sobota, 5 maja 2012

Rozdział 22

Minęły kolejne 2 dni. Nie miałem już na nic siły. W głowie układałem najgorsze scenariusze. Prawie w ogóle nie spałem. Byłem rozdrażniony i najchętniej niszczył bym wszystko na swojej drodze. Miałem naprawdę wiele dziewczyn, ale nigdy o żadną aż tak się nie martwiłem. Tylko dzięki przyjaciołom jakoś się trzymałem. Matka Cass zgłosiła sprawę na policję i wzięła bezpłatny urlop. Megan nadal o niczym nie wiedziała. Nie chcieliśmy jeszcze bardziej pogarszać jej humoru. Oplakatowaliśmy cały Londyn, ale nikt się nie odzywał. Nie mieliśmy żadnych informacji. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Proszę - rzuciłem i usiadłem na łóżku, trzymając w dłoniach zdjęcie Cassidy.
W progu stanęła Jamie. Było po niej widać, że jest niewyspana, zmartwiona i wykończona. Od kilku dni na jej twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu.
-Hej, co jest? - spytałem.
Bez słowa usiadła obok mnie. W pokoju zapanowała kompletna cisza. Po policzku Jamie spłynęła łza.
-Przepraszam jeżeli ci przeszkadzam.. - powiedziała w końcu.
-Coś ty, niby w czym miałabyś przeszkadzać?
-No.. nie wiem..
Uśmiechnąłem się do niej smutno.
-To mnie po prostu wykańcza - ciągnęła - nie mam już na nic siły i ochoty. Chciałabym, żeby one dwie były tu teraz ze mną. Jak zawsze.. czy to aż tak wiele?
Nie odpowiedziałem jej od razu.
-Nie wiem Jamie.. - spuściłem głowę - musimy ją znaleźć. Bez względu na wszystko.
-Harry, ja o tym wiem.. wiem też, że tobie również jest ciężko.. a ja mam okropne wyrzuty sumienia, że nadal nic nie powiedzieliśmy Megan.. mimo wszystko Cass jest też jej przyjaciółką i ma pełne prawo wiedzieć, co się dzieje..
-Jamie, tak będzie lepiej. Ona ma już wystarczająco dużo problemów. A wiesz czemu ja mam wyrzuty sumienia? Bo puściłem ją samą. Zamiast iść z nią, chronić jej, to bez słowa pozwoliłem jej iść samej. Gdyby nie to, to pewnie byłaby tu teraz i nic by się nie wydarzyło..
-Ale to nie twoja wina! Przecież powiedziała, że chce iść sama i coś przemyśleć. To był jej wybór, nie obwiniaj się za to.. a tak poza tematem, mam jedną teorię i właśnie dlatego tu jestem.
Spojrzałem na nią zaciekawiony.
-Wpadłaś na coś? - zapytałem.
-Właściwie.. to.. - zawahała się - no bo skoro podejrzewamy Matta, to.. on przecież nie mógł zrobić tego sam! Ktoś musiał mu pomóc..
-Caroline.. - szepnąłem i gwałtownie wstałem z łóżka - to jasne! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?!
Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, układając sobie w głowie poszczególne części układanki. Matt jest byłym Cass i chce się zemścić za upokorzenie. Caroline pewnie zechciała zemścić się n a mnie lub na Cass, za to, że nie wybrałem jej. Połączyli siły, żeby wspólnie coś wykombinować i najwyraźniej im się to udało. Z każdą minutą byłem coraz bardziej wściekły. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Jamie:
-Zadzwoń do niej i powiedz, żeby za godzinę się u ciebie zjawiła, bo chcesz przeprosić ją za to, jak ostatnio ją potraktowałeś.
-Przeprosić?! - wybuchnąłem - chyba sobie żartujesz!!
-To tylko pretekst! Jak inaczej chcesz ją tu ściągnąć, co? I nie krzycz na mnie!
-Przepraszam.. - powiedziałem już nieco łagodniej - masz rację.
Wybrałem numer Caroline i jak najmilszym tonem powiedziałem jej to, co przekazała mi Jamie. Chyba nic nie podejrzewała, bo od razu zgodziła się przyjść.
-Zrobimy tak - powiedziała blondynka - zwołamy chłopaków i zmusimy ją do gadania. I będę musiała jakoś powstrzymać się od tego, żeby od razu nie wydrapać jej oczu.
Jamie wyszła a ja szybko się przebrałem i zacząłem układać scenariusz tego spotkania. Dla Cassidy byłem gotów zrobić wszystko. Byle tylko znów móc ją przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo ją kocham. Zszedłem na dół. Wszyscy siedzieli w salonie z bojowymi minami. Usiadłem obok Louisa i jeszcze raz wszystko sobie dokładnie przemyślałem. W końcu po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Skinąłem na chłopaków i Jamie, a oni poszli do kuchni. Wziąłem głęboki oddech, wymusiłem uśmiech i otworzyłem drzwi.
