środa, 16 maja 2012

Epilog

Wakacje dobiegły końca. I mogę z całą pewnością stwierdzić, że były to najlepsze wakacje w moim życiu. Chociaż na początku wcale nie było tak fajnie i kolorowo. Nie sądziłam, że przez tą przeprowadzkę moje życie może zmienić się aż tak bardzo. I gdyby jeszcze kilka miesięcy temu, ktoś powiedział mi, że będę mieszkać w Londynie, moim chłopakiem będzie Harry Styles, będę pojawiała się na okładkach gazet a moja mama ponownie wyjdzie za mąż, wyśmiałabym tę osobę prosto w twarz. Ale jak widać, cuda się zdarzają. Największą niespodzianką dla mnie było to, że rodzice Jess zgodzili się na to, żeby zamieszkała ze mną i dziewczynami! Widać było, że wpadła Louisowi w oko. I on jej też. Na początku zachowywali się jak zwykli przyjaciele. Ale w końcu zaczęli się umawiać. Razem z Jamie, Megan i Jess byłyśmy w jednej klasie. Trochę żałowałam, że nie poszłam do szkoły artystycznej, jak cały zespół, ale nie chciałam zostawiać dziewczyn. Noemi była w innej klasie, ale w tej samej szkole. Tak jak podejrzewałam, Ash się w niej zakochał. I to na zabój. Cieszyłam się ich szczęściem. Zachowywali się jak zakochane dzieciaki. Caroline i Ash nie zostali o nic oskarżeni. Matt dostał 2 lata w zawiasach i wrócił do Sydney. Przysiągł, że już nigdy więcej go nie zobaczę. I miałam nadzieję, że dotrzyma słowa. Życie szło naprzód. Przyzwyczaiłam się do Pabla. Był naprawdę świetnym facetem i kochał mamę jak wariat. Do końca wakacji razem z przyjaciółmi spędzaliśmy czas razem. Do naszego grona dołączyła Danielle, która okazała się naprawdę fantastyczną osobą.

Od tamtych wakacji minął rok. Poznałam naprawdę wielu nowych ludzi. Byłam jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Wszystkie dziewczyny chciały trzymać się blisko mnie i słuchać nowych plotek na temat One Direction. Zapisałam się na prywatne lekcje śpiewu. Chciałam znowu czuć to coś. To uczucie, gdy wchodzisz na scenę. Patrzysz na tłum ludzi i trzęsiesz się ze strachu. Ale gdy zaczynasz śpiewać, wszystko inne przestaje się liczyć. Jesteś tylko ty i muzyka. Harry cały czas namawiał mnie, żebym poszła do X Factor, ale to zdecydowanie nie było dla mnie. Nie miałam aż takiego talentu. Zaczęłam wszystko od nowa. Kochałam Hazzę. I chociaż dość często ostatnio się kłóciliśmy, to było nam ze sobą dobrze. Najlepsze było to, że miałam brata. Miał zaledwie 4 miesiące, ale był najsłodszym chłopcem jakiego widziałam. Oczy, nos i usta odziedziczył po mamie. Ile razy brałam go na ręce, zawsze czułam wielką miłość i szczęście. Nareszcie zaczęłam traktować Londyn jak swoje miasto. Znałam każdy jego zakątek. Może i w niektórych momentach moje życie było okropne, ale mimo wszystko byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa..



_____________________________
No i koniec.. :)
Szczerze mówiąc na tego bloga miałam zupełnie inny pomysł. 
W następnym jest już prolog. 
Naprawdę bardzo zapraszam. 
"Only You" będzie dłuższy i ciekawszy :) 
Odwiedzajcie! ♥ 

Nowy blog!

Tak jak obiecałam, zaczęłam pisać nowego bloga.
Mam na niego całkiem inny pomysł i mam nadzieję, że spodoba wam się bardziej niż ten :) 
Całkiem nowa, inna historia :D 
Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania! ♥ 

www.onlyyouux.blogspot.com

wtorek, 15 maja 2012

Rozdział 29

Nadszedł piątkowy ranek. Razem z Jamie, Megan i Jess właśnie wychodziłyśmy z mieszkania i szłyśmy do domu mojej mamy. To właśnie dzisiaj miałyśmy pomagać przy dekorowaniu sali. Stałyśmy przed drzwiami i już miałyśmy wchodzić, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się zastrzeżony numer. Ruchem ręki kazałam dziewczynom wchodzić, a sama nieco się oddaliłam i odebrałam.
-Tak?
-Cassidy..? - zapytał ktoś niepewnie. Mogłabym przysiąc, że znam ten głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał.
-Zgadza się. Z kim rozmawiam?
-Tu Caroline.. - po tych słowach zmroziło mnie na całym ciele.
-Czego chcesz? - warknęłam do słuchawki.
-Posłuchaj, chciałabym z tobą poro..
-Daruj sobie - przerwałam jej - nie mam ochoty oglądać tej twojej paskudnej gęby.
-I kto to mówi.. - prychnęła - proszę cię.. chociaż  minutę. Jestem niedaleko.
Rozglądnęłam się dookoła i ujrzałam ją, stojącą przy drzewie kilka metrów ode mnie. Rozłączyłam się i  podeszłam do niej szybkim krokiem.
-Jeżeli to jakiś podstęp, to tym razem nie pójdzie wam tak łatwo - powiedziałam złowrogo.
-Oj już nie bądź taka podejrzliwa - przewróciła oczami - poświęcisz mi chwilę?
-Wiesz co, jestem ciekawa co takiego masz mi do powiedzenia. Bo jakoś nie mogę znaleźć tematu, na który mogłybyśmy pogadać - skrzyżowałam ręce - streszczaj się.
-Muszę przyznać, że przegięliśmy, okej? To było głupie.. To całe porwanie i w ogóle. Nigdy w życiu nie posunęłam się do czegoś takiego, więc.. przepraszam.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Przepraszam? A co mi z twoich przeprosin? - prychnęłam.
-Po prostu nie chcę mieć cie na sumieniu, jasne?
-Jasne. Tylko, że tych 4 dni z mojej pamięci nie wymażesz. Nie licz na przebaczenie, czy coś. Nie wiem po co w ogóle z tobą gadam.
Już chciałam odejść, ale chwyciła mnie za ramię.
-Matt jest w areszcie - powiedziała - będzie miał proces. A ja i Ash możemy odpowiadać za współudział..
-Teraz się o to martwisz? Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.
Odwróciłam się i odeszłam, zostawiając ją samą. Zdawałam sobie sprawę z tego, że mogą mieć kłopoty. Ale to przecież była tylko i wyłącznie ich wina. To im zachciało się bawić w porywaczy. Więc dlaczego się martwiłam? Może dlatego, że nie chciałam, żeby Ashowi coś się stało. Weszłam do domu, przywitałam się z mamą i Pablem i posłałam dziewczynom spojrzenie, które mówiło "pogadamy potem". Kiwnęły głowami na znak, że rozumieją.
-To jak? Gotowe? - spytała mama.
-Zawsze i wszędzie ciociu - powiedziała Jess z uśmiechem.
-W takim razie zabierajmy się do pracy.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Ukradkiem spojrzałam w stronę drzewa, ale Caroline już tam nie było. W końcu dojechałyśmy na miejsce. Pablo został w domu i załatwiał ostatnie sprawy związane ze ślubem. Weszłyśmy do wielkiej sali ze sceną. Ściany były w kolorze brzoskwiniowym z przepięknymi czarnymi dekorami. Na suficie wisiał spory żyrandol, który idealnie oświetlał całe pomieszczenie. Stoły uformowane były w kształt półokręgu, a parkiet był świeżo lakierowany. W powietrzu unosił się słodki zapach lawendy.
-Jak tu pięknie.. - westchnęła Megan.
-Właśnie dlatego wybraliśmy to miejsce - powiedziała moja mama - zabierajmy się do pracy.
Na środku sali stało kilkanaście kartonów. W każdym z nich pełno było białych kwiatów, kokard i innych dupereli do przystrajania. W pewnym momencie Jamie zauważyła na scenie wieżę stereo. Popatrzyła na nas dziwnie i poszła w jej kierunku. Po chwili wyciągnęła z torby płytę 1D i włożyła do odtwarzacza. Cała sala wypełniła się muzyką, a my kołysałyśmy się do rytmu. Wyciągnęłyśmy wszystkie dekoracje i ułożyłyśmy je na parkiecie, żeby widzieć co mamy do dyspozycji. W końcu zabrałyśmy się do pracy. Rozwiesiłyśmy wszystkie kwiaty nad sceną, kokardy na ścianach i pełno serpentyn. Przyszło również kilku facetów i zajęli się dekoracją żyrandolu i sufitu. Sala nabierała barw. Dekoracje nie były tylko białe, ale miały również inne kolory. Słupy zostały przystrojone jedwabną, białą tkaniną a nazajutrz miały się na nich pojawić wpięte żywe kwiaty. Nasza praca na tym się kończyła. Ostatni raz spojrzałyśmy na nasze dzieło i pojechałyśmy do domu.

.~*~.

