poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 20

[Cassidy]

Od prawie tygodnia nie miałyśmy żadnego kontaktu z Megan. Dzwoniłyśmy codziennie, ale jej komórka cały czas była wyłączona. Bardzo się o nią martwiłyśmy. Zresztą, nie tylko my. Niall całkowicie odchodził od zmysłów, reszta zespołu też się przejęła. Siedziałyśmy z Jamie w domu chłopaków. Akurat byli na górze w studiu i mieli próbę przed jednym z koncertów, a my siedziałyśmy w salonie.
-Martwię się o nią - powiedziała Jamie - naprawdę, poważnie się o nią martwię. Dlaczego nie może włączyć tego durnego telefonu? 
I właśnie w tym momencie, jak na zawołanie, zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Megan. 
-Megs! - krzyknęłam do słuchawki i dałam na głośnomówiący - w końcu się odezwałaś!
-Tak.. przepraszam was, dziewczyny.. - powiedziała niemal szeptem - to wszystko.. nie mam już na to siły.. James próbował ją ratować i o mało sam nie zginął.. jest już po pogrzebie, ale zostajemy tu jeszcze jakiś czas.. nie chcemy zostawiać Jamesa samego.. nie wiem, kiedy wrócę i czy w ogóle.. 
-Nawet tak nie mów! - powiedziała Jamie - wracaj do nas jak najszybciej. Martwimy się o ciebie..
-Niepotrzebnie.. nic mi nie jest.. Moja matka strasznie to przeżywa.. cały czas bierze tabletki uspokajające.. tęsknię za wami.. 
-My za tobą też kochana - powiedziałam - dzwoniłaś do Nialla? 
-Próbowałam, ale nie odbiera.. 
-Mają próbę. Przepraszam, poczekaj 5 minut, zgoda?
-Cass, rozmowa kosztuje sporo..
-Chwileczka!
Jak strzała wybiegłam z pokoju i wpadłam do studia akurat, gdy chłopcy skończyli śpiewać "One thing". Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni.
-Megan dzwoni - powiedziałam po prostu. 
Natychmiast znaleźli się koło mnie. 
-Megs, jesteś tam jeszcze? - zapytałam.
-Tak.. o co chodzi? 
-Cześć! - chłopcy krzyknęli chórkiem.
-O.. jak miło was słyszeć!
-Ciebie jeszcze milej - powiedział Niall - co się dzieje? Kiedy wracasz?
-Ja.. jeszcze nie wiem.. Naprawdę za wami tęsknię, ale to jeszcze trochę potrwa..
-Rozumiemy - powiedział Harry - jak się trzymasz?
-W porządku.. Przepraszam was, muszę kończyć. Jedziemy na cmentarz. Odezwę się za niedługo.
-Kocham cie! - krzyknął Niall.
-Ja ciebie również. Do zobaczenia.
I połączenie się urwało. Wyszłam ze studia i wróciłam do salonu. Z powrotem usiadłam na kanapie i przytuliłam się do Jamie. Wszystko potoczyło się nie tak jak trzeba. Megan powinna siedzieć tu teraz z nami i grać w "papier, kamień, nożyce" tak jak zawsze to robiłyśmy, gdy czekałyśmy na chłopaków. Powinnyśmy się śmiać i rozmawiać, albo wygłupiać. Wtedy reszta dołączyłaby do nas i spędzilibyśmy kolejny zwariowany wieczór. Zostałybyśmy na noc i następnego dnia znowu wszystko zaczęłoby się od nowa. A tymczasem siedziałyśmy z Jamie z grobowymi minami, a Megan była gdzieś w Norwegii. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Z przyzwyczajenia poszłam otworzyć i stanęłam oko w oko z Caroline. 
-A ty czego tu szukasz? - zapytałam złowrogo.
-O to samo mogłabym zapytać ciebie - odparła - umówiłam się z Harrym. 
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
-A ja jestem święty Mikołaj - odparowałam - kogo chcesz nabrać? 
-Nikogo nie mam zamiaru nabierać.
-Spadaj stąd. 
Chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem, ale była szybsza. Wślizgnęła się do środka i usiadła w salonie.
W jednej chwili z góry zszedł Harry i Zayn. Popatrzyli na mnie i na Caroline, nie wiedząc o co chodzi.
-Och, jesteś wreszcie! - powiedziała blondynka i natychmiast znalazła się obok Harrego - ile można czekać? 
Patrzyłam na to wszystko z niedowierzaniem. 
-Caroline, czego ty chcesz? - zapytał Harry i szybko ją od siebie odsunął. Ona jednak nie dawała za wygraną.
-Och, dzióbku! Przecież mnie zaprosiłeś.
-Dziwne, nie przypominam sobie - powiedział Hazza.
-Caroline, nikt nie nabierze się na te twoje sztuczki - powiedział Zayn.
-Nie mieszaj się Zayn - powiedziała do niego - no, Harry, powiedz im jak cudownie było nam razem! Przecież ta cała Cassidy nie da ci tyle szczęścia, co ja.
-Caroline - popatrzył na nią - spierdalaj. 
Po schodach zeszła reszta chłopaków i stanęli jak wryci.
-A ona tu czego? - zapytał Liam.
-Właśnie wychodzi - powiedział Harry i próbował wypchnąć ją za drzwi.
W ostatnim momencie odwróciła się i go pocałowała. On jednak natychmiast się wyrwał i wyprowadził za drzwi.
-Jeszcze jeden taki numer, a nie poznasz tej swojej jędzowatej buźki. 
Po tych słowach trzasnął drzwiami a ja pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na wannie. Musiałam wszystko przemyśleć na sucho. Harry był tak samo zaskoczony jak ja, było jasne, że jej tu nie zaprosił. Zachowywała się jak jakaś diva. Nie pozwolę jej wszystkiego zniszczyć drugi raz, pomyślałam w myślach i wyszłam z łazienki. Wszyscy siedzieli w salonie. Gdy weszłam Harry od razu wstał. 
-Cass, ja.. 
Nie dałam mu dokończyć, bo przytuliłam się do niego. 
-Wierzę ci - szepnęłam - nie pozwolę jej zniszczyć wszystkiego po raz drugi.
-Dzięki Bogu.. już myślałem, że się wściekniesz i więcej się do mnie nie odezwiesz - odetchnął z ulgą. 
Pocałował mnie czule w usta i wróciliśmy do reszty. Usiadłam mu na kolanach i objęłam.
-To co robimy? - zapytał Louis.
-Film? - zaproponował Zayn. 
-Świetnie. Pójdę do sklepu i coś kupię - zaproponowałam.
-Idę z tobą - powiedział Harry. 
-Nie, idę sama - popatrzyłam na niego przepraszająco - muszę pomyśleć, a spacer dobrze mi zrobi.
Nikt nie protestował, więc wyszłam z domu. Od razu poczułam zapach świeżego, wieczornego powietrza. Szłam powoli, nigdzie się nie spiesząc. Myślałam o Megan, mamie, tacie, Pablu i o małej Halley. Czasami chciałam wrócić do Sydney, pójść do niej i tak jak dawniej pobyć z nią przez jakiś czas. Myślałam też o Jess. O naszych wspólnych planach, marzeniach. Wszystko legło w gruzach. Od dawna ze sobą nie rozmawiałyśmy. Żadna z nas nie zadzwoniła do drugiej. Chyba obydwie zaczęłyśmy nowe życie. Mimo tego, że przysięgłyśmy sobie, że bez względu na wszystko nigdy o sobie nie zapomnimy i nadal będziemy się przyjaźnić. Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do niej. Mimo tego, że w Sydney była teraz 4 nad ranem.
-Cass? - odebrała zaspanym głosem.
-Cześć Jess.. Przepraszam, że tak późno dzwonię, ale po prostu chciałam usłyszeć twój głos.
-Ta.. Co tam? 
-W porządku. Jak zapewne wiesz jestem z Harrym..
-Tak, wiem. Cały internet o tym trąbi. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - w myślach widziałam jak się uśmiecha - jak kiedyś cię odwiedzę, to koniecznie musisz mnie poznać z Louisem! 
-Nie ma sprawy.. Aha! Moja mama 25 sierpnia znowu wychodzi za mąż.
-Co?! Świetnie! 
-Wyślę ci zaproszenie. Oczywiście, jesteś zaproszona. Poznasz Jamie, Megan i cały zespół. Jestem pewna, że się zaprzyjaźnicie. 
-Och, dziękuję! - zaśmiała się -załatwię samolot. Nie wiem jak, ale to zrobię. Teraz ja mam dla ciebie newsa. Jestem z Erickiem! 
-Z tym Erickiem? - zdziwiłam się - z tym, w którym kochasz się od podstawówki? 
-Tak, z tym samym. 
-Świetnie! Gratuluję! Muszę kończyć, nie będę zakłócać ci snu. Dobranoc. 
-Dobranoc. Dzięki za telefon. 
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Jednak nadal byłyśmy jak przyjaciółki. Tęskniłam za nią, ale wkrótce miałyśmy się spotkać. Kolejny plus tego, że moja matka bierze ślub.
Weszłam do sklepu, kupiłam sporo przekąsek i piwa i skierowałam się do domu chłopaków. W połowie drogi ktoś złapał mnie od tyłu i przystawił coś do ust. Na początku krzyczałam, ale potem widziałam już tylko ciemność..