-Caroline! Jak miło cię widzieć! - przywitałem ją. 
Wyglądała na bardzo zdezorientowaną. Zaprowadziłem ją do salonu i usiedliśmy na kanapie. Uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
-Coś ty nagle taki miły? - spytała podejrzliwie - ktoś cię uderzył w głowę?
-Jakaś ty zabawna! - powoli traciłem nad sobą kontrolę - posłuchaj. Przepraszam cię za to ostatnie nieporozumienie. Po prostu nie chciałem żeby Cassidy zaczęła coś podejrzewać..
-Przeprosiny przyjęte misiu - przysunęła się i spojrzała mi prosto w oczy - to.. co teraz robimy?
Nadszedł czas. Odchrząknąłem i w jednej minucie Jamie i reszta stanęli naprzeciwko nas, odcinając drogę ucieczki.
-Co do cholery?! - syknęła i chciała wstać, ale jednym ruchem pchnąłem ją z powrotem na kanapę.
Stanąłem pomiędzy Jamie i Liamem i w końcu mogłem pozbyć się tego sztucznego uśmiechu.
-Gdzie jest Cass? - spytałem z naciskiem na każde słowo.
Caroline zaczęła się szyderczo śmiać.
-Myślisz, że jesteś taki cwany? zapytała - muszę cię rozczarować. Nie jesteś.
-Caroline nie mamy czas na te twoje pieprzone gierki - odezwał się Zayn - mów co wiesz.
-Niedoczekanie wasze! Niczego się ode mnie nie dowiecie! A wiecie dlaczego? Bo ja nic nie wiem!
-Daruj sobie te kłamstwa idiotko! - krzyknęła Jamie.
-Uważaj, co mówisz blondyneczko - powiedziała Caroline złowrogo - licz się ze słowami, bo możesz pożałować.
-Myślisz, że się ciebie boję? - prychnęła - jak myślisz, kto powinien się bać? Ja? mając przy sobie pięciu silnych facetów, czy ty? jesteś tu sama i znikąd nie dostaniesz pomocy. Więc albo zaczniesz gadać, albo..
-Albo co? - przerwała jej.
-Albo sam zetrę ci ten uśmieszek z tej twojej jędzowatej twarzyczki! - wrzasnąłem wściekły - gadaj co wiesz,albo długo tu sobie posiedzisz.
-Dla mnie to nie problem. Macie tu przytulnie.
-O nie moja droga. Miałem na myśli schowek na miotły.
-Żartujesz sobie! Prawda?! To jakiś pieprzony żart?! - znowu próbowała wstać, ale i tym razem bez skutku.
-A czy wygląda jakby żartował? - wtrącił się Liam - zobaczysz, spodoba ci się. Tylko ty, miotły, pająki i Steward.
-Steward? - zapytała zdziwiona.
-Owszem. To nasz szczur - powiedział Louis.
-Nie mieliśmy serca go zabijać, więc teraz mieszka sobie z nami - dodał Niall.
-Nie zrobicie tego.. - syknęła.
-Jesteś pewna? Ostatnia szansa - powiedział Zayn - albo gadasz gdzie jest Cassidy, albo zaprzyjaźniasz się ze Stewardem.
W domu zapanowała kompletna cisza.
-No dobra - powiedziała wreszcie - to wszystko zaplanował Matt. Razem z Ashem obserwowali ją od dłuższego czasu. W końcu nadarzyła się idealna okazja, bo była sama i nikt nie mógłby jej pomóc. Matt przystawił jej coś do twarzy, a gdy straciła przytomność razem z Ashem wepchnęli ją do samochodu i odjechali. Nic więcej wam nie powiem. Nawet jak wsadzicie mnie do tego cholernego schowka.
Poczułem jak narasta we mnie złość. Ten dupek doprowadził do tego, że straciła przytomność! Miałem ochotę w coś walnąć, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili.
-Caroline - powiedziałem ostro - spierdalaj! Wynoś się stąd!
Popatrzyła na mnie spod oka, ale posłusznie wyszła z domu. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach. Reszta usiadła obok mnie. Jamie była blada jak ściana.
-Jak tylko go zobaczę - syknąłem - to gorzko pożałuj tego, że w ogóle się urodził.
-Jesteśmy z tobą - powiedział Niall a reszta go poparła.
Jamie zaczęła płakać. Ale nie były to ani łzy szczęścia, ani smutku. Zanim wybiegła z domu zdążyła powiedzieć tylko cztery słowa:
-Ash, ty pierdolony idioto!

______________________
Jest kolejny :D 
Nie wyszedł taki jaki chciałam, że jest :) 
Proszę o szczere komentarze. Zależy mi na waszym zdaniu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz