czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 21

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Śmierdziało tam wilgocią i nie wiadomo czym jeszcze. Ciemność zalewała mnie ze wszystkich stron i było mi strasznie zimno. Chciałam otulić się ramionami, ale mogłam się nawet ruszyć. Byłam przywiązana do jakiegoś drewnianego słupa. Poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach. Zdałam sobie sprawę z tego, że się trzęsę. Nie tylko z zimna, ale również ze strachu. Byłam zupełnie sama, nawet nie wiedząc gdzie. Jedyne, co pamiętałam to telefon do Jess, zakupy i powrót do domu chłopaków. Ale nie cały. Obraz zamazywał mi się w połowie drogi. W głowie miałam kompletny chaos. Z każdą minutą czułam się coraz gorzej. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Zbliżały się do mnie powoli, ale zdecydowanie. Na początku nie wiedziałam kto to, ale ten głos rozpoznałabym wszędzie:
-Jak się miewasz księżniczko?
-Matt.. - syknęłam - czy tobie już kompletnie odbiło?! Wypuść mnie! Natychmiast! Bo jak nie, to..
-To co? - przerwał mi - co ty możesz mi zrobić? Hmm? Jak na moje oko to jesteś związana.
-Jesteś kompletnym popaprańcem! Psycholem! Idiotą!
-Och, ależ dziękuję.
W tym momencie błysnął mi światłem latarki prosto w oczy. Szybko odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że moi przyjaciele zaczną mnie szukać. A jak mnie znajdą, to nie żyjesz.. - powiedziałam złowrogo.
-A co oni mogą? - zaśmiał mi się prosto w twarz - co? twój chłoptaś przyjdzie i mnie pobije? Nie rozśmieszaj mnie.
-Ja nie żartuję! Moja matka jest prawniczką, a jej narzeczony sędzią! Zgnijesz za to w pudle! Wypuść mnie w tej chwili!
-Przykro mi kwiatuszku, ale jeszcze trochę tu sobie posiedzisz.
Wstał i zaczął się ode mnie oddalać.
-Po co to robisz?! - krzyknęłam - po jaką cholerę to wszystko robisz?! Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?!
Nie doczekałam się odpowiedzi. Usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Znowu zostałam sama. W tej chwili najbardziej na świecie pragnęłam znaleźć się w objęciach Harrego, który powiedziałby jak bardzo mnie kocha i że wszystko już jest w porządku, a ja wtuliłabym się w niego i zapomniała o wszystkim. Życie jednak nie zawsze dawało nam to, czego chcieliśmy. Czasami dawało niezłego kopa, po którym długo musieliśmy wracać do siebie. I to była jedna z tych chwil. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie pierwsze i nie ostatnie. Nie próbowałam ich nawet zatrzymać. Bo czasem trzeba sobie po prostu popłakać..

[Harry]

Odkąd Cassidy wyszła do sklepu minęły 2 dni. Najdłuższe dni mojego życia. Zniknęła. Po prostu zniknęła bez śladu. Jej telefon ciągle był wyłączony. Razem z Jamie i chłopakami szukaliśmy jej już chyba wszędzie. Przeszliśmy cały Londyn wzdłuż i wszerz. Nikt nic nie widział, ani nie słyszał. W sklepie powiedzieli nam, że tam była, kupiła kilka rzeczy i wyszła. Kompletnie nic z tego nie rozumiałem. Przecież nie mogła tak po prostu rozpłynąć się w powietrzu! Chyba, że.. ta myśl nie chciała przejść mi przez głowę. Chyba, że ktoś ją porwał. Tylko po co? Jaki ten ktoś miałby w tym interes? Miałem za sobą już dwie nieprzespane noce. Siedziałem w kuchni z kubkiem gorącej kawy w ręce. Po chwili dołączył do mnie Zayn. 
-Jak się trzymasz? - zapytał.
-A jak myślisz? - odparłem - martwię się o nią. Nienawidzę tej bezsilności! Wiem, że powinienem coś zrobić, ale nie mam pojęcia co! To się nie dzieje naprawdę.. a co z Jamie? 
-Nie najlepiej. Nie śpi po nocach, a jak już to ciągle budzi się z krzykiem. Jedna z jej przyjaciółek jest w Norwegii i nie wiadomo kiedy wróci, a druga zniknęła bez śladu. Nie radzi sobie z tym.. Harry posłuchaj. Jesteśmy z tobą, pamiętaj. Znajdziemy ją, choćby pod ziemią. Jasne?
-Dzięki stary.. - spuściłem głowę - mam nadzieję, że nic jej nie jest..
-Na pewno jest cała i zdrowa. Dzisiaj na koncercie ogłosimy fanom, że w razie gdyby coś widzieli, dali nam znać. Rozwiesimy ogłoszenia i jeszcze raz dokładnie jej poszukamy. Znajdziemy ją. Bez względu na wszystko.
Naprawdę byłem wdzięczny Zaynowi. Podziwiałem go za to, co dla mnie robił. Cały zespół zaangażował się w poszukiwania. 
-Co do koncertu.. - zawahałem się - nie wiem, czy będę w stanie zaśpiewać.. 
-Nawet sobie tak nie żartuj Styles - uciął ostro - rozumiem, że się martwisz, ale nie pozwolę ci zepsuć koncertu i zawieść fanów, jasne? Zaciągnę cię na scenę, choćby siłą. 
Zdążyłem tylko krzywo się uśmiechnąć, bo w progu kuchni stanęła Jamie. Zayn od razu znalazł się obok niej i mocno objął. Kiedy usiedli przy stole, przywitałem się z nią i zająłem się piciem kawy. Wyciągnąłem telefon i po raz tysięczny wybrałem numer Cassidy. Jednak efekt był taki sam. Jej komórka ciągle była wyłączona.
-Macie jakieś nowe informacje? - spytała Jamie.
-Niestety.. nic..  odpowiedziałem - kompletna pustka i cisza..
-Tak sobie wczoraj myślałam o tym wszystkim i doszłam do pewnego wniosku..
Spojrzeliśmy na nią z Zaynem z zaciekawieniem. 
-No bo ostatnio - ciągnęła -Cass miała wiele problemów. A wszystkie przez jedną osobę..
I w tym momencie mnie olśniło.
-Matt.. - powiedzieliśmy z Zaynem równocześnie. 
-Dokładnie. Podejrzewam, że to też może być jego sprawką. W końcu jest zdolny do wszystkiego..
-Pierdolony idiota! - krzyknąłem i z nerwów rzuciłem telefonem w kąt kuchni, gdzie rozpadł się na kilka kawałków - Sukinsyn!
-Harry, opanuj się - poprosiła Jamie - na razie to tylko podejrzenia..
-To musiał być on - powiedziałem twardo.
Po tych słowach zdenerwowany pobiegłem do swojego pokoju.
-Jeżeli coś jej zrobił - powiedziałem sam do siebie - jeżeli chociaż jej dotknął, zabiję go.

________________________
Miał być jutro, ale wróciłam wcześniej :) 
Następne dwa jutro i w sobotę. Nie wiem czy w niedzielę coś dodam, ale się postaram :) 
Miłego czytania!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz