam szczęśliwa jak nigdy! No, a potem okazało się, że oprócz mnie ma jeszcze 2 dziewczyny. Nadal planujemy małą zemstę, ale na razie nic nie mamy.
-Co za świnia - stwierdziła Megan - nie pojmuje, jacy idioci żyją na tym świecie.
-Ta.. - mruknęłam.
-No, ale nieważne - powiedziała Jess i się uśmiechnęła - dzisiaj koncert! Mój pierwszy koncert! W dodatku z wejściem za kulisy! Jaram się!
Cieszyła się jak małe dziecko. Aż miło było patrzeć, bo dawno nie widziałam jej w takim stanie.
-A właśnie! - podjęła temat Jamie - na urodzinach Cass praktycznie cały czas spędzałaś z Louisem. Czy jest coś o czym nie wiemy?
Jessica się zarumieniła.
-No.. wiecie.. no bo on jest taki słodki i w ogóle.. zawsze chciałam go poznać..
-Oj, nie musisz się tłumaczyć - powiedziałam - widać, że ci się podoba.
-Nie zaprzeczę..
Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Po śniadaniu rozeszłyśmy się do swoich pokoi, żeby przygotować ciuchy na koncert. Jess poszła ze mną i wyrzuciła na środek wszystkie swoje ciuchy z walizki.
-Nie mam pojęcia co na siebie włożyć! - jęknęła.
-Nie przejmuj się tym tak - powiedziałam - włóż cokolwiek.
Otworzyłam swoją szafę i szybko przejrzałam jej zawartość. Nie zamierzałam się specjalnie stroić, ważna była dobra zabawa. W końcu wybrałam idealne ciuchy, a Jess nadal klęczała przed wielką stertą ciuchów ze zrezygnowaną miną.
-Tragedia.. czemu nie wzięłam nic lepszego?! - rzuciła we mnie jedną z bluzek i położyła się na dywanie.
-Jess, czasami zachowujesz się jak pięciolatka.
Podeszłam do wielkiej sterty ubrań i po 10-ciu minutach wybrałam jej idealny strój.
-Jesteś niesamowita - powiedziała - nie wpadłabym na takie dopasowanie.
Przytuliła mnie mocno i usiadła na łóżku.
-Wciąż nie mogę uwierzyć, że ich poznałam - powiedziała po chwili - ty to masz szczęście. Masz ich na co dzień.. a nawet ich nie lubiłaś! Chciałabym tu zamieszkać..
-Naprawdę będę za tobą tęsknić! Ale najważniejsze, że jesteś teraz tutaj.
-Tak.. wiem. - uśmiechnęła się do mnie smutno.
Dzień mijał w miarę szybko. Harry dzwonił kilka razy, żeby potwierdzić, że podjadą po nas o 20:00.
W końcu nadszedł czas na przygotowania. Wzięłam szybki prysznic, a Jess umalowała mnie i ułożyła mi włosy. Tak jak dawniej. Poczułam ogromne ciepło w sercu. Przypomniały mi się wszystkie wieczory przed imprezami, kiedy nawzajem się malowałyśmy i czesałyśmy. Było przy tym sporo śmiechu i kłótni i praktycznie zawsze przychodziłyśmy spóźnione. Zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo brakowało mi tych chwil.
-Brakowało mi tego - powiedziała Jess, jakby czytała mi w myślach.
-Mi też.
W końcu wyszłyśmy z mojego pokoju i czekałyśmy na dziewczyny w kuchni. Przyszły po kilkunastu minutach.
-Gotowa? - zapytałam Jess.
-Jak nigdy - odpowiedziała i uśmiechnęła się.
-Wyglądacie świetnie - stwierdziła Megan.
-Wszystkie wyglądamy świetnie - poprawiła ją Jamie i również się uśmiechnęła.
W końcu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Po chwili do kuchni wszedł Harry. Objęłam go i pocałowałam czule.