_____________________
Dramatycznie ^^ 
Kolejny rozdział będzie prawdopodobnie jutro.
Ale z racji tego, że jest długi weekend, wyjeżdżam do babci, a tam nie ma komputera ;]
Więc jeżeli nie jutro, to dopiero w piątek coś napiszę :) 
Miłego czytania!!

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 19

[Cassidy]

-Mamo! -krzyknęłam chyba po raz setny - rusz się!
Razem z Jamie i Megan od godziny siedziałyśmy w kuchni i czekałyśmy aż moja matka łaskawie do nas zejdzie. Był sobotni poranek i wybierałyśmy się na przedślubne zakupy. W końcu, po 20 minutach kobieta zeszła po schodach. 
-Przepraszam dziewczyny - powiedziała - możemy iść. 
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do nowego Audi mojej matki (urodzinowy prezent od Pabla) i po chwili byłyśmy już w pierwszym sklepie. Wisiało tam naprawdę wiele ślubnych sukni, w których można było się zakochać od samego patrzenia.
-Chcę, żeby było idealnie - powiedziała zaledwie wczoraj - nie chcę przepychu i długiej, białej sukni i welonu. Wszystko będzie skromne. To tylko ślub cywilny. 
Mimo tego po ślubie zaplanowana była wielka impreza. Nagle z głośników w sklepie poleciała piosenka "One thing". Popatrzyłyśmy na siebie z dziewczynami i zaczęłyśmy śpiewać i tańczyć między wieszakami. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotki, ale miałyśmy to gdzieś. Po skończonej piosence od razu poszłyśmy do innego sklepu.
-Co z wami? - zapytała moja mama.
-Ech, nieważne - odpowiedziałam i wszystkie 3 wybuchnęłyśmy śmiechem.
I właśnie w tym momencie spojrzałam na krótką, beżową sukienkę bez ramiączek. Szybko wybrałam rozmiar mamy i podałam jej ciuch. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
-Jak tego nie przymierzysz - powiedziałam - to osobiście cię uduszę.
Kobieta posłusznie skinęła głową i zniknęła w przymierzalni. Sukienka leżała na niej idealnie. 
-Cudowna! - powiedziała Jamie.
-Mega świetna! - poparła ją Megan.
-Mi też się podoba - matka uśmiechnęła się - biorę!
Szybko przebrała się z powrotem w swoje ciuchy i poszła zapłacić. Dobrałyśmy jej jeszcze buty i biżuterię, po czym zaczęłyśmy poszukiwania sukienek dla naszej trójki. Postanowiłyśmy, że nasze stroje będą pod kolor sukienki mojej mamy. Czyli kremowe, beżowe lub coś w tym stylu.
Chodziłyśmy od sklepu do sklepu i w końcu znalazłyśmy idealne sukienki. Zadowolone wróciłyśmy do mieszkania i jeszcze raz przymierzyłyśmy nowe stroje. 
-Twoja mama jest świetna - powiedziała Megan, gdy przebrane usiadłyśmy w salonie i zajadałyśmy lasagne, którą moja matka przygotowała dla nas dzień wcześniej - moja prędzej kupiłaby słonia niż poszła ze mną na zakupy.
-Nie przesadzaj Megs - powiedziała Jamie.
-Dziewczyny, mama wysłała mi listę gości na mejla.  Może pomożecie mi przy pisaniu zaproszeń? -spytałam.
Obydwie przytaknęły i zabrałyśmy się do pracy. Jamie podawała nazwiska, ja pisałam, a Megan zaklejała  koperty. Zajęło nam to ponad dwie godziny. Kiedy skończyłyśmy nie czułam ręki.
-Mamy jakieś plany na wieczór? - zapytałam.
-Wiecie co? Nie zrobiłyśmy jeszcze parapetówki.. Może by się tym zająć? - zaproponowała Megan.
-Na dzisiaj nie zdążymy. Ale mam imprezowy nastrój! No zróbmy coś.. - poprosiłam.
-Może po prostu zróbmy sobie stary, dobry, babski wieczór. - zaproponowała Jamie - wypożyczymy jakiś film, kupimy masę niezdrowego jedzenia i po prostu posiedzimy we trzy?
Z chęcią przystałyśmy na ten pomysł. Jamie i Megan poszły kupić jedzenie, a ja skierowałam się do wypożyczalni. Ale kiedy weszłam do obszernego pomieszczenia, chciałam natychmiast wyjść. Przy stoisku z horrorami stał Ash z jakąś dziewczyną. Nie rozmawiałam z nim od czasu ostatniej kłótni i wcale nie miałam zamiaru tego zmieniać. I w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Natychmiast odwróciłam wzrok i przeszłam do działu z komediami. Ale Ash nie miał zamiaru tak szybko się poddać. W jednej chwili znalazł się obok mnie.
-Cassidy, musimy pogadać. - powiedział.
-Skąd pomysł, że chcę z tobą rozmawiać? - zapytałam sucho i z udanym zaciekawieniem zaczęłam przeglądać filmy.
Odwrócił mnie w swoją stronę.
-Proszę..
-Nie dotykaj mnie - syknęłam - i daj mi spokój, jasne?
-Daj mi chociaż 15 minut - spojrzał mi prosto w oczy - proszę cię. Chociaż te zasrane 15 minut.
-No.. - zawahałam się - dobrze, niech ci będzie.
Wyszliśmy na zewnątrz i stanęliśmy pod wypożyczalnią.
-Czas ucieka - powiedziałam.
-Słuchaj, Cass. Naprawdę strasznie cię przepraszam za tamto..