W sobotę już od wczesnego poranka byłam u mamy. W domu panował kompletny chaos. Wszędzie kręciły się fryzjerki, makijażystki i inni ludzie do pomocy. Najlepsze było to, że nie zajmowały się tylko mamą, ale mną również. Czułam się jak kopciuszek przed wielkim balem. Przyjechało już sporo zaproszonych gości, którzy siedzieli w salonie. Byli m.in. rodzice Pabla i mamy oraz kilka znajomych z Sydney. Rodzice Jess również mieli być, ale w ostatniej chwili zadzwonili i powiedzieli, że nie dadzą rady. Z jednej strony było mi przykro, bo chciałam znowu zobaczyć panią Carter, ale z drugiej strony Jess nie miałaby swobody, bo matka pilnowałaby jej na każdym kroku. Dziewczyny zostały w mieszkaniu i miały zająć się sobą nawzajem. Na miejsce miały dojechać z chłopakami, a ja niestety musiałam z mamą. 
-Auć.. - jęknęłam, gdy fryzjerka za mocno próbowała wpiąć mi coś we włosy. 
Od tego ciągłego siedzenia coraz bardziej zaczął boleć mnie tyłek. Ale nie chciałam narzekać. W końcu mój makijaż i fryzura były gotowe, więc mogłam pójść do kuchni i napić się soku bananowego. Nalałam sobie pełną szklankę i wypiłam duszkiem. Poczułam za sobą czyjąś obecność i odwróciłam się. W progu kuchni stała babcia.
-Nie sądziłam, że dożyję drugiego ślubu własnej córki - powiedziała i pokręciła głową.
-Uwierz mi babciu, ja też - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Widać, że jest szczęśliwa. Ten wyjazd naprawdę dobrze wam zrobił. Potrzebowałyście zmiany otoczenia. 
-Też tak uważam.. - usiadłam przy stole - chociaż na początku wcale nie było mi łatwo. 
-Och, kruszynko - uśmiechnęła się ciepło - początki zawsze są ciężkie. Założę się, że dla Alice to też wcale nie było takie proste. Ale ważne jest to, że teraz jesteś szczęśliwa. Bo chyba jesteś, prawda? - spytała podejrzliwie.
-Nawet bardzo.. poznałam wielu wspaniałych ludzi i dwie najlepsze przyjaciółki. 
-Nie zapominaj o swojej miłości - puściła do mnie oko.
-Słucham..? - popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-Kochanie, wcale nie jestem taka zacofana jak ci się wydaje. Wiem, co to jest Internet. 
Po tych słowach uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. Nie miałam zbyt wiele czasu na przemyślenia. Było już naprawdę bardzo późno, więc poszłam do swojego dawnego pokoju, który został zamieniony na gabinet. Stało tam kilka mebli, biurko, skórzany fotel i ogromne lustro. Wzięłam do ręki swoją sukienkę i dokładnie się jej przyjrzałam. Miała jasny kremowy kolor i była lekko obszyta czarną koronką. Jedno ramie zostawało odsłonięte, a na drugim był długi rękaw. Uśmiechnęłam się sama do siebie i szybko się przebrałam. Dobrałam biżuterię, a na nogi włożyłam wysokie czarne szpilki. W końcu stanęłam przed wielkim lustrem, żeby zobaczyć efekt końcowy. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kompletnie się nie poznałam. Włosy miałam wysoko upięte, a kilka kosmyków opadało mi na twarz. Makijaż był lekki i subtelny, ale dodawał mi uroku. Sukienka leżała idealnie i podkreślała moją szczupłą talię, a szpilki dodatkowo wydłużyły mi nogi. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i usłyszałam wołanie mamy. Nadszedł czas. Powoli zeszłam po schodach a wszyscy patrzyli tylko na mnie. Chwalili mnie i mówili, że wyglądam wspaniale. Stanęłam twarzą w twarz z mamą. Miała na sobie krótką białą sukienkę bez szelek i kremowe szpilki. Do tego jedwabny sweterek i mały bukiecik. 
-Kochanie, wyglądasz prześlicznie - powiedziała.
-Ty również mamo - odpowiedziałam z uśmiechem - mam nadzieję, że ty i Pablo będziecie szczęśliwi. Życzę wam dużo szczęścia i miłości. Pablo - zwróciłam się do niego - mam nadzieję, że będziesz kochał moją mamę tak samo, jak tata. 
-Obiecuję - powiedział i lekko mnie przytulił.
-Cassidy, zanim pojedziemy mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość - powiedziała matka - jestem w ciąży. 
Spojrzałam na nią zdziwiona. Ale po chwili na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i rzuciłam jej się na szyję.
-Naprawdę?! - pisnęłam - To wspaniale! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!
-Ja również się cieszę. 
W końcu wsiedliśmy do białego kabrioletu, który miał zawieźć nas pod urząd cywilny. Na miejscu czekała już Patricia, przyjaciółka mamy jako świadkowa i jakiś mężczyzna (zapewne świadek Pabla). Reszta gości miała czekać na sali.  Weszliśmy do małej sali i uroczystość się rozpoczęła. Cały czas przyglądałam się mamie. Z jej twarzy nie wyczytałam nic, poza miłością, szacunkiem i zaufaniem. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Pablo z pewnością nie mógł zastąpić mi ojca, ale z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej. Kiedy uroczystość dobiegła końca, pojechaliśmy prosto do sali, w której czekali wszyscy goście. Najpierw weszli świadkowie, a za nimi ja z mamą i Pablem. Przy jednym ze stolików od razu zauważyłam cały zespół i dziewczyny. Patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Zauważyłam puste miejsce obok Harrego i szybko do nich podeszłam.
-Hej - powiedziałam - czemu macie takie dziwne miny? coś nie tak? 
-Wyglądasz.. - zaczął Harry - wyglądasz.. przepięknie.. "You don't know you're beautiful" - zaśpiewał cicho i czule mnie pocałował. 
-"Thats what makes you're beautiful" - zawtórowała mu resztya zespołu.
-Dziękuję. 
Dopiero w tym momencie zauważyłam dziewczynę siedzącą obok Liama. 
-Cassidy, to jest Danielle - przedstawił ją.
Podałam jej rękę i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Hej, miło cię poznać. 
-Ciebie również - odwzajemniła uśmiech - Liam wiele mi o tobie mówił.
-Jeżeli powiedział cokolwiek złego to wiedz, że to nieprawda.
Po życzeniach i toaście wróciliśmy do stolika. Na scenę wszedł jakiś zespół i zaczął grać znane piosenki. Przy naszym stoliku zgromadziło się wiele dziewczyn, fanek One Direction. Przewróciłam oczami i razem z dziewczynami poszłyśmy tańczyć. Żałowałam, że nie było z nami Noemi, ale wyleciała z rodzicami na Hawaje. Zatopiłam się w muzyce. Razem z Jamie, Megan, Jess i Danielle zaczęłyśmy się wygłupiać i robić głupie pozy. W końcu dołączyli do nas chłopcy. Nadszedł czas na wolny kawałek, więc zarzuciłam Harremu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłam. 
-Jesteś wyjątkowa - szepnął mi do ucha - i niesamowita. I kocham cię jak wariat. 
-Też jesteś niesamowity - odpowiedziałam - i kocham cię najbardziej na świecie.
Nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. W końcu zespół przestał grać, więc wróciliśmy na swoje miejsca. Przypomniał mi się moment, kiedy śpiewałam u chłopaków "No one" i wpadłam na genialny pomysł.
-Niall, mogę mieć do ciebie prośbę? - spytałam go. 
-Proś o co chcesz - powiedział z uśmiechem.
-Świetnie.
Odciągnęłam go od stolika i ruszyłam w kierunku sceny. 
-Co chcesz zrobić? - zapytał. 
-Zobaczysz.
Pociągnęłam go za sobą i weszłam na scenę. Podeszłam do wokalistki i gitarzysty z małą prośbą. Zgodzili się bez problemu i nawet udostępnili nam gitarę akustyczną.
-Mam ci zagrać? - zapytał. 
-A mógłbyś?
-Oczywiście.
-Jesteś najlepszy! - pocałowałam go w policzek. 
Usiadł na wysokim taborecie z gitarą w ręku, a ja stanęłam przy mikrofonie. Pierwszy raz od kilku lat. Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu, ale postanowiłam to zignorować. Postukałam w mikrofon i wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku. 
-Witam wszystkich, mam nadzieję, że bawicie się świetnie. Chciałabym zaśpiewać piosenkę, która zawsze kojarzyła mi się z tatą, którego niestety już nie ma. Jest to ulubiony utwór mojej mamy i zawsze kojarzył mi się z dobrymi chwilami mojego życia. Dedykuję ją mamie i Pablowi. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. Na gitarze Niall Horan. 
Pochyliłam głowę i usłyszałam lekkie brzmienie gitary. 
-"I just want you close, when you can stay forever.." - zaczęłam. 
Po kilku słowach zamknęłam oczy i całkowicie zatopiłam się w muzyce. Liczyła się tylko ona. Przed oczami pojawił mi się obraz mnie i taty, siedzących razem w garażu. Przypomniały mi się wszystkie jego lekcje i wskazówki, których mi udzielał. Przez chwilę zapomniałam, że to Niall grał na gitarze i wyobraziłam sobie, że to tata. Wszystkie swoje uczucia wlałam w tą piosenkę. W końcu skończyłam i otworzyłam oczy. Mama i Pablo stali pod samą sceną. 
-Dziękuję - powiedziałam, ukłoniłam się i zeszłam ze sceny, a Niall zaraz za mną. 
Podeszłam do mamy i zauważyłam, że jest cała zapłakana. 
-Cassidy.. dziękuję. To było naprawdę wspaniałe.. i naprawdę cudownie było znów usłyszeć, jak śpiewasz - powiedziała przez łzy - naprawdę bardzo cię kocham, pamiętaj o tym. 
-Nigdy o tym nie zapomniałam mamo - powiedziałam i ją przytuliłam. 

____________________
Został mi już tylko epilog i to już koniec. 
Jutro lub w czwartek zabieram się za nowego bloga :) 
"Only You ♥" :) 
Obiecuję, że będzie o wiele ciekawszy niż ten. Zapraszam do czytania :) 
Directionerka55 

niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 28

Rano obudziłam się na kanapie w salonie. Z kuchni słychać było czyjeś śmiechy, więc wstałam i poszłam prosto do niej. Jamie, Megan i Jess siedziały przy stole pochylone nad laptopem.
-Emm, co robicie? - zapytałam i pochyliłam się nad nimi.
Zobaczyłam stronę ze zdjęciami z ostatniego koncertu, gdy Harry mnie przepraszał i do siebie wróciliśmy. Zatrzymały się na zdjęciu, na którym Harry wyglądał, jakby chciał kogoś zjeść.
-Musisz coś zobaczyć - powiedziała Jess i włączyła zdjęcie mnie i Harrego całujących się na scenie.
-Jesteście tacy słodcy! - pisnęła Jamie.
W końcu wyłączyły laptopa i przygotowałyśmy sobie tosty. Kiedy zajadałyśmy Megan zapytała Jess:
-Tak właściwie, to do kiedy zostajesz w Londynie?
-No.. cóż.. Wylatuje w poniedziałek, po ślubie mamy Cass. Mam już bilet i w ogóle. Tak szczerze, to nie chce mi się wracać do tego nudnego życia w Sydney - skrzywiła się - bez Cassidy, wszystko jest jakieś inne i bez sensu. Patrzę na te wszystkie miejsca, gdzie zawsze spędzałyśmy razem czas i chce mi się płakać..
-A co z Erickiem? - zmieniłam temat. Nie chciałam rozmawiać o jej wyjeździe.
-Byłam z nim aż tydzień - powiedziała z niesmakiem - zerwaliśmy w dniu mojego odlotu.
-Tydzień? - spytała Jamie zdziwiona - tylko?
-No.. cóż.. - zawahała się - podobał mi się od podstawówki. Wiem, że to głupie, ale kiedy w końcu się umówiliśmy to byłam szczęśliwa jak nigdy! No, a potem okazało się, że oprócz mnie ma jeszcze 2 dziewczyny. Nadal planujemy małą zemstę, ale na razie nic nie mamy.
-Co za świnia - stwierdziła Megan - nie pojmuje, jacy idioci żyją na tym świecie.
-Ta.. - mruknęłam.
-No, ale nieważne - powiedziała Jess i się uśmiechnęła - dzisiaj koncert! Mój pierwszy koncert! W dodatku z wejściem za kulisy! Jaram się!
Cieszyła się jak małe dziecko. Aż miło było patrzeć, bo dawno nie widziałam jej w takim stanie.
-A właśnie! - podjęła temat Jamie - na urodzinach Cass praktycznie cały czas spędzałaś z Louisem. Czy jest coś o czym nie wiemy?
Jessica się zarumieniła.
-No.. wiecie.. no bo on jest taki słodki i w ogóle.. zawsze chciałam go poznać..
-Oj, nie musisz się tłumaczyć - powiedziałam - widać, że ci się podoba.
-Nie zaprzeczę..
Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Po śniadaniu rozeszłyśmy się do swoich pokoi, żeby przygotować ciuchy na koncert. Jess poszła ze mną i wyrzuciła na środek wszystkie swoje ciuchy z walizki.
-Nie mam pojęcia co na siebie włożyć! - jęknęła.
-Nie przejmuj się tym tak - powiedziałam - włóż cokolwiek.
Otworzyłam swoją szafę i szybko przejrzałam jej zawartość. Nie zamierzałam się specjalnie stroić, ważna była dobra zabawa. W końcu wybrałam idealne ciuchy, a Jess nadal klęczała przed wielką stertą ciuchów ze zrezygnowaną miną.
-Tragedia.. czemu nie wzięłam nic lepszego?! - rzuciła we mnie jedną z bluzek i położyła się na dywanie.
-Jess, czasami zachowujesz się jak pięciolatka.
Podeszłam do wielkiej sterty ubrań i po 10-ciu minutach wybrałam jej idealny strój.
-Jesteś niesamowita - powiedziała - nie wpadłabym na takie dopasowanie.
Przytuliła mnie mocno i usiadła na łóżku.
-Wciąż nie mogę uwierzyć, że ich poznałam - powiedziała po chwili - ty to masz szczęście. Masz ich na co dzień.. a nawet ich nie lubiłaś! Chciałabym tu zamieszkać..
-Naprawdę będę za tobą tęsknić! Ale najważniejsze, że jesteś teraz tutaj.
-Tak.. wiem. - uśmiechnęła się do mnie smutno.
Dzień mijał w miarę szybko. Harry dzwonił kilka razy, żeby potwierdzić, że podjadą po nas o 20:00.
W końcu nadszedł czas na przygotowania. Wzięłam szybki prysznic, a Jess umalowała mnie i ułożyła mi włosy. Tak jak dawniej. Poczułam ogromne ciepło w sercu. Przypomniały mi się wszystkie wieczory przed imprezami, kiedy nawzajem się malowałyśmy i czesałyśmy. Było przy tym sporo śmiechu i kłótni i praktycznie zawsze przychodziłyśmy spóźnione. Zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo brakowało mi tych chwil.
-Brakowało mi tego - powiedziała Jess, jakby czytała mi w myślach.
-Mi też.
W końcu wyszłyśmy z mojego pokoju i czekałyśmy na dziewczyny w kuchni. Przyszły po kilkunastu minutach.
-Gotowa? - zapytałam Jess.
-Jak nigdy - odpowiedziała i uśmiechnęła się.
-Wyglądacie świetnie - stwierdziła Megan.
-Wszystkie wyglądamy świetnie - poprawiła ją Jamie i również się uśmiechnęła.
W końcu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Po chwili do kuchni wszedł Harry. Objęłam go i pocałowałam czule.
-Gotowe? - zapytał.
-Oczywiście - powiedziała Jamie.
Harry skinął na nas i wyszłyśmy z mieszkania. Zeszłyśmy po długich schodach i wyszłyśmy na świeże, nocne powietrze.
-Moje panie, limuzyna czeka - powiedział Harry i się skłonił.
I wcale nie żartował. Pod naszym blokiem stała zaparkowana czarna limuzyna. Otworzyłyśmy usta ze zdziwienia.
-Limuzyna? Skąd wzięliście limuzynę? - zapytała Jess.
-Wynajęliśmy - powiedział i puścił do niej oko - musieliśmy znaleźć wóz, który pomieściłby naszą dziesiątkę.
-Dziesiątkę? jest nas 9 - powiedziałam.
Ale nie musiałam czekać na odpowiedź, bo w tym samym momencie z auta wysiadła Noemi. Przywitałyśmy się z nią, uściskałyśmy się i przedstawiłyśmy jej Jessicę. Od razu znalazły wspólny język.
-Też się tak stresujesz? - spytała Jess.
-I to jak! Ale oni są naprawdę fantastyczni. Moje przyjaciółki o mało nie padły z wrażenia jak im powiedziałam, że mam wejściówkę za kulisy, a na koncert pojadę z nimi!
-No to jedźmy, bo naprawdę nie mogę się doczekać!
Zaczęły piszczeć i skakać. W końcu wsiedliśmy do limuzyny, przywitałyśmy się z resztą i pojechaliśmy pod wielką aulę. Tobias zaparkował z tyłu i weszłyśmy do środka. Chłopaki od razu poszli za kulisy, a my postanowiłyśmy się trochę pokręcić. Chciałyśmy w spokoju połazić, ale co jakiś czas podchodziły do nas fanki, gratulowały związku i robiły sobie z nami zdjęcia. Nie sądziłam, że stanę się taka sławna. Ale to było miłe. Nagle zauważyłam znajomą postać. Jamie chyba też, bo od razu poszła w tamtym kierunku, a my za nią.
-Cześć Ash - przywitałam się z nim - nie sądziłam, że tu będziesz.
-Wiedziałem, że tu będziecie - powiedział i spojrzał na Noemi.
Szybko ich sobie przedstawiłam i spojrzałam na zegarek.
-Jeżeli chcemy wejść za kulisy to już, bo koncert zaczyna się za pół godziny - powiedziałam.
Dziewczyny kiwnęły głowami na znak, że rozumieją.
-Będę pod sceną - obiecał Ash.
Uśmiechnęłam się do niego i poszłam w kierunku sceny. Weszłyśmy za kulisy i przywitałyśmy się z chłopakami. Rozgrzewali właśnie struny głosowe. Harry podszedł do mnie, objął w talii i przysunął do siebie. Kiedy nasze usta zamknęły się w pocałunku, poczułam przyjemny dreszczyk na plecach.
-Kocham cię - szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie też - odpowiedział również szeptem.
-Hej, amorki - krzyknął Liam - nie przy ludziach.
-Zazdrosny? - powiedział Harry i znowu mnie pocałował.
Kiedy spojrzałam w lewo, zobaczyłam Zayna i Jamie. Również się całowali i szeptali czułe słówka. Ręka Zayna była na tyłku Jamie, a jej się to chyba podobało. Niall i Megan też stali objęci i zacięcie o czymś dyskutowali. W końcu zobaczyłam Jess. Stała z Louisem i wpatrywała się w niego jak w jakiś obrazek. Rozmawiali o czymś i śmiali się. Liam rozmawiał przez telefon. Zapewne ze swoją dziewczyną, którą miałam poznać za 3 dni.
-Chłopaki, 5 minut! - krzyknął ktoś z obsługi.
Niechętnie odsunęłam się od Harrego i podeszłam do dziewczyn.
-Będziemy pod samą sceną - powiedziałam i wyszłyśmy.
Dzięki ochroniarzowi dostałyśmy się na najlepsze miejsca pod sceną. Po chwili dołączył do nas Ash. Nie miałam pojęcia, jak udało mu się przepchać do nas przez taki tłum. W końcu koncert się rozpoczął i zespół wyszedł na scenę.
-Dobry wieczór Londyn! - krzyknął Liam na co odpowiedział mu wielki pisk fanek.
-Ten koncert dedykujemy wszystkim fanom! Jesteście najlepsi! - krzyknął Zayn. I znowu pisk.
-A szczególnie pięciu najwspanialszym dziewczynom, dzięki którym nasze życie jest takie cudowne! - krzyknął Harry i na naszą piątkę skierowała się wielka lampa. Popatrzyłyśmy na siebie podekscytowane.
-Cassidy Whont, Jamie Ross, Megan Manson, Jessica Cartez i Noemi Johnson!
Wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć nasze imiona. Poczułam się jak jakaś gwiazda na premierze najnowszego filmu. Zespół zaczął śpiewać. Koncert rozpoczął się piosenką "Up all night". Bawiłyśmy się naprawdę świetnie. Kątem oka zauważyłam, że przez cały koncert Ash bawił się z Noemi i nawet na chwile nie spuścił z niej wzroku. Uśmiechnęłam się na ten widok. Może w końcu znalazł dziewczynę, z którą mógł być szczęśliwy? Życzyłam mu tego z całego serca.


Cassidy

Jessica

   Jamie

 Megan

 Noemi

_______________________
Powoli będę kończyć tego bloga. Niestety :(
Ale mam zamiar zabrać się za następny. Nie wiem tylko czy mi się to uda. :)
Dziękuję wszystkim czytelnikom :) 
I miłego czytania ♥ 

czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 27

Kiedy wstałam rano, Harry ciągle spał. Nie mogłam uwierzyć, że TO zrobiliśmy. Ale gdy tylko myślałam o ostatniej nocy, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Byłam zakochana. I szczęśliwa. Jak najciszej wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w bieliźnie wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy Harrego jedną z jego koszul i zarzuciłam na siebie. Spojrzałam na niego ostatni raz i zeszłam do kuchni. Zastałam tam Jamie, siedzącą przy stole ze szklanką soku pomarańczowego. Przywitałam się z nią i również nalałam sobie szklankę soku., po czym usiadłam naprzeciwko niej. Miała podkrążone oczy i zmęczoną twarz.
-Impreza się udała - powiedziałam - naprawdę nie wiem, jak mam wam dziękować.
Jamie uśmiechnęła się do mnie.
-Przecież wiesz, że nie ma za co - powiedziała - naprawdę bardzo nam ciebie brakowało.
Przyjrzałam się jej uważniej. Coś mi nie pasowało. Wyglądała tak, jakby chciała mi o czymś powiedzieć, ale się tego bała.
-Jamie? - zapytałam - wszystko w porządku? coś się stało? pokłóciłaś się z Zaynem?
-Nie, coś ty. Z Zaynem wszystko w porządku..
-Więc o co chodzi?
Nie odpowiedziała mi. Schyliła tylko głowę.
-Jamie, przecież widzę, że coś jest nie tak. Proszę cię, porozmawiaj ze mną.
-No dobrze - powiedziała w końcu - czy ty wiesz kto był zamieszany w twoje porwanie?
Spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem. Nie spodziewałam się takiego pytania.
-Matt i Caroline, a dlaczego o to pytasz?
-Tak jak myślałam - pokręciła głową - chodzi o to... że... w to był zamieszany też Ash..
W jednej chwili poczułam jak napinają mi się wszystkie mięśnie. Zmroziło mnie. Zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Ash? Przecież to niedorzeczne! Niedawno obiecywał mi, że już nigdy nie zrobi mi niczego złego.
-O czym ty mówisz?
-Wiem, że to głupie.. ale czuję się winna.. tak jakbym sama była w to zamieszana.. w końcu to mój brat.. ale przysięgam ci, on nigdy nie zrobił czegoś podobnego! Nie powinnam go tłumaczyć, ale.. martwię się.. wszystko się tak zagmatwało.. pogubiłam się w tym wszystkim..
-Jamie.. - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy - ostatnio zrozumiałam wiele rzeczy. Ash ani razu nie przyszedł do piwnicy. Słyszałabym go.. może wkręcił się w to, a potem żałował.. nie wiem tego.
-Pomógł nam cię uratować.. powiedział gdzie jesteś..
-Więc postąpił słusznie. Nie masz się czym przejmować. Nie zamierzam już więcej z nikim się kłócić. Ash na początku był moim wielkim przyjacielem. Potem wszystko się pokomplikowało. Ja się pogubiłam i on pewnie też. Zapomnijmy już o tej sprawie. Nie wracajmy do tego. Życie biegnie naprzód.
-Więc.. będziesz w stanie mu wybaczyć? ten ostatni raz? - zapytała niepewnie.
 -Myślę, że tak. Wolę mieć w nim przyjaciela, a nie wroga. Zastanów się, czy ty będziesz w stanie mu wybaczyć.
-Jest moim bratem.. nie rozumiem go.. nie wiem jak mógł! Ale mimo wszystko go kocham..
-Więc sprawa załatwiona. Koniec tematu.
Jamie w końcu się uśmiechnęła. Po chwili do kuchni weszła Jessica.
-Czy tylko mnie tak wszystko cholernie boli? - zapytała z grymasem.
-Wiesz.. my nie spałyśmy na podłodze - powiedziała Jamie i obie wystawiły sobie język.
Kilka minut później dołączyła do nas również Megan i zaczęłyśmy przygotowywać śniadanie. Co jakiś czas rzucałyśmy w siebie kawałkami ogórków czy sałaty, ale w końcu udało nam się zrobić całą masę kanapek. Chłopaków nadal nie było.
-Cholerne śpiochy - powiedziała Megan - może by ich jakoś obudzić?
-Wierzysz w cuda? - zapytałam z udawaną ironią.
-Uda się jak połączyły siły - stwierdziła Jess - Niall i Louis śpią w salonie. Najpierw zajmiemy się nimi. Później Liam, Zayn i na koniec Harry. Wchodzicie w to?
Pokiwałyśmy zgodnie głowami poszłyśmy do salonu. Tak jak mówiła Jess, Niall i Lou spali w najlepsze na kanapie.
-Czekajcie! - powiedziała Megan i gdzieś pobiegła.
Po chwili wróciła z trzema kredkami do oczu.
-Skąd to masz? - spytałam.
-Zawsze noszę w torebce. Zróbmy z nich koty!
Podała mi i Jamie kredki i wzięłyśmy się do pracy. Narysowałyśmy im plamki na nosie, wąsy i słodki uśmieszek. Na czole napisałyśmy "jestem słodziak!". Nawet nie drgnęli. W końcu stanęłyśmy w szeregu i zaczęłyśmy piszczeć jak najgłośniej potrafiłyśmy. Obudzili się natychmiast i spadli z kanapy jeden na drugiego.
-Co jest? - spytał Louis - zobaczyłyście szczura czy co?
-Bardzo śmieszne Lou - skwitowała Megan.
To samo zrobiłyśmy z resztą chłopaków. Wszyscy zareagowali tak samo. Kiedy w końcu usiedliśmy w kuchni, zaczęli się sobie przyglądać.
-Masz wąsy! - krzyknął Harry do Zayna.
-Ty też!
Wybiegli prosto do łazienki i wrócili z udawanym oburzeniem.
-Nasze kociaki - powiedziałam i pocałowałam czule Harrego.
-Zrewanżujemy się - powiedział Zayn i wziął Jamie na ręce.
Harry wziął mnie, Niall Megan a Louis Jess. Zaczęłyśmy piszczeć, ale oni wybiegli z domu i skierowali się do tylnego ogrodu, gdzie stał basen.
-Nie zrobicie tego! - krzyknęłam.
-Nie? To patrz! Chłopaki na trzy! Raz, dwa, trzy! - krzyknął Zayn.
Wszystkie cztery wylądowałyśmy w lodowatej wodzie. Po chwili oni zrobili to samo. Wskoczyli do nas i próbowali złapać. W końcu znalazłyśmy się pułapce, bo otoczyli nas ze wszystkich stron. Zaczęłyśmy się śmiać.
-Okej, okej! Przepraszamy! - pisnęła Jamie.
-Nie można było tak od razu? - zapytał Harry.
W końcu cali mokrzy wyszliśmy z basenu i wróciliśmy do domu. Zjedliśmy śniadanie i przebraliśmy się w suche ciuchy. Chłopcy jechali do studia, więc pożegnałyśmy się z nimi i wróciłyśmy do mieszkania. Długo nie zaznałyśmy spokoju, bo ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i stanęłam naprzeciwko Asha. Bez słowa wpuściłam go do środka. Jamie i Megan spojrzały na niego nieufnie, a Jess umknęła wzrokiem.
-Co tu robisz? - syknęła Megan.
-Ja się tym zajmę - powiedziałam i zaprowadziłam go do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku.
-Słucham? Po co przyszedłeś? - zapytałam.
-Cassidy, przepraszam cię - powiedział i mogłabym przysiąc, że w oku zakręciła mu się łza - robiłem wiele głupich rzeczy, ale wiem, że teraz ostro przesadziłem.. nie mam pojęcia co mnie podkusiło żeby zadawać się z Mattem.. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, to uwierz mi, zrobiłbym to! Naprawdę, okropnie cię przepraszam.. jestem zwykłym palantem i idiotą.. jeżeli powiesz, że nigdy więcej nie chcesz widzieć mnie na oczy, to obiecuję, że zniknę.. zapomnisz o mnie i będzie w porządku.. proszę cię, tylko ostatni raz się do mnie odezwij!
-Posłuchaj Ash - zaczęłam - to, co zrobiliście przekroczyło wszelkie granice. Absolutnie wszystkie. Zachowaliście się jak jakieś dzieciaki! Ale.. ostatnio zrozumiałam, jak wiele znaczą dla mnie przyjaciele. Że są najważniejsi. Nie zapomnę o tym, co zrobiłeś. Nigdy też do końca ci nie zaufam. Ale wybaczę. Przynajmniej się postaram.
-Naprawdę? - spojrzał na mnie jakby nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał -  naprawdę będziesz w stanie kolejny raz mi wybaczyć?
-Myślę, że tak. Ale pamiętaj: tego co zrobiłeś nigdy nie wymażesz z mojej głowy.
-Dziękuję.. - szepnął.
Podeszłam do niego i przytuliłam. Tak jak dawniej, gdy jeszcze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Gdy nie było jeszcze żadnych problemów. Tęskniłam za tym. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Nie miałam pewności co do tego, czy podjęłam słuszną decyzję. Ale każdy zasługuje na drugą szansę. W końcu wyszliśmy z mojego pokoju. Ash spojrzał na Jamie błagalnym wzrokiem, a ja się do niej uśmiechnęłam. W końcu z oczu pociekły jej łzy i zarzuciła mu ręce na szyję.
-Obiecaj, że skończysz z głupotą! - zażądała.
-Obiecuję.
Miło było patrzeć na to, jak znowu zachowują się jak dobre rodzeństwo. Kiedy Ash wyszedł, we 4 usiadłyśmy w salonie i włączyłyśmy film na DVD. Do końca dnia nie wyszłyśmy z mieszkania i cieszyłyśmy się każdą spędzoną ze sobą chwilą..