-Gotowe? - zapytał.
-Oczywiście - powiedziała Jamie.
Harry skinął na nas i wyszłyśmy z mieszkania. Zeszłyśmy po długich schodach i wyszłyśmy na świeże, nocne powietrze.
-Moje panie, limuzyna czeka - powiedział Harry i się skłonił.
I wcale nie żartował. Pod naszym blokiem stała zaparkowana czarna limuzyna. Otworzyłyśmy usta ze zdziwienia.
-Limuzyna? Skąd wzięliście limuzynę? - zapytała Jess.
-Wynajęliśmy - powiedział i puścił do niej oko - musieliśmy znaleźć wóz, który pomieściłby naszą dziesiątkę.
-Dziesiątkę? jest nas 9 - powiedziałam.
Ale nie musiałam czekać na odpowiedź, bo w tym samym momencie z auta wysiadła Noemi. Przywitałyśmy się z nią, uściskałyśmy się i przedstawiłyśmy jej Jessicę. Od razu znalazły wspólny język.
-Też się tak stresujesz? - spytała Jess.
-I to jak! Ale oni są naprawdę fantastyczni. Moje przyjaciółki o mało nie padły z wrażenia jak im powiedziałam, że mam wejściówkę za kulisy, a na koncert pojadę z nimi!
-No to jedźmy, bo naprawdę nie mogę się doczekać!
Zaczęły piszczeć i skakać. W końcu wsiedliśmy do limuzyny, przywitałyśmy się z resztą i pojechaliśmy pod wielką aulę. Tobias zaparkował z tyłu i weszłyśmy do środka. Chłopaki od razu poszli za kulisy, a my postanowiłyśmy się trochę pokręcić. Chciałyśmy w spokoju połazić, ale co jakiś czas podchodziły do nas fanki, gratulowały związku i robiły sobie z nami zdjęcia. Nie sądziłam, że stanę się taka sławna. Ale to było miłe. Nagle zauważyłam znajomą postać. Jamie chyba też, bo od razu poszła w tamtym kierunku, a my za nią.
-Cześć Ash - przywitałam się z nim - nie sądziłam, że tu będziesz.
-Wiedziałem, że tu będziecie - powiedział i spojrzał na Noemi.
Szybko ich sobie przedstawiłam i spojrzałam na zegarek.
-Jeżeli chcemy wejść za kulisy to już, bo koncert zaczyna się za pół godziny - powiedziałam.
Dziewczyny kiwnęły głowami na znak, że rozumieją.
-Będę pod sceną - obiecał Ash.
Uśmiechnęłam się do niego i poszłam w kierunku sceny. Weszłyśmy za kulisy i przywitałyśmy się z chłopakami. Rozgrzewali właśnie struny głosowe. Harry podszedł do mnie, objął w talii i przysunął do siebie. Kiedy nasze usta zamknęły się w pocałunku, poczułam przyjemny dreszczyk na plecach.
-Kocham cię - szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie też - odpowiedział również szeptem.
-Hej, amorki - krzyknął Liam - nie przy ludziach.
-Zazdrosny? - powiedział Harry i znowu mnie pocałował.
Kiedy spojrzałam w lewo, zobaczyłam Zayna i Jamie. Również się całowali i szeptali czułe słówka. Ręka Zayna była na tyłku Jamie, a jej się to chyba podobało. Niall i Megan też stali objęci i zacięcie o czymś dyskutowali. W końcu zobaczyłam Jess. Stała z Louisem i wpatrywała się w niego jak w jakiś obrazek. Rozmawiali o czymś i śmiali się. Liam rozmawiał przez telefon. Zapewne ze swoją dziewczyną, którą miałam poznać za 3 dni.
-Chłopaki, 5 minut! - krzyknął ktoś z obsługi.
Niechętnie odsunęłam się od Harrego i podeszłam do dziewczyn.