-Daruj sobie - przerwałam mu - to, co zrobiłeś w ogóle nie mieści mi się w głowie. Widziałeś w jakim byłam stanie! Widziałeś, jak bardzo to przeżywałam! Wiedziałeś jak bardzo go kocham! A mimo to, zawarłeś jakiś durny układ z człowiekiem, przez którego od dłuższego czasu mam same kłopoty! I jeszcze pewnie byłeś zadowolony z tego, że poświęcałam czas tobie, a nie jemu. O to ci chodziło, tak?! O to, żeby mieć mnie przy sobie?! Mogłeś mieć! Jako najlepszą przyjaciółkę! Ale schrzaniłeś wszystko, rozumiesz?
Przez chwilę stał w milczeniu.
-Wiem, że zachowałem się jak idiota - powiedział w końcu - ale ten cały plan to nie była w wyłączności moja wina.. Ja.. ja tylko miałem cię czymś zająć, żeby Caroline mogła zrobić swoje.. ja nawet nie wiedziałem, co ona dokładnie chce zrobić.. Przysięgam! Nie miałem pojęcia.. Jest mi cholernie głupio.. Straciłem cię, chociaż wcale nie chciałem.. Cassidy, przepraszam cię! Wybacz mi, proszę.. nigdy więcej nie popełnię takiego głupstwa.. zrozum.. nadal mi na tobie zależy.. Zresztą, pogodziłaś się z Harrym, prawda? Znowu jesteście razem..
Zastanawiałam się przez chwilę. Oczywiście, nie winiłam tylko jego, ale to on był moim przyjacielem.  I to on wbił mi nóż w plecy. Z drugiej strony nienawidziłam kłótni. Zawsze dążyłam do tego, żeby kłócić się jak najmniej, tylko w wyjątkowych sytuacjach. W jego oczach widziałam, że naprawdę żałował. Tylko, co to zmieniało? Nie ufałam mu. Kompletnie mu nie ufałam.
-Ash, posłuchaj.. - zaczęłam - mogę ci wybaczyć, ale.. nie odbudujesz mojego zaufania do siebie. Straciłeś je definitywnie.
-Wiem.. niestety wiem.. Ale ważne, że chociaż będziemy normalnie rozmawiać.. prawda? - powiedział z nadzieją.
-Myślę.. myślę, że tak.. A teraz proszę cię, daj mi wrócić, wypożyczyć jakiś banalny horror i wrócić do domu, okej?
Posłusznie zszedł mi z drogi. Wypożyczyłam "Dom na przeklętym wzgórzu" i wróciłam do mieszkania, gdzie dziewczyny już na mnie czekały.
-Co tak długo? - zapytała Megan.
-Ash mnie zatrzymał.. - odpowiedziałam i obie spojrzały na mnie - przeprosił. Wybaczyłam mu. Sprawa załatwiona.
Jamie uśmiechnęła się do mnie promiennie i zaczęłyśmy przygotowywać salon. Przyniosłyśmy masę poduszek i śpiwory. Na małym stoliku ułożyłyśmy jedzenie, picie i jakieś gazety. Zamówiłyśmy pizzę i przebrałyśmy się w piżamy. Miałyśmy już zaczynać, gdy zadzwonił telefon Megan.
-Tak? - odebrała - co takiego? ... uspokój się, mów wolniej bo nie rozumiem... Spokojnie... Ale jak to się stało?! ... nie, to niemożliwe.. . nie mów tak!!... to nie może być prawda... jeżeli to jakiś głupi żart, to nie ręczę za siebie!... dobrze... tak... zaraz będę....
Kiedy się rozłączyła, osunęła się na podłogę, a telefon wypadł jej z ręki. Z oczu pociekły jej łzy, ale nic nie powiedziała. Razem z Jamie od razu podeszłyśmy do niej.
-Megan? Co się stało? - zapytałam, ale ona nadal milczała.
-Megan, odezwij się do nas! - błagała Jamie.
-Moja.. - powiedziała w końcu - moja siostra..
-Co z nią? - zaczęłam się poważnie martwić.
-Ona.. nie żyje..
Zabrakło mi powietrza. Nie wiedziałam co powiedzieć i nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Zaledwie kilka minut temu byłyśmy pełne entuzjazmu, uśmiechałyśmy się, a w tym momencie siedziałyśmy z grobowymi minami i żadna z nas się nie odezwała. Megan zaczęła płakać. Łzy leciały jej strumieniami
-Co się stało? - zapytała w końcu Jamie.
-Ja.. ona.. była ze swoim narzeczonym nad morzem.. i.. wypadła z łódki.. utonęła.. a mnie przy niej nie było! Jak on mógł do tego dopuścić?! - wstała i nerwowo zaczęła chodzić po kuchni - jak mógł jej na to pozwolić?! Co z niego za facet?! Boże.. nienawidziłyśmy się.. Od pierwszej chwili, gdy moi rodzice ją adoptowali.. nienawidziłyśmy się z całego serca.. Ciągle się kłóciłyśmy, ale przed jej wyjazdem do Norwegii, pogodziłyśmy się.. miałyśmy zacząć od nowa.. a teraz.. - znowu usiadła na podłodze - wszystko przepadło..
Przytuliłyśmy ją mocno.
-Muszę jechać do domu.. jedziemy do Norwegii, jutro rano.. przepraszam, muszę.. Zaraz podjedzie po mnie tata..
Poszła do swojego pokoju, przebrała się, spakowała kilka rzeczy do torby i tyle ją widziałyśmy.
-Nie mogę w to uwierzyć.. - powiedziałam w końcu - nie wiedziałam nawet, że ma siostrę.
-Bo, tak jak powiedziała, nienawidziły się. Claire wyjechała do Norwegii rok temu, żeby zacząć nowe życie z Jamesem. Naprawdę jej współczuję.
-Ja też..
Siedziałyśmy w kuchni do późnej nocy. W końcu włączyłyśmy film, ale nie skupiłam na nim nawet odrobiny uwagi. Cały czas myślałam o Megan.

[Matt]

-Dobra robota - powiedziałem do Asha - nie sądziłem, że dasz się w to wciągnąć. 
Chłopak popatrzył na mnie z wściekłością w oczach.
-Nie mam pojęcia, czemu się na to zgodziłem. To chore! 
-Cóż, teraz nie ma już odwrotu. Poczekamy jeszcze tydzień i zaczynamy działać. 
Spojrzałem na Asha i Caroline. Przytaknęli i poszli w swoją stronę, a ja wróciłem do mieszkania. Usiadłem przy biurku i po raz tysięczny zacząłem przeglądać nowy plan. Był bardzo ryzykowny, nawet za bardzo. Nie wiedziałem skąd wzięło się we mnie takie pragnienie zemsty. Przecież w sumie nic takiego się nie stało. Dziewczyny wiele razy przyłapywały mnie na zdradzie i nic sobie z tego nie robiłem. Ale tym razem, chciałem się po prostu zabawić. Może zbyt serio, ale zabawić.




sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 18

[z perspektywy Cassidy]

Kiedy wróciliśmy od mojej matki, uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Widać było, że bardzo polubiła Hazzę.  Ciągle o coś go pytała i rozmawiała z nim tak, jakby znała go od zawsze. Miałam nadzieję, że z Pablem będzie mi się równie łatwo dogadać. W sumie, wyglądał na miłego kolesia. Kiedy w końcu doszliśmy do mojego mieszkania, trzymając się za ręce weszliśmy do pokoju, gdzie cała reszta siedziała na dywanie. Od razu zauważyłam, że Megan siedzi wtulona w Nialla i uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
-Coś nas ominęło? - spytałam i usiadłam między Harrym a Louisem. 
-Takie tam.. - powiedział Niall i pocałował Megan w czoło.
-Szczęścia, gołąbeczki. 
-A tobie jak poszło? - zapytał Lou - sądząc po minie, chyba dobrze?
-Świetnie. Pogodziłam się z nią. A Harry się z nią zaprzyjaźnił - spojrzałam na Hazzę i pocałowałam go w policzek.
-Twoja mama jest świetna! I robi najlepszą herbatę na świecie.
Zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w niego. Było mi tak dobrze! Wszystko było na dobrej drodze. Byłam wśród najlepszych przyjaciół na świecie. Dzięki nim zrozumiałam naprawdę wiele rzeczy. Nie oddałabym ich za nic. Nawet za największe skarby świata. Przyłapałam się na tym, że coraz mniej myślałam o Jess. Oczywiście tęskniłam za nią, ale gdybym teraz miała wybierać pomiędzy Londynem a Sydney, z pewnością bez niczego wybrałabym pierwszą opcję.
Kiedy wszyscy już się rozeszli, poszłam do swojego pokoju i zalogowałam się na Twitterze. Dodałam post dotyczący dzisiejszego dnia i kilka zdjęć z Harrym. Wylogowałam się i poszłam spać. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu mi się to udało.
Stałam w długim korytarzu, który zdawał się nie mieć końca. Była tam cała masa drzwi, a z każdych dochodziły jakieś dźwięki. Otwierałam każde po kolei, ale w żadnym pomieszczeniu nikogo nie było. W końcu dotarłam do czerwonych drzwi i weszłam do środka. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Byłam w garażu w naszym domu w Sydney. Przede mną, na wysokim taborecie siedział mój ojciec i grał na gitarze. Obok niego siedziałam ja, w wieku 12 lat. Wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Śpiewałam jedną z napisanych przez niego piosenek.
-Cudownie księżniczko - powiedział kiedy skończyłam - zrobisz kiedyś wielką karierę.
12-letnia ja usiadła na jego kolanach i mocno przytuliła. Tak bardzo chciałam być na jej miejscu!
-Tato.. - powiedziałam.
Ojciec odwrócił się w moją stronę. Mniejsza wersja mnie, zniknęła. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Spojrzałam w jego ciemne oczy, pełne miłości i troski.
-Cassidy - uśmiechnął się promiennie - jak wspaniale cię widzieć!
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego pierś. Znów poczułam bliskość i jedność z nim. Ale kiedy podniosłam głowę, nie zobaczyłam jego roześmianej twarzy. Przede mną stał.. Pablo! Zaczęłam się wyrywać, ale on był silniejszy. Zamknął mnie i w uścisku tak, że zaczęło brakować mi powietrza.
-Tato!! - zaczęłam krzyczeć, ale jego nigdzie nie było - tato, nie zostawiaj mnie!!
Obudziłam się z krzykiem i gwałtownie usiadłam na łóżku.  Byłam cała zapłakana i nie do końca wiedziałam, co się dzieje. Wstałam z łózka i poszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę zimnej wody i wypiłam ją duszkiem. Usiadłam przy stole i zaczęłam myśleć o śnie. Nigdy wcześniej, nic takiego mi się nie śniło. To było takie realne.. Zupełnie jakby Pablo miał zastąpić mi tatę. Nie! Do tego nigdy w życiu bym nie dopuściła. Może i moja matka go kochała, ale nigdy, przenigdy nie mógłby uważać się za mojego ojca. Nie słyszałam w którym momencie Jamie weszła do kuchni. Usiadła naprzeciwko i zaspanym głosem powiedziała:
-Dziewczyno, jest 3 w nocy! Co ty tu robisz?
-Ja.. zachciało mi się pić - skłamałam - a ty? czemu nie śpisz?
-Słyszałam, jak krzyczysz. Więc nie kłam, że po prostu w środku nocy chciałaś się czegoś napić. Mów, co się dzieje.
-Nic takiego.. po prostu.. miałam zły sen, okej?
Jamie popatrzyła na mnie przenikliwie, po czym się uśmiechnęła.
-Każdemu się zdarza. Mogę wiedzieć, co ci się śniło?
-Tata.. - spuściłam głowę - wiem, że zachowuję się jak dziecko. Po prostu mnie to przerasta.
-Cass, ja wcale nie myślę, że zachowujesz się jak dziecko! - Jamie wstała, podeszła do mnie i przytuliła - rozumiem, że bardzo za nim tęsknisz. Ale nawet jeżeli go nie widzisz i nie możesz go dotknąć, to pamiętaj, że on jest cały czas przy tobie. Kroczy za tobą w każdym momencie twojego życia. I jest obecny w twoim sercu.
-Dziękuję.. - powiedziałam - naprawdę potrafisz pocieszać.
-Od tego jestem. A teraz, idź spać. Dobrze ci radzę. Bo jak obudzisz mnie jeszcze raz, to osobiście cię uduszę.
-Nie ma sprawy.
Wstałam i pocałowałam ją w policzek.
-A to za co?
-Za to, że jesteś.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i każda poszła do swojego pokoju. Położyłam się z uśmiechem na twarzy i zasnęłam..

*

Od tygodnia prawie codziennie odwiedzałam mamę. Zaprzyjaźniłam się nawet z Pablem. Był zabawny i ciągle mnie rozśmieszał. Teraz też siedziałam z nimi w kuchni, a Pablo opowiadał o swojej ostatniej sprawie sądowej.
-Ludzie są nieprawdopodobni. Zabić żonę i dziecko i żądać łagodnego wyroku. W głowie się nie mieści. 
-Rozumiem, że dostał dożywocie? - zapytałam.
-Oczywiście. Bez możliwości warunkowego zwolnienia. Ale naprawdę. Zabić 3-letnie dziecko? Tylko psychopaci tak robią.
Pokręciłam głową ze współczuciem. Uwielbiałam dzieci. Kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Sydney, opiekowałam się  Halley - 5-cio letnią córeczką sąsiadów. Lubiłam siadać z nią przed domem i w coś się bawić lub nawet iść z nią na zwykły spacer. Zazwyczaj była ze mną jeszcze Jess, ale Halley nie pałała do niej sympatią. 
-A co z waszym ślubem? - zapytałam nagle - macie już datę?
-Oczywiście - powiedziała mama - 25 sierpnia.
-To już za niedługo! - krzyknęłam - jest 31 lipca. 
-Wiemy, kochanie - matka uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Macie zaproszenia? Sale? Księdza? 
-Cassidy, spokojnie. Jutro jedziemy oglądać sale. W kościele już wszystko załatwione. A zaproszenia się drukują. Mają być najpóźniej za 3 dni. Aha! Wiem, że chciałabyś żeby twoi przyjaciele też tam byli, więc dodrukowałam kilka dodatkowych zaproszeń, dla nich. Jeżeli chcesz możesz zająć się pisaniem. 
-Z miłą chęcią! 
-Cieszę się - powiedział Pablo - wiesz, bałem się, że nie będziesz chciała nawet ze mną rozmawiać. A co dopiero pomagać w przygotowaniach.
-No cóż.. na początku tak było.. - przyznałam - ale to przeszłość. Mamo - zwróciłam się do niej - w najbliższą sobotę razem z Jamie i Megs bierzemy cię na zakupy. Suknia ślubna sama do ciebie nie przyjdzie. Zresztą, my też musimy kupić sobie sukienki. A tobą Pablo zajmie się Harry i Louis. Znasz ich, byli tu kilka razy. Nie przyjmuję sprzeciwów. To ma być idealny dzień.
-Cassidy, jesteś cudowna! - powiedziała matka - nie mogłam mieć lepszej córki.
-Och, oczywiście, że nie mogłaś - powiedziałam ze śmiechem - a ja nie mogłam mieć lepszej matki.

[z perspektywy Matta]

-Chyba oszalałeś! - krzyknęła Caroline na całą kawiarnię i wstała od stołu - kompletnie ci odbiło!
-Uspokój się - syknąłem - ludzie na ciebie patrzą.. Siadaj.
Blondynka posłusznie wróciła na swoje miejsce.
-Matt, jesteś kompletnym idiotą, jeżeli myślisz, że dam się w to wrobić. 
-Nie masz wyjścia, kochanie. Mam dość patrzenia na ich szczęście. Ty chyba też, co? Tamten plan nie wypalił. Ten musi być lepszy.
-Pojebało cię! To zbyt ryzykowne. Jasne, że nie mogę na nich patrzeć. Ale nie zrobię czegoś takiego. Nigdy. 
-Posłuchaj - chwyciłem ją za rękę - ja też się boję, że to nie wypali. Ale jesteśmy wspólnikami, pamiętasz? 
-Nie chcę mieć na głowie policji, idioto! Za takie coś idzie się siedzieć! I to na długie lata! 
Miałem już dość tej rozmowy. W końcu udało mi się wymyślić idealny plan, a ona się wściekała. No dobra, może nie był aż tak idealny, ale warto było spróbować. 
-Caroline - spojrzałem jej prosto w oczy - proszę. 
-Jeżeli to się wyda..
-Nie wyda! - przerwałem jej - obiecuję. A jeżeli już, to wezmę wszystko na siebie. Obiecuję.
-Wciągamy w to Asha?
-Nie jestem pewien, czy się zgodzi. Ale spróbować można. Więc jak? 
Caroline milczała dłuższą chwilę.
-Dobra, niech będzie. Ale wiedz, że to mi się nie podoba. 
Uśmiechnąłem się pod nosem. Mój dar przekonywania jednak ciągle miał moc. Nie wiem, co mnie napadło żeby posuwać się do takich rzeczy. Ale jak szaleć, to szaleć. Nawet gdyby mieli mnie zamknąć..