środa, 9 maja 2012

Rozdział 26

W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień wypisania ze szpitala. Od 3 dni potwornie się nudziłam, bo Noemi właśnie wtedy wróciła do domu. Obiecałyśmy sobie, że spotkamy się na najbliższym koncercie. Kiedy opuszczałam mury szpitala, czułam wielką ulgę. Siedziałam w samochodzie mamy i kierowałyśmy się prosto do mojego mieszkania, gdzie czekały na mnie dziewczyny. Do ślubu został już tylko tydzień i mama wpadła w szał przygotowań. Cały czas rozmawiała przez telefon i zamawiała jedzenie i catering. W czwartek i piątek miałyśmy pomagać przy dekorowaniu sali i wprost nie mogłyśmy się doczekać. Wszyscy goście potwierdzili przybycie, więc czekało nas sporo roboty. Nie mogłam doczekać się chwili, gdy wejdę do mieszkania i w końcu znajdę się w swoim pokoju. Obrazy piwnicy ciągle zaśmiecały mi głowę, ale starałam się myśleć o czym innym. A miałam o czym. W końcu matka zaparkowała obok mojego bloku. Pocałowałam ją w policzek i szybkim krokiem pokonałam wszystkie schody. Stanęłam przed drzwiami i otworzyłam je. Panowała tam całkowita ciemność, choć było dopiero południe. Zamknęłam drzwi i włączyłam światło. I w tym momencie przeżyłam szok. Jamie, Megan i chłopaki stali na środku salonu z wielkim tortem w ręku.
-Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy.
Przez chwilę stałam i nie mogłam wydusić z siebie słowa. Po chwili jednak zaczęłam skakać i ucałowałam wszystkich. Zwłaszcza Harrego, który wziął mnie w ramiona i długo nie chciał wypuścić.
-Przez to całe zamieszanie nie świętowaliśmy twoich urodzin - powiedziała Jamie - wszystkiego najlepszego Cass!
-Boże.. nie wiem co powiedzieć.. - zająkałam się a z oczu poleciały mi łzy - jesteście wspaniali!
Cała 7-emka zaśpiewała mi "Happy birthday". Zdmuchnęłam świeczkę i zaczęłam się śmiać. Wszystko było wspaniałe. Wszyscy po kolei złożyli mi życzenia i wręczyli prezenty. Podziękowałam wszystkim i w końcu usiedliśmy w salonie z kawałkami tortu w rękach.
-Mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę - powiedziała Megan.
Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc. Po chwili jednak przeżyłam następny szok. Do pokoju weszła.. Jessica! Natychmiast zerwałam się z kanapy, podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.
-O Boże Jess co ty tu robisz?! - zapytałam.
-Miłe powitanie, dzięki - uśmiechnęła się.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
Usiadłyśmy na podłodze obok wszystkich.
-Przyleciałam dzisiaj rano. Te całe urodziny to pomysł Jamie i Megan. Są naprawdę świetne, tylko pozazdrościć takich przyjaciółek, naprawdę. Twoja mama podała mi twój adres, a z dziewczynami szybko znalazłam wspólny język. No.. nie tylko z dziewczynami - mówiła Jess i spojrzała na chłopaków.
-Z nami też - powiedział Zayn - bo w końcu, jesteśmy zajebiści panowie.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Podczas gdy my rozmawialiśmy, Niall pożerał już piaty kawałek tortu.
-Horan, ty to chyba nie masz dna - powiedział Louis i poczochrał mu włosy.
-Ej! Nie moja wina, że to jest takie pyszne!
Rozległo się pukanie do drzwi i po chwili w salonie pojawiła się moja mama i Pablo. Oni również złożyli mi życzenia i przysiedli się do nas. Panowała naprawdę wspaniała atmosfera. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem. Nie mogłam uwierzyć w to, że Jess naprawdę przyleciała.
-Jak idą przygotowania do ślubu pani Whont? - zapytał Harry.
-Och, cudownie - moja matka uśmiechnęła się - wprost nie mogę się już doczekać. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek wyjdę za mąż, ale.. no cóż. Widocznie tak miało być.
-Każdy ma prawo do szczęścia - powiedział Liam z uśmiechem.
-Całkowicie się z tobą zgadzam - powiedział Pablo i pocałował mamę w policzek.
-Pójdę po coś do picia - zaproponowałam i wyszłam do kuchni.
Po chwili za moimi plecami pojawił się Liam.
-Cass.. mam sprawę.. - powiedział.
-Dajesz - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam przy stole.
-No bo.. poznałem taką dziewczynę i naprawdę bardzo ją lubię.. czy.. czy to byłby jakiś problem gdyby przyszła ze mną na ślub? jeżeli tak, to nie ma sprawy, wszystko rozumiem..
-Jasne, że nie ma problemu! - powiedziałam - przyprowadź ją, naprawdę chętnie ją poznam.
-Dzięki, jesteś najlepsza.
Uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do niego i przytuliłam.
-Ej stary, nie podbieraj mi dziewczyny! - usłyszałam za sobą głos Harrego.
-Zazdrosny? - zapytałam z błyskiem w oku.
-No a jak myślisz? - zapytał niewinnie i udał smutną minę.
Oderwałam się od Liama, podeszłam do Hazzy i czule pocałowałam w usta.
-Kocham tylko ciebie Styles, jasne? - zapytałam.
-Jak słoneczko - puścił mi oko.
Nalałam do dzbanka mrożonej herbaty. Liam wziął szklanki i wróciliśmy do salonu. W całym domu rozległa się piosenka "what makes you beautiful" i wszyscy zaczęliśmy się wygłupiać. Skakaliśmy, tańczyliśmy i robiliśmy różne pozy, a moja mama kręciła wszystko moją kamerą. Po tej piosence było "one thing" i "stole my heart". W końcu wykończeni usiedliśmy z powrotem na dywanie.
-Na nas już pora - powiedział Pablo - ale wy bawcie się dalej.
Pożegnaliśmy się z nimi, a gdy wyszli Zayn powiedział:
-Może przeniesiemy imprezę do nas? Jest więcej miejsca i.. możliwości.
Nikt nie miał nic przeciwko, więc szybko zebraliśmy się i pojechaliśmy do ich domu. Widziałam jaka Jess była podekscytowana i uśmiechnęłam się. Obiecałam jej, że pozna Louisa. A poznała wszystkich, więc musiała być naprawdę szczęśliwa. Naprawdę bardzo się cieszyłam, że była teraz ze mną. W końcu było prawie jak dawniej. W końcu wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu chłopaków.
-To.. wasz... dom?! - zapytała Jess i szeroko otwarła usta.
Zaśmiałam się pod nosem, ale zapewne sama tak wyglądałam, gdy po raz pierwszy tu weszłam.
-Tak - odpowiedział jej Louis, a ona lekko się zarumieniła - czuj się jak u siebie!
Zayn włączył muzykę i po chwili cały dom się nią wypełnił. Zaczęliśmy tańczyć. W mgnieniu oka na stole znalazło się mnóstwo przekąsek i alkoholu. Zaczęła się zabawa.

.~*~ .

No tak, impreza dobiegła końca. Niall i Louis leżeli pijani na kanapie. Zayn i Jamie już dawno zniknęli, Liam też już spał. Jessica siedziała obok Louisa. Na jej twarzy widziałam zmęczenie. Wyglądała tak, jakby sama zaraz miała zasnąć u jego boku. O dziwo tylko ja i Harry byliśmy jeszcze na tyle przytomni, żeby myśleć logicznie. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc tak zmęczonych przyjaciół. Impreza naprawdę się udała. Nagle Harry jedną ręką mocno objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nie zdążyłam zareagować, gdy wpił swoje usta w moje wargi i zaczął delikatnie je muskać. Po chwili wyszliśmy na taras, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, bo w domu roznosił się zapach alkoholu i papierosów. Wtuliłam się w niego mocno i oparłam głowę na jego ramieniu. Uwielbiałam to, gdy byliśmy sam na sam o takiej porze, gdy wszystko milkło. Harry zaczął opowiadać mi śmieszne momenty z życia ich zespołu i co jakiś czas wybuchałam śmiechem. W końcu z powrotem weszliśmy do domu. Odwróciłam się do Harrego przodem i już chciałam o coś zapytać, kiedy ten podszedł do mnie i zaczął namiętnie całować. Już po chwili całowaliśmy się coraz bardziej zachłannie. Nie myślałam o niczym. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze. Hazza wziął mnie na ręce i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w jego pokoju, gdzie położył mnie na łóżku. Cały czas całował mnie tak cudownie. Nawet nie zorientowałam się kiedy zaczął pieścić dłońmi moje uda i brzuch. Było mi tak dobrze! Kompletnie przestałam myśleć i rozpięłam jego koszulę. Po chwili zdarliśmy z siebie ubrania, a dalej samo się potoczyło.. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy wtulona w jego pierś..

________________
Ten rozdział by nie powstał gdyby nie pomoc Caroline :D 
Więc dziękuję ci bardzo ♥ 
Liczę na to, że pomożesz mi jeszcze nie raz ; ) 
Miłego czytania ;) 

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 25

Od tygodnia codziennie odwiedzaliśmy Cassidy w szpitalu. Megan wciąż się do mnie nie odzywała. Traktowała mnie jak powietrze. Wiem, że powinnam była jej powiedzieć. Miała pełne prawo wiedzieć o tym, co działo się z Cass. Miałam wielkie wyrzuty sumienia. Może po prostu za bardzo martwiłam się o nie obydwie? Już sama pogubiłam się w tym wszystkim. Mama Cassidy od rana do wieczora siedziała przy jej łóżku ze łzami w oczach. Z każdym dniem wyglądała na coraz bardziej zmartwioną. Do jej ślubu zostało już niewiele czasu, ale nie miała teraz głowy do przygotowań. Dzisiaj skończył jej się urlop, więc z bólem wróciła do pracy. Miałam już dość siedzenia w pustym mieszkaniu. Megan ciągle była u rodziców, ale nawet gdyby była ze mną, to i tak nie odezwałaby się słowem. Zayn kazał mi odpoczywać, ale nie miałam pojęcia po czym. Jedyną osobą, z którą ostatnio bez przerwy rozmawiałam (oprócz chłopaków) była Noemi. Ta śliczna długowłosa brunetka wzbudziła we mnie wielką sympatię. Na wszystko patrzyła przez różowe okulary i na każdy problem miała jakieś wytłumaczenie. Ostatnio była bardzo szczęśliwa, bo spełniło się jej wielkie marzenie, żeby spotkać One Direction. Z tego co wiedziała, bo chłopcy też ją polubili. Wstałam z łóżka, zarzuciłam na plecy czarny sweterek, włożyłam w uszy słuchawki, włączyłam "gotta be you" i wyszłam z mieszkania. Szłam powoli chodnikiem. Nigdzie się nie spieszyłam i uśmiechałam się za każdym razem, gdy w piosence słyszałam głos Zayna. Ten uroczy mulat wypełniał całe moje serce miłością. Kochałam go jak nikogo innego. Był dla mnie wszystkim. Całym moim życiem. Kiedy byłam z nim, czułam, że mogłabym zostać z nim na zawsze. Kiedy mnie całował, po plecach przechodziły mnie dreszcze. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że on również mógłby mnie pokochać. Ale jak widać, tak miało być. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Szybko się odwróciłam i spojrzałam w speszoną twarz Asha. Wyjęłam słuchawki z uszu i przyjrzałam mu się.
-Możemy pogadać? - zapytał.
-Ta.. - mruknęłam.
Przez chwilę szliśmy w całkowitym milczeniu. Zastanawiałam się, czy nie założyć z powrotem słuchawek i całkiem go nie olać, ale w końcu się odezwał:
-Jamie, przepraszam cię. Naprawdę. Nawet nie wiesz jak okropnie się teraz czuję. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, przysięgam. Gdybym tylko mógł cofnąć czas to uwierz, zrobiłbym to. Ale nie mogę. Proszę cię. Zacznij ze mną normalnie rozmawiać!
-Wiesz co? - powiedziałam ostro i zatrzymałam się - na gówno mi twoje przeprosiny. Nie wiem czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, że Cassidy od tygodnia leży nieprzytomna w szpitalu! W jej organizmie były spore ilości narkotyków, które Matt podawał jej z piciem! Gdybyśmy wtedy tam nie przyszli.. gdybyśmy spóźnili się choćby o godzinę.. to.. to już nigdy więcej byśmy jej nie zobaczyli! Umarła by w tej śmierdzącej, brudnej piwnicy! To co zrobiłeś przekroczyło wszelkie granice, rozumiesz? Nie licz na to, że kiedykolwiek będzie tak jak dawniej. Wracaj do domu i daj mi spokój. A poza tym to nie mi jesteś winny przeprosiny, tylko Cassidy. Przede wszystkim jej.
Po tych słowach odwróciłam się, założyłam z powrotem słuchawki i odeszłam zostawiając go samego. Usłyszałam pierwsze słowa piosenki "taken" i całkowicie zatopiłam się w muzyce. W końcu dotarłam pod budynek szpitala. Jak zwykle od razu skierowałam się do sali Cass. Kiedy stanęłam przed drzwiami usłyszałam czyjeś śmiechy. Na początku myślałam, że to chłopaki, ale myliłam się. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Cass i Noemi pochylone nad jakąś gazetą. Z wrażenia upuściłam swoją torbę i szeroko się uśmiechnęłam.
-Cassidy! - krzyknęłam i od razu do niej podbiegłam.
Przytuliłam ją bardzo mocno, tak jakbym miała nigdy jej nie puścić. Cassidy odwzajemniła gest. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
-Boże.. jak cudownie móc znowu cię przytulić! - powiedziałam, gdy w końcu się od siebie oderwałyśmy.
-Ciebie też Jamie - powiedziała - nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam!


[Cassidy]

 Kiedy się obudziłam, zobaczyłam nad sobą biały sufit. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem, ale po chwili zorientowałam się, że to szpital. Bolały mnie wszystkie mięśnie, ale nie zwracałam na to uwagi. 
-Obudziłaś się! - usłyszałam nieznajomy głos. 
Na łóżku obok siedziała długowłosa brunetka z uśmiechem na twarzy. Nie miałam pojęcia, kim jest. 
-Tak.. - powiedziałam niemal szeptem - czy ja cię znam? 
-Jeszcze nie - powiedziała - jestem Noemi Johnson. Wspaniale w końcu cię poznać.
-Jestem Cassidy - powiedziałam z uśmiechem.
-Wiem. Jesteś dziewczyną Harrego Stylesa. Od tygodnia praktycznie cały czas siedział przy twoim łóżku. Jamie, Zayn i reszta także. Poznałam ich wszystkich.
Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Tydzień? Leżałam w szpitalu cały tydzień? 
Po chwili do sali wszedł lekarz. Wziął mnie na jakieś badania i z powrotem wróciłam do sali. Noemi powitała mnie promiennym uśmiechem. Zaczęłyśmy rozmawiać. Była naprawdę miła i dowiedziałam się o niej wielu rzeczy. Po chwili wyciągnęła gazetę i zaczęłyśmy czytać artykuł o One Direction. Gdy tylko zobaczyłam zdjęcie Harrego, strasznie za nim zatęskniłam. Chciałam, żeby w tej chwili był przy mnie. Przytulił i pocałował.
-Ty to masz szczęśce - powiedziała Noemi - Harry naprawdę bardzo cię kocha.
-Wiem. I ja jego też. Ale mógłby się pospieszyć i w końcu tu przyjść, leń jeden.
Zaczęłyśmy się śmiać. W tym momencie otworzyły się drzwi i w progu stanęła Jamie. W jednej minucie znalazła się przy mnie i mocno przytuliła. Odwzajemniłam jej gest. Naprawdę bardzo tęskniłam za tą szaloną blondynką.
-Boże.. jak cudownie móc znowu cię przytulić! - powiedziała.
-Ciebie też Jamie - odpowiedziałam - nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam!
Przywitała się również z Noemi. Zasypała mnie gradem pytań typu "jak się czujesz?" czy "kiedy się obudziłaś?" . Odpowiedziałam na wszystkie. I znowu ją przytuliłam. Tak wspaniale było móc znów być z nią. Nagle przed oczami pojawiły mi się obrazy piwnicy. Ciemność, smród, bezradność. Zacisnęłam powieki, żeby jak najszybciej odgonić te myśli. Jedyne co pamiętałam, to jakiś dziwny napój, który podał mi Matt. Potem już tylko ciemność i szpitalny sufit. 
-Wszystko okej? - zapytała Noemi.
-Tak, tak. Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się - nie mogę się doczekać, kiedy w końcu stąd wyjdę.
-Nie licz na to zbyt szybko. Dopiero się obudziłaś - powiedziała Jamie.
-Nie ważne. Dobrze, że chociaż wy tu jesteście.
-Już niedługo - powiedziała Jamie i pokazała mi smsa od Zayna.
"Jesteśmy pod szpitalem. Zaraz będziemy. Jesteś? Kocham cię!" 
-Słuchajcie, mam pomysł - powiedziałam - położę się tak, jakbym się jeszcze nie obudziła. Udawajcie, że o niczym nie wiecie, jasne? Zróbcie smutne miny czy coś.
Pokiwały głowami na znak, że rozumieją. Położyłam się jak gdyby nigdy nic, przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Po chwili do sali weszło kilka osób.
-Fajnie, że jesteście - powiedziała Jamie smutno.
Naprawdę dobrze grała.
-Co z nią? - usłyszałam głos Harrego. 
-Nic nowego - odezwała się Noemi. 
Lekko uchyliłam oczy, żeby sprawdzić co się dzieje. Harry stał do mnie plecami, chłopaki tak samo. Po cichu wstałam z łóżka i stanęłam za nim. Poklepałam go po plecach i uśmiechnęłam się. Odwrócił się i spojrzał na mnie jak na ducha.
-Niespodzianka kochanie! - krzyknęłam i zawiesiłam mu ręce na szyi. 
Natychmiast podniósł mnie i kilka razy obrócił dookoła własnej osi ciągle powtarzając "Cassidy, kochanie, jak się cieszę!" Kiedy w końcu postawił mnie na ziemi, mocno mnie objął i pocałował. Poczułam zapach jego perfum i bliskość. Słodycz jego ust napełniała mnie rozkoszą.Mogłabym stać tak i całować go cały czas. W końcu się od siebie odkleiliśmy i przywitałam się z resztą. Przytuliłam każdego po kolei i pocałowałam w policzek. 
-Ehkem? - usłyszałam - o kimś zapomniałaś kochana.
W progu sali stała Megan.
-Megs! - krzyknęłam i w jednej chwili znalazłam się przy niej. Przytuliłam ją najmocniej ze wszystkich. - wróciłaś!
-Pewnie, że wróciłam głuptasie - powiedziała słodko - nie zostawiłabym.. was.
Spojrzała na Jamie. Wyczułam między nimi napięcie. Jednak po chwili, jakby rozpłynęło się w powietrzu. Megan podeszła do niej i przytuliła. Obie zaczęły płakać.
-Przepraszam, że nic ci nie powiedziałam! Naprawdę mi głupio! - mówiła Jamie.
-Ja też przepraszam. Nie powinnam była się tak wściekać.
W końcu wszyscy z powrotem usiedliśmy na łóżkach. Wtuliłam się w Harrego i pocałowałam go w policzek. Tak wspaniale było znów ich wszystkich widzieć. Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Przyszła też moja mama i Pablo. Kolejne powitania i uściski. Byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Wszyscy siedzieliśmy w jednej szpitalnej sali i rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic. Właśnie za to ich kochałam. O nic nie pytali, nie poganiali mnie i czekali aż sama coś im powiem. Uśmiechałam się praktycznie cały czas. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. I wiedziałam, że dzięki przyjaciołom i rodzinie mi się to uda.

poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 24

[Harry]

Kiedy dojechaliśmy pod kamienicę, miałem już dość. Gdy patrzyłem na Asha, miałem ochotę znowu go walnąć. Za to, że dał wpakować się w takie coś. Mógł tłumaczyć się ile chciał, ale u mnie nie miał szans na to, żebym kiedykolwiek przyjaźnie na niego spojrzał. Z tego, co mówiła Jamie, Ash był nieszkodliwy. A tu taka akcja. Chciałem jak najszybciej wyjść z samochodu i znaleźć się przy Cass. W końcu znaleźliśmy się pod drzwiami prowadzącymi do piwnicy.
-Caroline i Matt tam są.. - powiedział Ash niepewnie.
-To już twój problem - syknąłem.
Nie wytrzymałem dłużej. Otworzyłem drzwi i wszyscy zeszliśmy po długich, krętych schodach. Teraz już wyraźnie słyszałem każde słowo, które wypowiadała ta dwójka. Przez nieostrożność o mały włos nie potrąciłem szklanej butelki, która stała obok mojej nogi. Wziąłem ją do ręki w obawie, że mogliśmy wpaść. 
-Wiesz - mówił Matt - powoli mnie to nudzi. Bo ona nic nie robi tylko krzyczy. I grozi. Mam tego dość. Teraz powinna się zamknąć. 
Zacisnąłem usta. Poczułem narastającą wściekłość, gdy usłyszałem te słowa i chichot Caroline. Nie mogłem dłużej tam stać i nic nie robić. To było bez sensu. Bez zastanowienia wparowałem do środka. Matt stał do mnie tyłem, ale Caroline patrzyła mi prosto w oczy.
-Matt.. - szepnęła.
Ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej. Z całej siły uderzyłem Matta w tył głowy. Dopiero po chwili zorientowałem się, że roztrzaskałem mu na głowie szklaną butelkę. Ale w ogóle się tym nie przejąłem. Liczyło się tylko to, żeby znaleźć się przy Cassidy.
-A teraz cię zabiję! - krzyknąłem - ty pierdolony sukinsynu! W końcu się nauczysz, że ze mną się nie zadziera!
Z całej siły kopnąłem go w brzuch. Skulił się z bólu.
-Harry, nie mamy na to czasu! - krzyknęła Jamie.
Wiedziałem, że ma rację. Matt nie był tego wart. Podszedłem do przestraszonej Caroline i spojrzałem na nią gniewnym wzrokiem.
-Mam dość tych zabaw w kotka i myszkę - powiedziałem - gdzie ona jest?!
Caroline się nie odezwała, tylko jednym ruchem wskazała nam stare, spróchniałe drzwi. Nie czekałem na nic. Zayn w jednej chwili znalazł się przy mnie. Kopnąłem drzwi, które posłusznie się otworzyły. W pomieszczeniu panował kompletny mrok. Szukałem włącznika światła, ale to było na nic. W końcu wróciłem do Caroline i zażądałem latarki. Podała mi ją niemal natychmiast.
-Harry.. prze.. 
-Spierdalaj - przerwałem jej.
Wróciłem do piwnicy i włączyłem latarkę. I wtedy ją zobaczyłem. Była przywiązana do drewnianego słupa, a głowę miała odwróconą w drugą stronę. Podbiegłem do niej w jednej chwili.
-Cassidy! - krzyknąłem i zamarłem.
Nie ruszyła się. Była nieprzytomna. 
-Cass? Cassidy? Cass odezwij się! - zacząłem krzyczeć. 
Wszystko było na nic. 
-Musimy natychmiast zawieźć ją do szpitala - powiedział Zayn i zaczął rozwiązywać sznury.
Pomogłem mu i w końcu Cassidy była wolna. Wziąłem ją na ręce i szybko wybiegłem z powrotem na dwór. Wsadziłem ją do samochodu i zająłem miejsce za kierownicą. Zayn i Jamie usiedli z tyłu. Nie czekałem na Asha. Miałem w nosie co się z nim stanie. Powinien zapłacić za własne błędy. Wcisnąłem pedał gazu i skierowałem się prosto do szpitala. Osiągnąłem dość dużą prędkość, ale kto by się tym przejmował, gdy chodziło o życie najważniejszej osoby w twoim życiu?W końcu zaparkowałem na parkingu i wziąłem Cass na ręce. Potem wszystko działo się w ekspresowym tempie. Krzyknąłem "moja dziewczyna jest nieprzytomna!" i w jednej chwili znalazł się koło mnie lekarz i pielęgniarki. Zabrali Cass ze sobą a nam kazali czekać. Jamie i Zayn usiedli na krzesłach, ale ja byłem zbyt zdenerwowany. Chodziłem korytarzem w tę i z powrotem. Po chwili dołączyli do nas Liam, Louis i Niall. Wszyscy się martwili, ale nadal nie mieliśmy żadnych informacji. Czas ciągnął się w nieskończoność. W końcu w drzwiach stanął lekarz. Natychmiast do niego podbiegłem.
-I co z nią? - zapytałem.
-Nadal jest nieprzytomna. W jej organizmie wykryliśmy sporą ilość narkotyków. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka i wkrótce powinna dojść do siebie. Zostanie u nas jeszcze parę dni. Teraz trzeba tylko czekać i być dobrej myśli.
-Czy ja.. czy ja mogę do niej wejść? 
Lekarz zastanawiał się przez chwilę.
-No dobrze. Ale tylko na kilka minut.
Podziękowałem i po cichu wszedłem do dużej, białej sali. Stało tam kilka łóżek. Na jednym z nich leżała długowłosa brunetka, a na drugim Cassidy. Skierowałem się prosto do niej. Wyglądała tak spokojnie, jak gdyby nic się nie stało. Jakby po prostu sobie spała. 
-Cass.. - szepnąłem - jestem przy tobie. Obiecuję, że już nigdy więcej nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Kocham cię.. 
Wziąłem w dłonie jej rękę, przystawiłem do ust i delikatnie pocałowałem.
-Ty.. - usłyszałem za sobą nieznajomy głos - ty jesteś..
Odwróciłem się i spojrzałem na niebieskooką brunetkę. Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-Tak, jestem Harry Styles. We własnej osobie. A ty jesteś?
-Noemi.. - powiedziała i lekko się zarumieniła.
-Miło cię poznać Noemi. Fanka?
-I to wielka! Uwielbiam wasze piosenki, słucham ich cały czas! Nie mogę uwierzyć, że właśnie normalnie sobie z tobą rozmawiam.. wspaniale cię poznać!
-Ciebie również - powiedziałem. 
-Śledziłam wasze postępy w X Factor. Byłam na kilku koncertach, ale nigdy nie zdołałam dopchać się po autograf. Więc.. mogę..
-Jasne.
Nie musiała kończyć. Wiedziałem o co jej chodzi. Wyjęła z szuflady niebieski notes i długopis i podała mi go. Otworzyłem go gdzieś w połowie i napisałem: "Dla wspaniałej Noemi. Żyj chwilą! Harry Styles".
-To najlepszy dzień mojego życia. Dziękuję - na jej twarzy pojawił się uśmiech. 
Wyglądała na naprawdę sympatyczną. 
-Muszę na chwilę wyjść, zaraz wracam.
Wyszedłem z sali i podszedłem prosto do chłopaków.
-Słuchajcie, w tej sali leży jedna z naszych fanek - powiedziałem - możecie tam ze mną wejść i dać jej po autografie? 
-No jasne! - zgodzili się od razu. 
Weszliśmy do sali całą piątką, a za nami Jamie. Oczy Noemi rozszerzyły się ze zdziwienia i podekscytowania.
-Wy.. wy jesteście.. tutaj.. wszyscy.. ja.. - zaczęła się jąkać.
-Specjalnie dla ciebie - powiedział Liam. 
Usiedliśmy koło jej łóżka. Każdy z chłopaków dał jej autograf i zrobiliśmy kilka wspólnych zdjęć. Z racji tego, że jej łóżko stało zaraz obok łóżka Cass, cały czas trzymałem swoją dziewczynę za rękę i ciągle odwracałem się, żeby spojrzeć na jej twarz.
-Dziękuję wam - powiedziała Noemi - nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że was poznałam! Leżę tu od dwóch tygodni i mam już serdecznie dość. To twoja dziewczyna prawda? - zapytała mnie. 
-Tak - odpowiedziałem - i bardzo ją kocham.
-A to twoja? - zapytała Zayna i wskazała na Jamie.
 -We własnej osobie - odpowiedział i pocałował ją w policzek.
-Tak strasznie się cieszę! Spełniło się jedno z moich wielkich marzeń.
-A może chciałabyś bilet na nasz koncert i wejściówkę za kulisy? - zapytał Louis.
Noemi otworzyła usta ze zdziwienia.
-Naprawdę? 
-Oczywiście. 
Brunetka pisnęła z radości. Uściskała każdego z nas po kolei. W końcu do sali wszedł lekarz i musieliśmy wyjść. Pożegnaliśmy Noemi, a ja pocałowałem Cass w czoło i szepnąłem "wrócę jutro". Wyszliśmy ze szpitala. 
-Jamie, powinnaś jechać do mieszkania - powiedział Zayn - musisz odpocząć i porządnie się wyspać. My musimy jechać jeszcze do studia, ale pamiętaj, że cały czas jestem pod telefonem.
-Jasne - powiedziała i czule go pocałowała.
Wsiedliśmy do samochodu, w którym czekał na nas Tobias, nasz kierowca i odjechaliśmy.

[Jamie]

Patrzyłam jak samochód chłopaków oddala się i w końcu całkowicie znika mi z oczu. Jeszcze raz spojrzałam na budynek szpitala i wsiadłam do samochodu brata. Cały czas o nim myślałam. Bałam się, że coś mogło mu się stać. Ale w końcu musiał zapłacić za to, co zrobił. Na drodze było dość spokojnie i nie było korków, więc szybko dotarłam do swojego domu. Zaparkowałam samochód na podjeździe i na piechotę poszłam do mieszkania. Po drodze cały czas myślałam o Cassidy. Naprawdę cieszyłam się, że było już po wszystkim, ale ciągle się o nią martwiłam. Kiedy w końcu otworzyłam drzwi do mieszkania, czekała mnie tam niespodzianka. Przy stole w kuchni siedziała Megan.
-Megs! - krzyknęłam, podbiegłam do niej i przytuliłam od tyłu - Boże, jak wspaniale cię widzieć!
Megan wyrwała mi się i stanęła naprzeciwko. Miała zmęczoną twarz i ponure oczy.
-Co to ma być? - zapytała i podała mi kartkę z ogłoszeniem o zaginięciu Cassidy.
Spojrzałam na nią przestraszona.
-Ja.. 
-Jamie, jak mogłaś? - zapytała - dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! jak mogłaś trzymać takie coś w tajemnicy?!
-Ja.. nie chciałam cię martwić.. - zająkałam się - martwiłam się o ciebie.. nie wiedziałam kiedy wrócisz..
-Więc zamierzałaś w ogóle mnie o tym nie powiadomić? I zatrzymać w tajemnicy do końca? 
-Nie! Oczywiście, że nie! Znaleźliśmy ją.. właśnie wracam ze szpitala..
-Ze szpitala?! 
-Tak.. ale wszystko z nią w porządku.. doszła do siebie..
-A ja cię miałam za przyjaciółkę - po jej policzku spłynęła łza.
-Megan..
Spojrzała na mnie ostatni raz i zamknęła się w swoim pokoju. Usiadłam zrezygnowana przy stole. Zaczynałam tracić nad sobą kontrolę. Właśnie odnalazłam Cass i wielki kamień spadł mi z serca. A teraz pokłóciłam się z Megan. I miała rację. Zachowałam się jak idiotka nic jej nie mówiąc. Powinnam. Ale martwiłam się o nią. To źle? W tej chwili zapragnęłam znaleźć się we własnym łóżku i zapomnieć o wszystkim. Wzięłam tabletki nasenne i położyłam się do łóżka. Otuliłam się ciepłą kołdrą i odpłynęłam do krainy snu. 


 

niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 23

[Jamie]

Zaraz po tym jak wybiegłam z domu chłopaków, poczułam się jakoś dziwnie. Byłam wściekła. Nikt nigdy nie widział mnie w takim stanie. Oprócz wściekłości czułam też smutek i ból. Mój własny rodzony brat, który nigdy nikogo nie skrzywdził, zaangażował się w porwanie mojej najlepszej przyjaciółki, którą podobno bardzo kochał. Miałam ochotę zabić go własnymi rękami, ale byłam zbyt słaba i wykończona. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że Ash mógł zrobić coś takiego. On taki nie był! Był czuły, miły, opiekuńczy, pomocny i mimo maski twardziela potrafił być naprawdę wrażliwy. W szkole leciało na niego wiele dziewczyn, ale jego to nie obchodziło. Był z kilkoma, a po ostatniej długo dochodził do siebie. Annie zmarła w wypadku samochodowym. Było mi go bardzo szkoda i każdą wolną chwilę spędzałam z nim. W końcu doszedł do siebie, ale nie spotykał się już z żadną dziewczyną. Pomimo tego, że upłynęło już sporo czasu, nadal trzymał jej zdjęcie w szufladzie, obok łóżka. Z każdym krokiem byłam coraz bliżej domu. I z każdym krokiem narastała we mnie coraz większa złość. Chciałam, żeby w tej chwili był przy mnie Zayn, ale tym razem musiałam poradzić sobie sama. 
W końcu stanęłam przed drzwiami własnego domu. Byłam gotowa na wszystko. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Bez słowa minęłam zaskoczonych rodziców i stanęłam przed drzwiami pokoju brata. Usłyszałam czyjeś śmiechy i poczułam ból w klatce piersiowej. Jak mógł? siedzieć sobie z kolegami i śmiać się, podczas gdy Cassidy mogło coś się stać i to z jego winy? W jednej chwili jak burza wpadłam do środka i stanęłam na środku pokoju, zaciskając dłonie w pięści.
-Wynocha - wysyczałam do Chrisa i Toma - już.
Koledzy mojego brata popatrzyli na mnie zdziwieni, ale gdy zauważyli wyraz mojej twarzy, pożegnali się i wyszli. Zostałam z Ashem sama. Wyglądał na zdezorientowanego, ale na mnie nie działały już żadne sztuczki. Patrzyłam na niego oczami pełnymi gniewu i nienawiści. 
-Jamie, wszystko w porządku? - spytał troskliwie.
-Ty.. sukinsynu! - krzyknęłam - jak mogłeś zrobić coś takiego? Jak mogłeś wpakować się w takie bagno?! Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego jakie masz kłopoty!
Ash nic nie mówił tylko patrzył na mnie w osłupieniu.
-Gdzie ona jest? - spytałam patrząc prosto w jego oczy - w tej chwili mów, co z nią zrobiliście?!
-Jamie uspokój się - powiedział łagodnie - nie mam pojęcia o kim ty mówisz.
-Kłamca! - krzyknęłam - jak możesz?! co się z tobą stało?!
-Powiedz mi raczej, co stało się z tobą. Nie poznaję cię.
-Bo to już koniec słodkiej, niewinnej, uczynnej siostrzyczki, która zrobi wszystko o co ją poprosisz i w kółko będzie powtarzać jak bardzo cię kocha! Koniec! Rozumiesz? Nie wyjdę stąd dopóki nie powiesz mi, gdzie jest Cassidy - powiedziałam twardo. - Albo od razu pójdę na policję, a wtedy odechce ci się zgrywać bohatera. 
Ash wyglądał tak, jakby ktoś z całej siły uderzył go w twarz. Usiadł zrezygnowany na łóżku.
-Skąd do cholery wiesz, że mam z tym coś wspólnego?
-To jest teraz nieważne - powiedziałam sucho - trzeba być naprawdę wielkim potworem, żeby zrobić coś takiego. I to osobie, na której bardzo ci zależy. Nawet nie wiesz jaki koszmar zrobiłeś z mojego życia w ciągu czterech pieprzonych dni! Więc gadaj.
-Ja... ja nie chciałem... - zaczął się jąkać - przecież mnie znasz... ja... nie wiem co we mnie wstąpiło... byłem zazdrosny.. tak bardzo chciałem być na miejscu tego jej chłopaka, że... odebrało mi rozum...
-Nie obchodzi mnie to! Mów gdzie ona jest!
-To był plan Matta... sam nie wiem czemu dałem się w to wciągnąć... on... mówił, że to jedyny sposób... było ciemno! Nie mam pojęcia gdzie jechaliśmy... zaniósł ją do piwnicy i przywiązał do... słupa... ona wyglądała jak... jakby nie żyła.. ale oddychała.. przestraszyłem się, bo to zupełnie nie tak miało wyglądać! 
pokłóciłem się z nim i Caroline... nie chciałem tego wszystkiego!
-Ty skurwielu! - usłyszałam za sobą znajomy głos.
Odwróciłam się a w drzwiach stali Hazza i Zayn. Harry w jednej chwili znalazł się przy Ashu i z pięści uderzył go w twarz, tak że uadł na podłogę. Z jego nosa zaczęła lecieć krew. Zayn odciągnął Harrego na bok, ale wyglądał tak, jakby sam chciał zrobić to samo. 
-Skurwysyn! - krzyczał Harry - poczekaj, niech tylko cię dorwę Ross! 
-Hazza uspokój się! - krzyknęłam i znalazłam się przy Ashu. 
Pomogłam mu z powrotem znaleźć się na łóżku i usiadłam obok niego. 
-Dzięki.. - szepnął. 
Nie dziękuj. Sama miałam ochotę dać ci w twarz. Nie obchodzi mnie, że było ciemno, jasne? Nie obchodzi mnie też to, że żałujesz. Obchodzi mnie to, gdzie ona jest. Więc albo zaczniesz współpracować z nami, albo z policją. Wybór należy do ciebie. 
-Piwnica w kamiennicy, w której znajduje się mieszkanie Matta - powiedził nagle.
-Dokładniej - zarządał Zayn.
Ash podał nam dokładny adres. 
-Jedziesz z nami - powiedziałam - chcę mieć pewność, że mówisz prawdę. I w razie czego zmierzysz się z Mattem. 
Nikt nie protestował, więc od razu zeszliśmy na dół. Tym razem również nie odezwałam sie do rodziców. Już po chwili siedzieliśmy w samochodzie Asha.

[Cassidy]

Ból. Strach. Ciemność. Nie miałam pojęcia jak długo siedziałam w tym cuchnącym, ciemnym pomieszczeniu. Dałabym wszystko, żeby chociaż przez chwilę móc zaczerpnąć świeżego powietrza i popatrzyć w niebo. Albo poczuć na swej twarzy lekki powiew wiatru. Nie czułam rąk ani nóg. Nie mogłam nawet rozprostować kończyn, bo liny były zbyt mocne. Nie miałam siły na kolejną próbę ucieczki. Matt przychodził co jakiś czas i dawał mi coś do jedzenia albo picia. 
Wrzeszczałam. Prosiłam. Błagałam. Groziłam. Ale to wszystko było na nic. Nie raczył się nawet do mnie odezwać. W tej chwili znowu do mnie przyszedł. Światło latarki mnie oślepiło, więc szybko zamknęłam oczy.
-Jak długo jeszcze masz zamiar mnie tu trzymać? Nie wytrzymam tego dłużej! - krzyknęłam.
-Nie ma pośpiechu, maleńka - powiedział - powoli zaczyna mi się nudzić to ciągłe przychdozenie tutaj. Ale to w sumie zabawne.
Wlał mi do ust jakiś słodki płyn i wyszedł. Po chwili usłyszałam, że z kimś rozmawia. Znałam ten głos bardzo dobrze. Caroline. Dochodziły mnie tylko niektóre skrawki rozmowy.
-... nie ma mowy! - mówił Matt - co zrobiłaś?!
-..nie miałam wyjścia! Grozli, że zamkną mnie w jakiś schowku na miotły!
-...chyba kompletnie ci odbiło!... chociaż tyle... mogą tu być w każdej chwili!
Nie zdążył powiedzieć niczego więcej. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i odgłos ciała upadającego na podłogę. 
-A teraz cię zabiję! - wrzasnął ktoś.
Głos wydawał mi się znajomy, ale może tylko mi się wydawało? Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie i wszystko wirowało.
-Harry.. - szepnęłam.
Nie byłam w stanie powiedzieć niczego więcej. Straciłam przytomność. 

_______________________
Ciąg dalszy już jutro :)  
Albo ewentualnie we wtorek :)

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 22

Minęły kolejne 2 dni. Nie miałem już na nic siły. W głowie układałem najgorsze scenariusze. Prawie w ogóle nie spałem. Byłem rozdrażniony i najchętniej niszczył bym wszystko na swojej drodze. Miałem naprawdę wiele dziewczyn, ale nigdy o żadną aż tak się nie martwiłem. Tylko dzięki przyjaciołom jakoś się trzymałem. Matka Cass zgłosiła sprawę na policję i wzięła bezpłatny urlop. Megan nadal o niczym nie wiedziała. Nie chcieliśmy jeszcze bardziej pogarszać jej humoru. Oplakatowaliśmy cały Londyn, ale nikt się nie odzywał. Nie mieliśmy żadnych informacji. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Proszę - rzuciłem i usiadłem na łóżku, trzymając w dłoniach zdjęcie Cassidy.
W progu stanęła Jamie. Było po niej widać, że jest niewyspana, zmartwiona i wykończona. Od kilku dni na jej twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu.
-Hej, co jest? - spytałem.
Bez słowa usiadła obok mnie. W pokoju zapanowała kompletna cisza. Po policzku Jamie spłynęła łza.
-Przepraszam jeżeli ci przeszkadzam.. - powiedziała w końcu.
-Coś ty, niby w czym miałabyś przeszkadzać?
-No.. nie wiem..
Uśmiechnąłem się do niej smutno.
-To mnie po prostu wykańcza - ciągnęła - nie mam już na nic siły i ochoty. Chciałabym, żeby one dwie były tu teraz ze mną. Jak zawsze.. czy to aż tak wiele?
Nie odpowiedziałem jej od razu.
-Nie wiem Jamie.. - spuściłem głowę - musimy ją znaleźć. Bez względu na wszystko.
-Harry, ja o tym wiem.. wiem też, że tobie również jest ciężko.. a ja mam okropne wyrzuty sumienia, że nadal nic nie powiedzieliśmy Megan.. mimo wszystko Cass jest też jej przyjaciółką i ma pełne prawo wiedzieć, co się dzieje..
-Jamie, tak będzie lepiej. Ona ma już wystarczająco dużo problemów. A wiesz czemu ja mam wyrzuty sumienia? Bo puściłem ją samą. Zamiast iść z nią, chronić jej, to bez słowa pozwoliłem jej iść samej. Gdyby nie to, to pewnie byłaby tu teraz i nic by się nie wydarzyło..
-Ale to nie twoja wina! Przecież powiedziała, że chce iść sama i coś przemyśleć. To był jej wybór, nie obwiniaj się za to.. a tak poza tematem, mam jedną teorię i właśnie dlatego tu jestem.
Spojrzałem na nią zaciekawiony.
-Wpadłaś na coś? - zapytałem.
-Właściwie.. to.. - zawahała się - no bo skoro podejrzewamy Matta, to.. on przecież nie mógł zrobić tego sam! Ktoś musiał mu pomóc..
-Caroline.. - szepnąłem i gwałtownie wstałem z łóżka - to jasne! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?!
Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, układając sobie w głowie poszczególne części układanki. Matt jest byłym Cass i chce się zemścić za upokorzenie. Caroline pewnie zechciała zemścić się n a mnie lub na Cass, za to, że nie wybrałem jej. Połączyli siły, żeby wspólnie coś wykombinować i najwyraźniej im się to udało. Z każdą minutą byłem coraz bardziej wściekły. Z przemyśleń wyrwał mnie głos Jamie:
-Zadzwoń do niej i powiedz, żeby za godzinę się u ciebie zjawiła, bo chcesz przeprosić ją za to, jak ostatnio ją potraktowałeś.
-Przeprosić?! - wybuchnąłem - chyba sobie żartujesz!!
-To tylko pretekst! Jak inaczej chcesz ją tu ściągnąć, co? I nie krzycz na mnie!
-Przepraszam.. - powiedziałem już nieco łagodniej - masz rację.
Wybrałem numer Caroline i jak najmilszym tonem powiedziałem jej to, co przekazała mi Jamie. Chyba nic nie podejrzewała, bo od razu zgodziła się przyjść.
-Zrobimy tak - powiedziała blondynka - zwołamy chłopaków i zmusimy ją do gadania. I będę musiała jakoś powstrzymać się od tego, żeby od razu nie wydrapać jej oczu.
Jamie wyszła a ja szybko się przebrałem i zacząłem układać scenariusz tego spotkania. Dla Cassidy byłem gotów zrobić wszystko. Byle tylko znów móc ją przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo ją kocham. Zszedłem na dół. Wszyscy siedzieli w salonie z bojowymi minami. Usiadłem obok Louisa i jeszcze raz wszystko sobie dokładnie przemyślałem. W końcu po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Skinąłem na chłopaków i Jamie, a oni poszli do kuchni. Wziąłem głęboki oddech, wymusiłem uśmiech i otworzyłem drzwi.
-Caroline! Jak miło cię widzieć! - przywitałem ją. 
Wyglądała na bardzo zdezorientowaną. Zaprowadziłem ją do salonu i usiedliśmy na kanapie. Uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
-Coś ty nagle taki miły? - spytała podejrzliwie - ktoś cię uderzył w głowę?
-Jakaś ty zabawna! - powoli traciłem nad sobą kontrolę - posłuchaj. Przepraszam cię za to ostatnie nieporozumienie. Po prostu nie chciałem żeby Cassidy zaczęła coś podejrzewać..
-Przeprosiny przyjęte misiu - przysunęła się i spojrzała mi prosto w oczy - to.. co teraz robimy?
Nadszedł czas. Odchrząknąłem i w jednej minucie Jamie i reszta stanęli naprzeciwko nas, odcinając drogę ucieczki.
-Co do cholery?! - syknęła i chciała wstać, ale jednym ruchem pchnąłem ją z powrotem na kanapę.
Stanąłem pomiędzy Jamie i Liamem i w końcu mogłem pozbyć się tego sztucznego uśmiechu.
-Gdzie jest Cass? - spytałem z naciskiem na każde słowo.
Caroline zaczęła się szyderczo śmiać.
-Myślisz, że jesteś taki cwany? zapytała - muszę cię rozczarować. Nie jesteś.
-Caroline nie mamy czas na te twoje pieprzone gierki - odezwał się Zayn - mów co wiesz.
-Niedoczekanie wasze! Niczego się ode mnie nie dowiecie! A wiecie dlaczego? Bo ja nic nie wiem!
-Daruj sobie te kłamstwa idiotko! - krzyknęła Jamie.
-Uważaj, co mówisz blondyneczko - powiedziała Caroline złowrogo - licz się ze słowami, bo możesz pożałować.
-Myślisz, że się ciebie boję? - prychnęła - jak myślisz, kto powinien się bać? Ja? mając przy sobie pięciu silnych facetów, czy ty? jesteś tu sama i znikąd nie dostaniesz pomocy. Więc albo zaczniesz gadać, albo..
-Albo co? - przerwała jej.
-Albo sam zetrę ci ten uśmieszek z tej twojej jędzowatej twarzyczki! - wrzasnąłem wściekły - gadaj co wiesz,albo długo tu sobie posiedzisz.
-Dla mnie to nie problem. Macie tu przytulnie.
-O nie moja droga. Miałem na myśli schowek na miotły.
-Żartujesz sobie! Prawda?! To jakiś pieprzony żart?! - znowu próbowała wstać, ale i tym razem bez skutku.
-A czy wygląda jakby żartował? - wtrącił się Liam - zobaczysz, spodoba ci się. Tylko ty, miotły, pająki i Steward.
-Steward? - zapytała zdziwiona.
-Owszem. To nasz szczur - powiedział Louis.
-Nie mieliśmy serca go zabijać, więc teraz mieszka sobie z nami - dodał Niall.
-Nie zrobicie tego.. - syknęła.
-Jesteś pewna? Ostatnia szansa - powiedział Zayn - albo gadasz gdzie jest Cassidy, albo zaprzyjaźniasz się ze Stewardem.
W domu zapanowała kompletna cisza.
-No dobra - powiedziała wreszcie - to wszystko zaplanował Matt. Razem z Ashem obserwowali ją od dłuższego czasu. W końcu nadarzyła się idealna okazja, bo była sama i nikt nie mógłby jej pomóc. Matt przystawił jej coś do twarzy, a gdy straciła przytomność razem z Ashem wepchnęli ją do samochodu i odjechali. Nic więcej wam nie powiem. Nawet jak wsadzicie mnie do tego cholernego schowka.
Poczułem jak narasta we mnie złość. Ten dupek doprowadził do tego, że straciła przytomność! Miałem ochotę w coś walnąć, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili.
-Caroline - powiedziałem ostro - spierdalaj! Wynoś się stąd!
Popatrzyła na mnie spod oka, ale posłusznie wyszła z domu. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach. Reszta usiadła obok mnie. Jamie była blada jak ściana.
-Jak tylko go zobaczę - syknąłem - to gorzko pożałuj tego, że w ogóle się urodził.
-Jesteśmy z tobą - powiedział Niall a reszta go poparła.
Jamie zaczęła płakać. Ale nie były to ani łzy szczęścia, ani smutku. Zanim wybiegła z domu zdążyła powiedzieć tylko cztery słowa:
-Ash, ty pierdolony idioto!

______________________
Jest kolejny :D 
Nie wyszedł taki jaki chciałam, że jest :) 
Proszę o szczere komentarze. Zależy mi na waszym zdaniu :)

czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 21

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Śmierdziało tam wilgocią i nie wiadomo czym jeszcze. Ciemność zalewała mnie ze wszystkich stron i było mi strasznie zimno. Chciałam otulić się ramionami, ale mogłam się nawet ruszyć. Byłam przywiązana do jakiegoś drewnianego słupa. Poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach. Zdałam sobie sprawę z tego, że się trzęsę. Nie tylko z zimna, ale również ze strachu. Byłam zupełnie sama, nawet nie wiedząc gdzie. Jedyne, co pamiętałam to telefon do Jess, zakupy i powrót do domu chłopaków. Ale nie cały. Obraz zamazywał mi się w połowie drogi. W głowie miałam kompletny chaos. Z każdą minutą czułam się coraz gorzej. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Zbliżały się do mnie powoli, ale zdecydowanie. Na początku nie wiedziałam kto to, ale ten głos rozpoznałabym wszędzie:
-Jak się miewasz księżniczko?
-Matt.. - syknęłam - czy tobie już kompletnie odbiło?! Wypuść mnie! Natychmiast! Bo jak nie, to..
-To co? - przerwał mi - co ty możesz mi zrobić? Hmm? Jak na moje oko to jesteś związana.
-Jesteś kompletnym popaprańcem! Psycholem! Idiotą!
-Och, ależ dziękuję.
W tym momencie błysnął mi światłem latarki prosto w oczy. Szybko odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że moi przyjaciele zaczną mnie szukać. A jak mnie znajdą, to nie żyjesz.. - powiedziałam złowrogo.
-A co oni mogą? - zaśmiał mi się prosto w twarz - co? twój chłoptaś przyjdzie i mnie pobije? Nie rozśmieszaj mnie.
-Ja nie żartuję! Moja matka jest prawniczką, a jej narzeczony sędzią! Zgnijesz za to w pudle! Wypuść mnie w tej chwili!
-Przykro mi kwiatuszku, ale jeszcze trochę tu sobie posiedzisz.
Wstał i zaczął się ode mnie oddalać.
-Po co to robisz?! - krzyknęłam - po jaką cholerę to wszystko robisz?! Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?!
Nie doczekałam się odpowiedzi. Usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Znowu zostałam sama. W tej chwili najbardziej na świecie pragnęłam znaleźć się w objęciach Harrego, który powiedziałby jak bardzo mnie kocha i że wszystko już jest w porządku, a ja wtuliłabym się w niego i zapomniała o wszystkim. Życie jednak nie zawsze dawało nam to, czego chcieliśmy. Czasami dawało niezłego kopa, po którym długo musieliśmy wracać do siebie. I to była jedna z tych chwil. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie pierwsze i nie ostatnie. Nie próbowałam ich nawet zatrzymać. Bo czasem trzeba sobie po prostu popłakać..

[Harry]

Odkąd Cassidy wyszła do sklepu minęły 2 dni. Najdłuższe dni mojego życia. Zniknęła. Po prostu zniknęła bez śladu. Jej telefon ciągle był wyłączony. Razem z Jamie i chłopakami szukaliśmy jej już chyba wszędzie. Przeszliśmy cały Londyn wzdłuż i wszerz. Nikt nic nie widział, ani nie słyszał. W sklepie powiedzieli nam, że tam była, kupiła kilka rzeczy i wyszła. Kompletnie nic z tego nie rozumiałem. Przecież nie mogła tak po prostu rozpłynąć się w powietrzu! Chyba, że.. ta myśl nie chciała przejść mi przez głowę. Chyba, że ktoś ją porwał. Tylko po co? Jaki ten ktoś miałby w tym interes? Miałem za sobą już dwie nieprzespane noce. Siedziałem w kuchni z kubkiem gorącej kawy w ręce. Po chwili dołączył do mnie Zayn. 
-Jak się trzymasz? - zapytał.
-A jak myślisz? - odparłem - martwię się o nią. Nienawidzę tej bezsilności! Wiem, że powinienem coś zrobić, ale nie mam pojęcia co! To się nie dzieje naprawdę.. a co z Jamie? 
-Nie najlepiej. Nie śpi po nocach, a jak już to ciągle budzi się z krzykiem. Jedna z jej przyjaciółek jest w Norwegii i nie wiadomo kiedy wróci, a druga zniknęła bez śladu. Nie radzi sobie z tym.. Harry posłuchaj. Jesteśmy z tobą, pamiętaj. Znajdziemy ją, choćby pod ziemią. Jasne?
-Dzięki stary.. - spuściłem głowę - mam nadzieję, że nic jej nie jest..
-Na pewno jest cała i zdrowa. Dzisiaj na koncercie ogłosimy fanom, że w razie gdyby coś widzieli, dali nam znać. Rozwiesimy ogłoszenia i jeszcze raz dokładnie jej poszukamy. Znajdziemy ją. Bez względu na wszystko.
Naprawdę byłem wdzięczny Zaynowi. Podziwiałem go za to, co dla mnie robił. Cały zespół zaangażował się w poszukiwania. 
-Co do koncertu.. - zawahałem się - nie wiem, czy będę w stanie zaśpiewać.. 
-Nawet sobie tak nie żartuj Styles - uciął ostro - rozumiem, że się martwisz, ale nie pozwolę ci zepsuć koncertu i zawieść fanów, jasne? Zaciągnę cię na scenę, choćby siłą. 
Zdążyłem tylko krzywo się uśmiechnąć, bo w progu kuchni stanęła Jamie. Zayn od razu znalazł się obok niej i mocno objął. Kiedy usiedli przy stole, przywitałem się z nią i zająłem się piciem kawy. Wyciągnąłem telefon i po raz tysięczny wybrałem numer Cassidy. Jednak efekt był taki sam. Jej komórka ciągle była wyłączona.
-Macie jakieś nowe informacje? - spytała Jamie.
-Niestety.. nic..  odpowiedziałem - kompletna pustka i cisza..
-Tak sobie wczoraj myślałam o tym wszystkim i doszłam do pewnego wniosku..
Spojrzeliśmy na nią z Zaynem z zaciekawieniem. 
-No bo ostatnio - ciągnęła -Cass miała wiele problemów. A wszystkie przez jedną osobę..
I w tym momencie mnie olśniło.
-Matt.. - powiedzieliśmy z Zaynem równocześnie. 
-Dokładnie. Podejrzewam, że to też może być jego sprawką. W końcu jest zdolny do wszystkiego..
-Pierdolony idiota! - krzyknąłem i z nerwów rzuciłem telefonem w kąt kuchni, gdzie rozpadł się na kilka kawałków - Sukinsyn!
-Harry, opanuj się - poprosiła Jamie - na razie to tylko podejrzenia..
-To musiał być on - powiedziałem twardo.
Po tych słowach zdenerwowany pobiegłem do swojego pokoju.
-Jeżeli coś jej zrobił - powiedziałem sam do siebie - jeżeli chociaż jej dotknął, zabiję go.

________________________
Miał być jutro, ale wróciłam wcześniej :) 
Następne dwa jutro i w sobotę. Nie wiem czy w niedzielę coś dodam, ale się postaram :) 
Miłego czytania!!

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 20

[Cassidy]

Od prawie tygodnia nie miałyśmy żadnego kontaktu z Megan. Dzwoniłyśmy codziennie, ale jej komórka cały czas była wyłączona. Bardzo się o nią martwiłyśmy. Zresztą, nie tylko my. Niall całkowicie odchodził od zmysłów, reszta zespołu też się przejęła. Siedziałyśmy z Jamie w domu chłopaków. Akurat byli na górze w studiu i mieli próbę przed jednym z koncertów, a my siedziałyśmy w salonie.
-Martwię się o nią - powiedziała Jamie - naprawdę, poważnie się o nią martwię. Dlaczego nie może włączyć tego durnego telefonu? 
I właśnie w tym momencie, jak na zawołanie, zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Megan. 
-Megs! - krzyknęłam do słuchawki i dałam na głośnomówiący - w końcu się odezwałaś!
-Tak.. przepraszam was, dziewczyny.. - powiedziała niemal szeptem - to wszystko.. nie mam już na to siły.. James próbował ją ratować i o mało sam nie zginął.. jest już po pogrzebie, ale zostajemy tu jeszcze jakiś czas.. nie chcemy zostawiać Jamesa samego.. nie wiem, kiedy wrócę i czy w ogóle.. 
-Nawet tak nie mów! - powiedziała Jamie - wracaj do nas jak najszybciej. Martwimy się o ciebie..
-Niepotrzebnie.. nic mi nie jest.. Moja matka strasznie to przeżywa.. cały czas bierze tabletki uspokajające.. tęsknię za wami.. 
-My za tobą też kochana - powiedziałam - dzwoniłaś do Nialla? 
-Próbowałam, ale nie odbiera.. 
-Mają próbę. Przepraszam, poczekaj 5 minut, zgoda?
-Cass, rozmowa kosztuje sporo..
-Chwileczka!
Jak strzała wybiegłam z pokoju i wpadłam do studia akurat, gdy chłopcy skończyli śpiewać "One thing". Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni.
-Megan dzwoni - powiedziałam po prostu. 
Natychmiast znaleźli się koło mnie. 
-Megs, jesteś tam jeszcze? - zapytałam.
-Tak.. o co chodzi? 
-Cześć! - chłopcy krzyknęli chórkiem.
-O.. jak miło was słyszeć!
-Ciebie jeszcze milej - powiedział Niall - co się dzieje? Kiedy wracasz?
-Ja.. jeszcze nie wiem.. Naprawdę za wami tęsknię, ale to jeszcze trochę potrwa..
-Rozumiemy - powiedział Harry - jak się trzymasz?
-W porządku.. Przepraszam was, muszę kończyć. Jedziemy na cmentarz. Odezwę się za niedługo.
-Kocham cie! - krzyknął Niall.
-Ja ciebie również. Do zobaczenia.
I połączenie się urwało. Wyszłam ze studia i wróciłam do salonu. Z powrotem usiadłam na kanapie i przytuliłam się do Jamie. Wszystko potoczyło się nie tak jak trzeba. Megan powinna siedzieć tu teraz z nami i grać w "papier, kamień, nożyce" tak jak zawsze to robiłyśmy, gdy czekałyśmy na chłopaków. Powinnyśmy się śmiać i rozmawiać, albo wygłupiać. Wtedy reszta dołączyłaby do nas i spędzilibyśmy kolejny zwariowany wieczór. Zostałybyśmy na noc i następnego dnia znowu wszystko zaczęłoby się od nowa. A tymczasem siedziałyśmy z Jamie z grobowymi minami, a Megan była gdzieś w Norwegii. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Z przyzwyczajenia poszłam otworzyć i stanęłam oko w oko z Caroline. 
-A ty czego tu szukasz? - zapytałam złowrogo.
-O to samo mogłabym zapytać ciebie - odparła - umówiłam się z Harrym. 
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
-A ja jestem święty Mikołaj - odparowałam - kogo chcesz nabrać? 
-Nikogo nie mam zamiaru nabierać.
-Spadaj stąd. 
Chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem, ale była szybsza. Wślizgnęła się do środka i usiadła w salonie.
W jednej chwili z góry zszedł Harry i Zayn. Popatrzyli na mnie i na Caroline, nie wiedząc o co chodzi.
-Och, jesteś wreszcie! - powiedziała blondynka i natychmiast znalazła się obok Harrego - ile można czekać? 
Patrzyłam na to wszystko z niedowierzaniem. 
-Caroline, czego ty chcesz? - zapytał Harry i szybko ją od siebie odsunął. Ona jednak nie dawała za wygraną.
-Och, dzióbku! Przecież mnie zaprosiłeś.
-Dziwne, nie przypominam sobie - powiedział Hazza.
-Caroline, nikt nie nabierze się na te twoje sztuczki - powiedział Zayn.
-Nie mieszaj się Zayn - powiedziała do niego - no, Harry, powiedz im jak cudownie było nam razem! Przecież ta cała Cassidy nie da ci tyle szczęścia, co ja.
-Caroline - popatrzył na nią - spierdalaj. 
Po schodach zeszła reszta chłopaków i stanęli jak wryci.
-A ona tu czego? - zapytał Liam.
-Właśnie wychodzi - powiedział Harry i próbował wypchnąć ją za drzwi.
W ostatnim momencie odwróciła się i go pocałowała. On jednak natychmiast się wyrwał i wyprowadził za drzwi.
-Jeszcze jeden taki numer, a nie poznasz tej swojej jędzowatej buźki. 
Po tych słowach trzasnął drzwiami a ja pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na wannie. Musiałam wszystko przemyśleć na sucho. Harry był tak samo zaskoczony jak ja, było jasne, że jej tu nie zaprosił. Zachowywała się jak jakaś diva. Nie pozwolę jej wszystkiego zniszczyć drugi raz, pomyślałam w myślach i wyszłam z łazienki. Wszyscy siedzieli w salonie. Gdy weszłam Harry od razu wstał. 
-Cass, ja.. 
Nie dałam mu dokończyć, bo przytuliłam się do niego. 
-Wierzę ci - szepnęłam - nie pozwolę jej zniszczyć wszystkiego po raz drugi.
-Dzięki Bogu.. już myślałem, że się wściekniesz i więcej się do mnie nie odezwiesz - odetchnął z ulgą. 
Pocałował mnie czule w usta i wróciliśmy do reszty. Usiadłam mu na kolanach i objęłam.
-To co robimy? - zapytał Louis.
-Film? - zaproponował Zayn. 
-Świetnie. Pójdę do sklepu i coś kupię - zaproponowałam.
-Idę z tobą - powiedział Harry. 
-Nie, idę sama - popatrzyłam na niego przepraszająco - muszę pomyśleć, a spacer dobrze mi zrobi.
Nikt nie protestował, więc wyszłam z domu. Od razu poczułam zapach świeżego, wieczornego powietrza. Szłam powoli, nigdzie się nie spiesząc. Myślałam o Megan, mamie, tacie, Pablu i o małej Halley. Czasami chciałam wrócić do Sydney, pójść do niej i tak jak dawniej pobyć z nią przez jakiś czas. Myślałam też o Jess. O naszych wspólnych planach, marzeniach. Wszystko legło w gruzach. Od dawna ze sobą nie rozmawiałyśmy. Żadna z nas nie zadzwoniła do drugiej. Chyba obydwie zaczęłyśmy nowe życie. Mimo tego, że przysięgłyśmy sobie, że bez względu na wszystko nigdy o sobie nie zapomnimy i nadal będziemy się przyjaźnić. Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do niej. Mimo tego, że w Sydney była teraz 4 nad ranem.
-Cass? - odebrała zaspanym głosem.
-Cześć Jess.. Przepraszam, że tak późno dzwonię, ale po prostu chciałam usłyszeć twój głos.
-Ta.. Co tam? 
-W porządku. Jak zapewne wiesz jestem z Harrym..
-Tak, wiem. Cały internet o tym trąbi. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - w myślach widziałam jak się uśmiecha - jak kiedyś cię odwiedzę, to koniecznie musisz mnie poznać z Louisem! 
-Nie ma sprawy.. Aha! Moja mama 25 sierpnia znowu wychodzi za mąż.
-Co?! Świetnie! 
-Wyślę ci zaproszenie. Oczywiście, jesteś zaproszona. Poznasz Jamie, Megan i cały zespół. Jestem pewna, że się zaprzyjaźnicie. 
-Och, dziękuję! - zaśmiała się -załatwię samolot. Nie wiem jak, ale to zrobię. Teraz ja mam dla ciebie newsa. Jestem z Erickiem! 
-Z tym Erickiem? - zdziwiłam się - z tym, w którym kochasz się od podstawówki? 
-Tak, z tym samym. 
-Świetnie! Gratuluję! Muszę kończyć, nie będę zakłócać ci snu. Dobranoc. 
-Dobranoc. Dzięki za telefon. 
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Jednak nadal byłyśmy jak przyjaciółki. Tęskniłam za nią, ale wkrótce miałyśmy się spotkać. Kolejny plus tego, że moja matka bierze ślub.
Weszłam do sklepu, kupiłam sporo przekąsek i piwa i skierowałam się do domu chłopaków. W połowie drogi ktoś złapał mnie od tyłu i przystawił coś do ust. Na początku krzyczałam, ale potem widziałam już tylko ciemność..

_____________________
Dramatycznie ^^ 
Kolejny rozdział będzie prawdopodobnie jutro.
Ale z racji tego, że jest długi weekend, wyjeżdżam do babci, a tam nie ma komputera ;]
Więc jeżeli nie jutro, to dopiero w piątek coś napiszę :) 
Miłego czytania!!