-Będziemy pod samą sceną - powiedziałam i wyszłyśmy.
Dzięki ochroniarzowi dostałyśmy się na najlepsze miejsca pod sceną. Po chwili dołączył do nas Ash. Nie miałam pojęcia, jak udało mu się przepchać do nas przez taki tłum. W końcu koncert się rozpoczął i zespół wyszedł na scenę.
-Dobry wieczór Londyn! - krzyknął Liam na co odpowiedział mu wielki pisk fanek.
-Ten koncert dedykujemy wszystkim fanom! Jesteście najlepsi! - krzyknął Zayn. I znowu pisk.
-A szczególnie pięciu najwspanialszym dziewczynom, dzięki którym nasze życie jest takie cudowne! - krzyknął Harry i na naszą piątkę skierowała się wielka lampa. Popatrzyłyśmy na siebie podekscytowane.
-Cassidy Whont, Jamie Ross, Megan Manson, Jessica Cartez i Noemi Johnson!
Wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć nasze imiona. Poczułam się jak jakaś gwiazda na premierze najnowszego filmu. Zespół zaczął śpiewać. Koncert rozpoczął się piosenką "Up all night". Bawiłyśmy się naprawdę świetnie. Kątem oka zauważyłam, że przez cały koncert Ash bawił się z Noemi i nawet na chwile nie spuścił z niej wzroku. Uśmiechnęłam się na ten widok. Może w końcu znalazł dziewczynę, z którą mógł być szczęśliwy? Życzyłam mu tego z całego serca.


Cassidy

Jessica

   Jamie

 Megan

 Noemi

_______________________
Powoli będę kończyć tego bloga. Niestety :(
Ale mam zamiar zabrać się za następny. Nie wiem tylko czy mi się to uda. :)
Dziękuję wszystkim czytelnikom :) 
I miłego czytania ♥ 

czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 27

Kiedy wstałam rano, Harry ciągle spał. Nie mogłam uwierzyć, że TO zrobiliśmy. Ale gdy tylko myślałam o ostatniej nocy, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Byłam zakochana. I szczęśliwa. Jak najciszej wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w bieliźnie wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy Harrego jedną z jego koszul i zarzuciłam na siebie. Spojrzałam na niego ostatni raz i zeszłam do kuchni. Zastałam tam Jamie, siedzącą przy stole ze szklanką soku pomarańczowego. Przywitałam się z nią i również nalałam sobie szklankę soku., po czym usiadłam naprzeciwko niej. Miała podkrążone oczy i zmęczoną twarz.
-Impreza się udała - powiedziałam - naprawdę nie wiem, jak mam wam dziękować.
Jamie uśmiechnęła się do mnie.
-Przecież wiesz, że nie ma za co - powiedziała - naprawdę bardzo nam ciebie brakowało.
Przyjrzałam się jej uważniej. Coś mi nie pasowało. Wyglądała tak, jakby chciała mi o czymś powiedzieć, ale się tego bała.
-Jamie? - zapytałam - wszystko w porządku? coś się stało? pokłóciłaś się z Zaynem?
-Nie, coś ty. Z Zaynem wszystko w porządku..
-Więc o co chodzi?
Nie odpowiedziała mi. Schyliła tylko głowę.
-Jamie, przecież widzę, że coś jest nie tak. Proszę cię, porozmawiaj ze mną.
-No dobrze - powiedziała w końcu - czy ty wiesz kto był zamieszany w twoje porwanie?
Spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem. Nie spodziewałam się takiego pytania.
-Matt i Caroline, a dlaczego o to pytasz?
-Tak jak myślałam - pokręciła głową - chodzi o to... że... w to był zamieszany też Ash..
W jednej chwili poczułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie. Zmroziło mnie. Zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Ash? Przecież to niedorzeczne! Niedawno obiecywał mi, że już nigdy nie zrobi mi niczego złego.
-O czym ty mówisz?
-Wiem, że to głupie.. ale czuję się winna.. tak jakbym sama była w to zamieszana.. w końcu to mój brat.. ale przysięgam ci, on nigdy nie zrobił czegoś podobnego! Nie powinnam go tłumaczyć, ale.. martwię się.. wszystko się tak zagmatwało.. pogubiłam się w tym wszystkim..
-Jamie.. - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy - ostatnio zrozumiałam wiele rzeczy. Ash ani razu nie przyszedł do piwnicy. Słyszałabym go.. może wkręcił się w to, a potem żałował.. nie wiem tego.
-Pomógł nam cię uratować.. powiedział gdzie jesteś..
-Więc postąpił słusznie. Nie masz się czym przejmować. Nie zamierzam już więcej z nikim się kłócić. Ash na początku był moim wielkim przyjacielem. Potem wszystko się pokomplikowało. Ja się pogubiłam i on pewnie też. Zapomnijmy już o tej sprawie. Nie wracajmy do tego. Życie biegnie naprzód.
-Więc.. będziesz w stanie mu wybaczyć? ten ostatni raz? - zapytała niepewnie.
 -Myślę, że tak. Wolę mieć w nim przyjaciela, a nie wroga. Zastanów się, czy ty będziesz w stanie mu wybaczyć.
-Jest moim bratem.. nie rozumiem go.. nie wiem jak mógł! Ale mimo wszystko go kocham..
-Więc sprawa załatwiona. Koniec tematu.
Jamie w końcu się uśmiechnęła. Po chwili do kuchni weszła Jessica.
-Czy tylko mnie tak wszystko cholernie boli? - zapytała z grymasem.
-Wiesz.. my nie spałyśmy na podłodze - powiedziała Jamie i obie wystawiły sobie język.
Kilka minut później dołączyła do nas również Megan i zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. Co jakiś czas rzucałyśmy w siebie kawałkami ogórków czy sałaty, ale w końcu udało nam się zrobić całą masę kanapek. Chłopaków nadal nie było.
-Cholerne śpiochy - powiedziała Megan - może by ich jakoś obudzić?
-Wierzysz w cuda? - zapytałam z udawaną ironią.
-Uda się jak połączyły siły - stwierdziła Jess - Niall i Louis śpią w salonie. Najpierw zajmiemy się nimi. Później Liam, Zayn i na koniec Harry. Wchodzicie w to?
Pokiwałyśmy zgodnie głowami poszłyśmy do salonu. Tak jak mówiła Jess, Niall i Lou spali w najlepsze na kanapie.
-Czekajcie! - powiedziała Megan i gdzieś pobiegła.
Po chwili wróciła z trzema kredkami do oczu.
-Skąd to masz? - spytałam.
-Zawsze noszę w torebce. Zróbmy z nich koty!
Podała mi i Jamie kredki i wzięłyśmy się do pracy. Narysowałyśmy im plamki na nosie, wąsy i słodki uśmieszek. Na czole napisałyśmy "jestem słodziak!". Nawet nie drgnęli. W końcu stanęłyśmy w szeregu i zaczęłyśmy piszczeć jak najgłośniej potrafiłyśmy. Obudzili się natychmiast i spadli z kanapy jeden na drugiego.
-Co jest? - spytał Louis - zobaczyłyście szczura czy co?
-Bardzo śmieszne Lou - skwitowała Megan.
To samo zrobiłyśmy z resztą chłopaków. Wszyscy zareagowali tak samo. Kiedy w końcu usiedliśmy w kuchni, zaczęli się sobie przyglądać.
-Masz wąsy! - krzyknął Harry do Zayna.
-Ty też!
Wybiegli prosto do łazienki i wrócili z udawanym oburzeniem.
-Nasze kociaki - powiedziałam i pocałowałam czule Harrego.
-Zrewanżujemy się - powiedział Zayn i wziął Jamie na ręce.
Harry wziął mnie, Niall Megan a Louis Jess. Zaczęłyśmy piszczeć, ale oni wybiegli z domu i skierowali się do tylnego ogrodu, gdzie stał basen.
-Nie zrobicie tego! - krzyknęłam.
-Nie? To patrz! Chłopaki na trzy! Raz, dwa, trzy! - krzyknął Zayn.
Wszystkie cztery wylądowałyśmy w lodowatej wodzie. Po chwili oni zrobili to samo. Wskoczyli do nas i próbowali złapać. W końcu znalazłyśmy się pułapce, bo otoczyli nas ze wszystkich stron. Zaczęłyśmy się śmiać.
-Okej, okej! Przepraszamy! - pisnęła Jamie.
-Nie można było tak od razu? - zapytał Harry.
W końcu cali mokrzy wyszliśmy z basenu i wróciliśmy do domu. Zjedliśmy śniadanie i przebraliśmy się w suche ciuchy. Chłopcy jechali do studia, więc pożegnałyśmy się z nimi i wróciłyśmy do mieszkania. Długo nie zaznałyśmy spokoju, bo ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i stanęłam naprzeciwko Asha. Bez słowa wpuściłam go do środka. Jamie i Megan spojrzały na niego nieufnie, a Jess umknęła wzrokiem.
-Co tu robisz? - syknęła Megan.
-Ja się tym zajmę - powiedziałam i zaprowadziłam go do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku.
-Słucham? Po co przyszedłeś? - zapytałam.
-Cassidy, przepraszam cię - powiedział i mogłabym przysiąc, że w oku zakręciła mu się łza - robiłem wiele głupich rzeczy, ale wiem, że teraz ostro przesadziłem.. nie mam pojęcia co mnie podkusiło żeby zadawać się z Mattem.. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, to uwierz mi, zrobiłbym to! Naprawdę, okropnie cię przepraszam.. jestem zwykłym palantem i idiotą.. jeżeli powiesz, że nigdy więcej nie chcesz widzieć mnie na oczy, to obiecuję, że zniknę.. zapomnisz o mnie i będzie w porządku.. proszę cię, tylko ostatni raz się do mnie odezwij!
-Posłuchaj Ash - zaczęłam - to, co zrobiliście przekroczyło wszelkie granice. Absolutnie wszystkie. Zachowaliście się jak jakieś dzieciaki! Ale.. ostatnio zrozumiałam, jak wiele znaczą dla mnie przyjaciele. Że są najważniejsi. Nie zapomnę o tym, co zrobiłeś. Nigdy też do końca ci nie zaufam. Ale wybaczę. Przynajmniej się postaram.
-Naprawdę? - spojrzał na mnie jakby nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał -  naprawdę będziesz w stanie kolejny raz mi wybaczyć?
-Myślę, że tak. Ale pamiętaj: tego co zrobiłeś nigdy nie wymażesz z mojej głowy.
-Dziękuję.. - szepnął.
Podeszłam do niego i przytuliłam. Tak jak dawniej, gdy jeszcze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Gdy nie było jeszcze żadnych problemów. Tęskniłam za tym. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Nie miałam pewności co do tego, czy podjęłam słuszną decyzję. Ale każdy zasługuje na drugą szansę. W końcu wyszliśmy z mojego pokoju. Ash spojrzał na Jamie błagalnym wzrokiem, a ja się do niej uśmiechnęłam. W końcu z oczu pociekły jej łzy i zarzuciła mu ręce na szyję.
-Obiecaj, że skończysz z głupotą! - zażądała.
-Obiecuję.
Miło było patrzeć na to, jak znowu zachowują się jak dobre rodzeństwo. Kiedy Ash wyszedł, we 4 usiadłyśmy w salonie i włączyłyśmy film na DVD. Do końca dnia nie wyszłyśmy z mieszkania i cieszyłyśmy się każdą spędzoną ze sobą chwilą..