___________________
Ciąg dalszy nastąpi ;] 
 

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 17

Leżałam w swoim łóżku po tym, jak wybiegłam z domu matki krzycząc: "nienawidzę cię!". Jak ona w ogóle mogła myśleć o ślubie? W dodatku z jakimś Włochem, którego poznała niecały miesiąc temu! Nie mieściło mi się to w głowie. Od śmierci taty minęły 2 lata, a ona już chciała znowu wychodzić za mąż. Co jeszcze? Może postara się o rodzeństwo? Tato, czemu cię tu nie ma? zapytałam siebie w myślach i po policzku spłynęła mi łza. Dlaczego musiałeś wtedy wyjechać? Dlaczego nie możesz teraz tu przyjść, przytulić mnie mocno i powiedzieć jak bardzo mnie kochasz? Zaczęłam płakać na dobre. Nie dlatego, że mama znalazła sobie kogoś innego, ale dlatego, że bardzo tęskniłam za ojcem. Spojrzałam na zdjęcie, które stało obok mojego łózka. Przedstawiało mnie w wieku 16 lat i uśmiechniętego tatę z gitarą. To było nasza ostatnia wspólna fotografia. Zmarł miesiąc później. Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu. Rozpoznałam wszystkie głosy. Megan, Jamie, Zayn, Niall, Louis, Liam i.. tak, oczywiście Harry. Uśmiechnęłam się, gdy go usłyszałam, ale oni nie wiedzieli, że jestem w domu, więc spokojnie mogłam płakać dalej w spokoju. Pod warunkiem, że zachowam się bardzo cicho. Wtuliłam się w poduszkę i dałam upust łzom. Po chwili usłyszałam głos Jamie:
-Megs, masz może te swoje nowe perfumy?
-Zostawiłam w pokoju Cass. Chyba się nie obrazi, jak tam wejdę i je wez.. - przerwała, gdy weszła do mojego pokoju i mnie zobaczyła - Cassidy? Co ty tu robisz?
Po chwili wszyscy byli już w moim pokoju. Kiedy Harry mnie zobaczył, od razu z jego twarzy zniknął uśmiech i pojawiło się zatroskanie. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Nie przestałam płakać, chociaż wiedziałam, że powinnam. Cała reszta ulokowała się na dywanie i czekali z niecierpliwością, aż coś powiem.
-Cass? Co się stało? - zapytał Harry.
Nie odpowiedziałam. Wtuliłam się w niego bardziej i próbowałam się uspokoić. W końcu mi się to udało.
-Przepraszam was.. - szepnęłam.
-Przecież nie masz za co! - powiedział Niall - powiesz nam, co się stało?
-Moja.. - zawahałam się - moja matka wychodzi za mąż.
-To źle? - zapytał Louis, a Jamie natychmiast uderzyła go w ramię - auć!
-Nie chodzi o to, że to źle. Po prostu.. od śmierci taty minęło 2 lata.. tylko 2 lata.. a ona.. - zaczęłam się jąkać - oj, no po prostu.. nie wyobrażam sobie, że ona może być z kimś innym!
Harry pocałował mnie w czubek głowy.
-Hej, kochanie - powiedział - nie przejmuj się tak. To nie koniec świata.
-Wiem, Harry..
-To chyba nie jest jedyny powód twojego płaczu, prawda? - zapytała Jamie.
Jak zwykle musiała widzieć drugie dno. Stara, dobra Jamie.
-Ja..
-Jeżeli nie chcesz, to nie musisz o tym mówić - powiedział Liam.
-Tęsknię za ojcem - wypaliłam - wiem, że może to i głupie, ale ja byłam z nim strasznie zżyta. To dzięki niemu pokochałam śpiew. Dzięki niemu jestem tym, kim jestem. Matka zawsze była zapracowana, wyjeżdżała gdzieś, tata tak samo, ale z nim spędzałam więcej czasu. O wiele więcej. Tak naprawdę to on nauczył mnie życia. Obiecał, że kiedyś wyjedziemy gdzieś we dwoje. Ale nie dotrzymał obietnicy.. - po moim policzku spłynęła łza - Pewnego dnia dostał służbowy telefon i musiał wylecieć do Włoch. Spakował się, pożegnał się z nami i przysiągł, że jak wróci, to napiszemy nową piosenkę. Ale.. nie wrócił..  zginął w katastrofie lotniczej. Już nigdy więcej go nie widziałam.. W tamtym momencie życie straciło dla mnie sens. Miałam dwie próby samobójcze.. Załamałam się. Zamykałam się w swoim pokoju i nie wpuszczałam tam nikogo, oprócz Jess. Teraz po prostu nie wyobrażam sobie mamy z innym mężczyzną. Nikt nie zastąpi taty..
W pokoju zapanowała kompletna cisza. Przez chwilę nikt się nie odezwał,
-Cass.. - powiedział w końcu Hazza - rozumiem cię. Naprawdę rozumiem, że jest ci ciężko. Ten cały Pablo nie musi zastępować ci ojca. Przecież on zawsze będzie w twoim sercu, tak? hej - uniósł mój podbródek i lekko pocałował - masz nas. Nie pozwolimy ci się załamać.
-Dokładnie - potwierdziła Jamie - jesteś dla nas jak siostra!
Wszyscy pokiwali głowami na znak, że się z nią zgadzają.
-Zresztą - powiedział Niall - może daj mamie jeszcze jedną szansę? Może ona po prostu się zakochała i chce ułożyć sobie życie na nowo? Może Pablo daje jej szczęście?
Przemyślałam słowa ich wszystkich. Mieli rację. Odkąd matka poznała Pabla, zachowywała się jak dawniej. Uśmiechała się, była radosna, przyjazna.. Czasami nawet śpiewała. Nie widziałam jej takiej od 2 lat.
-Macie rację - powiedziałam - chyba byłam dla niej zbyt surowa..
-Hej, miałaś prawo - powiedział Louis - uścisk?
Wszyscy uśmiechnęliśmy się do siebie i uścisnęliśmy się mocno. W takich momentach dziękowałam Bogu za to, że mam takich wspaniałych przyjaciół, którzy są jak rodzina. Wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawią i będą wspierać w trudnych chwilach. Na mojej twarzy znowu zagościł uśmiech. Przemyślałam wszystko dokładnie i już wiedziałam, co powinnam zrobić.
-Dziękuję wam. Jesteście najlepsi na świecie! - krzyknęłam i każdego z osobna pocałowałam w policzek.
-Ej! - krzyknął Harry i udał obrażonego.
-Najlepsze na koniec - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie w usta.
-No, to rozumiem - powiedział i puścił do mnie oko.
-Chyba powinnam iść do mamy i ją przeprosić. W końcu, ona też ma prawo do szczęścia.
-Pójdę z tobą - zaproponował Harry.
Zarzuciłam na siebie skórzaną, czarną kurtkę, wzięłam Harrego pod rękę i wyszliśmy z mieszkania.
Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Mijaliśmy naprawdę wiele fanek 1D, a Harry zatrzymywał się przy każdej, dawał im autografy i robił z nimi zdjęcia.
-To twoja dziewczyna? - zapytała jedna z nich.
-Tak - pocałował mnie w policzek - najlepsza na świecie.
-Życzę wam szczęścia. Jak ty jesteś szczęśliwy, to my też.
Harry uśmiechnął się i mocno przytulił tą dziewczynę. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą. W końcu dotarliśmy do mojego domu.
-Może ja tu poczekam? - zapytał Hazza.
-Nie ma mowy! Idziesz ze mną!
Wzięłam go za rękę i otworzyłam drzwi. Wszędzie panowała ogromna cisza, tylko z kuchni dochodziły jakieś odgłosy. Skierowałam się w tamtym kierunku i ujrzałam płaczącą matkę.
-Mamo! - krzyknęłam i podbiegłam do niej.
Popatrzyła na mnie, jakby zobaczyła ducha.
-Przepraszam cię za tamto.. - powiedziałam ze skruchą - jest mi naprawdę głupio! Wiem, że ty też masz prawo do szczęścia. Jeżeli go kochasz to ja.. no, postaram się go zaakceptować. Wybaczysz mi?
-Cassidy.. nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś!
Objęłam ją mocno i trwałyśmy tak dłuższą chwilę. Kiedy oderwałyśmy się od siebie powiedziałam:
-Mamo, chcę ci przedstawić kogoś, kto jest dla mnie bardzo ważny - podeszłam do Harrego i wzięłam go za rękę - to jest Harry, mój chłopak.
Hazza uśmiechnął się do mojej matki i podał jej rękę.
-Bardzo mi miło panią poznać - powiedział.
-Mi również - matka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie - napijecie się czegoś?
-Z miłą chęcią - powiedział Harry i usiedliśmy przy kuchennym stole.

[z perspektywy Megan]

Kiedy Cass i Harry wyszli, usiedliśmy wszyscy w salonie i graliśmy w "prawda czy wyzwanie?" . Co jakiś czas spoglądałam ukradkiem na Nialla i przyglądałam mu się. Zakochałam się. To było pewne. Ale on z pewnością niczego do mnie nie czuł. W ogóle nie zachowywał się w stosunku do mnie jakoś inaczej. Miałam tego dość. Czasami miałam ochotę po prostu do niego podejść i wszystko mu powiedzieć, ale nie chciałam wiedzieć, jakby to się skończyło. Zazdrościłam Jamie i Cassidy, że znalazły swoje drugie połówki i były szczęśliwe. Mój ostatni chłopak, Josh, wyjechał do Nowego Orleanu i tyle go widziałam. A związki na odległość to nie moja bajka.
-Piwo się skończyło - powiedział Zayn.
-Pójdę do sklepu - zaproponował Niall.
Jamie kopnęła mnie w kostkę i kiwnęła głową w jego kierunku.
-Idę z tobą - powiedziałam nawet się nie zastanawiając i zarzuciłam na siebie kurtkę. 
Wyszliśmy z mieszkania i całą drogę szliśmy w milczeniu. Niall zrobił szybkie zakupy i wracaliśmy z powrotem. Kiedy byliśmy pod naszym mieszkaniem, stanęłam i powiedziałam:
-Niall, możemy pogadać? 
-Jasne - uśmiechnął się do mnie - coś nie tak?
Nie mogłam uwierzyć, że to robię. Z nerwów cała się trzęsłam.
-Mam dość udawania. Po prostu dłużej nie wytrzymam tej obojętności z twojej strony, bo.. no chcę wiedzieć na czym stoję. I.. kocham cię.
OMG, powiedziałam to! krzyknęłam w myślach. 
Nie miałam okazji powiedzieć nic innego, bo Irlandczyk podszedł do mnie i czule pocałował w usta. Kiedy poczułam dotyk jego słodkich warg na swoich ustach, świat zawirował. Zupełnie jakbym miała zemdleć. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, Niall objął mnie mocno i powiedział:
-Ja też cię kocham. 
-Więc czemu mi tego nie powiedziałeś? - zapytałam. 
-Bo bałem się, że nie czujesz tego samego.. a nie chciałem niszczyć naszej przyjaźni.. nie chciałem się krzywdzić.. 
-Głuptasie - powiedziałam - niczego nie niszczysz.
Niall wziął mnie za rękę i wróciliśmy do mieszkania.

__________________________
Troszkę krótki, ale akcja rozwinie się w rozdziale 18 lub 19 :D 
Będzie się działo! : ) 
Komentujcie : )

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 16

[z perspektywy Cassidy]

Minął kolejny dzień. Martwiłam się o Asha, ale po tym, co zrobił, należała mu się nauczka. Zresztą, Matt nie zrobiłby mu nic złego, skoro byli wspólnikami. Chciał mnie tylko nastraszyć. Zwlokłam się z łóżka dopiero koło 12:00. Na dworze świeciło słońce i wiał lekki wiatr. Zaburczało mi w brzuchu, więc poszłam na śniadanie. Przygotowałam sobie płatki z mlekiem i zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni weszły dziewczyny ubrane w sportowe stroje.
-Cześć Cass! - krzyknęła Jamie - nie mogę uwierzyć, że ty dopiero jesz śniadanie! Jest taka świetna pogoda!
-Taa.. - mruknęłam - a wy co tak na sportowo?
-Byłyśmy pobiegać - odpowiedziała Megan - trochę sportu dobrze nam zrobi. 
-Mamy dla ciebie niespodziankę! - powiedziała Jamie i obie usiadły obok mnie.
-Dzisiaj wieczorem idziemy poszaleć! - krzyknęły obie.
-Przepraszam was dziewczyny.. ale.. ja nie mam ochoty nigdzie iść.. nie mam nastroju na imprezy.. 
-Posłuchaj, słońce - powiedziała Jamie i mnie przytuliła - nie możesz wiecznie siedzieć w domu. My ostatnio poszłyśmy z tobą na imprezę, a nie miałyśmy ochoty. Teraz ty to zrobisz dla nas.
-No.. ale.. nie możecie iść same? - zapytałam z nadzieją - ja mogę tu zostać i nic się nie stanie, naprawdę.
-Nie ma mowy! Bez ciebie to nie impreza. Ubieraj się.
-Teraz? - zdziwiłam się - jest dopiero południe!
-Idziemy na zakupy głuptasie! - powiedziała Jamie - to będzie wyjątkowa impreza.
Obie z Megan popatrzyły na siebie znacząco i puściły do siebie oko.
-Ekhem.. Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam zdezorientowana .
-Ależ skąd.. No! Ubieraj się!
Posłusznie poszłam do swojego pokoju i ubrałam się w czerwone rurki, granatową bluzkę i kamizelkę. Na nogi włożyłam rzymianki i razem z dziewczynami wyszłyśmy na zakupy. Tego właśnie mi było trzeba! Brakowało mi chodzenia po galeriach. Przymierzyłam chyba z tysiąc sukienek i żadna nie była odpowiednia. Jamie i Megan już dawno kupiły swoje, a ja nie mogłam się zdecydować. W końcu weszłyśmy do ostatniego sklepu i od razu zobaczyłam sukienkę, w której się zakochałam. Szybko wzięłam swój rozmiar i poszłam do przymierzalni. Sukienka leżała idealnie.
-Jak jej nie weźmiesz - powiedziała Megan - to osobiście cię uduszę.
Nie musiała. Zdjęłam z siebie nowy ciuch i poszłam zapłacić. Kiedy wyszłyśmy ze sklepu, była już 16:00. Szybko wróciłyśmy do mieszkania. Ostatni raz spróbowałam namówić dziewczyny, żebym została w domu, ale bez skutku. 
-Przecież musisz przetestować sukienkę! - powiedziała Megan i poszła się przygotować.
Ja zrobiłam to samo. Wzięłam prysznic, pokręciłam włosy i zrobiłam sobie mocny makijaż. Wyjęłam z torby nową sukienkę i założyłam ją na siebie. Założyłam beżowe buty i biżuterię. Byłam gotowa. Nadal nie miałam ochoty na imprezę, ale czego się nie robi dla przyjaciółek? Cały czas zastanawiałam się nad słowami Jamie: "To będzie wyjątkowa impreza". Ciekawe co ona miała na myśli. Wyszłam z pokoju i usiadłam na kanapie w salonie. Z pokoju Jamie dochodziły jakieś odgłosy, więc pewnie były tam razem. Nie chciałam ich podsłuchiwać, więc krzyknęłam:
-No wychodźcie wreszcie! 
Po moich słowach posłusznie wyszły z pokoju i stanęły przede mną. 
-Idziemy! - krzyknęły.
Zamknęłyśmy mieszkanie i zeszłyśmy na dół. Przed nami stało czarne BMW. Popatrzyłam na dziewczyny z pytaniem w oczach.
-To auto Asha - poinformowała mnie Jamie - pożyczyłam je sobie.
-A Ash o tym wie? 
-Niezupełnie.. 
Jamie puściła do mnie oko i wsiadłyśmy do samochodu. 
-Tak właściwie, to gdzie my jedziemy? 
-Zobaczysz. Ale najpierw musisz założyć to.
Megan podała mi czarną opaskę na oczy. 
-Naprawdę nie rozumiem o co wam chodzi - powiedziałam i posłusznie założyłam opaskę. 
W końcu samochód stanął i dziewczyny pomogły mi wysiąść. Przez zasłonięte oczy nie widziałam, gdzie idę, więc zdałam się na przyjaciółki. Po chwili poczułam truskawkowy zapach, więc stwierdziłam, że jesteśmy już na miejscu. 
-Mogę już to zdjąć? - zapytałam błagalnie.
-Jeszcze nie - odpowiedziała Jamie. 
Dziewczyny zaprowadziły mnie do jednego ze stołów i usiadłyśmy na wygodnych fotelach.
-Mam dość. Powiecie mi wreszcie o co chodzi? - zapytałam. 
-Wszystko w swoim czasie - powiedziała Jamie.
Usłyszałam, jak przyjaciółki szepczą coś do siebie i po chwili pomogły mi wstać. Przepchnęłyśmy się przez tłum ludzi i stanęłyśmy w jakimś miejscu. 
-Już możesz - szepnęła mi Megan do ucha.
Natychmiast zdjęłam z oczu opaskę i zorientowałam się, że stoimy pod wielką sceną, na której stał prawdopodobnie właściciel clubu. Wokół nas było pełno ludzi, którzy z niecierpliwością czekali aż ktoś wejdzie na scenę.
-O co tu chodzi? Przyszłyśmy na koncert? 
Nie musiałam czekać na odpowiedź. W jednej sekundzie wszyscy zaczęli piszczeć i skakać. Na scenę weszli.. One Direction?! Otworzyłam usta ze zdziwienia. Przecież mieli wrócić dopiero za 9 dni! Popatrzyłam pytająco na dziewczyny, ale one tylko się uśmiechnęły i wzięły mnie pod rękę. Zdałam sobie sprawę z tego, że skoro stoimy pod samą sceną, Harry w każdej chwili może mnie zauważyć. A ja bym tego nie zniosła. Nie zniosłabym patrzenia w te jego zielone oczy. Próbowałam się jakoś wyrwać, ale bezskutecznie. Po chwili chłopcy zaczęli śpiewać "One thing" . Kiedy skończyli, Harry stanął na środku sceny.
-Cassidy Whont - powiedział i wszyscy imprezowicze odsunęli się tak, że otaczali mnie ze wszystkich stron, ale przed sceną stałam sama.
Popatrzyłam dookoła i zastanawiałam się, czy dałoby się jakoś uciec. Nie miałam jednak szans. Harry zszedł ze sceny i stanął centralnie przede mną z mikrofonem w ręce. 
-Cass, przepraszam cię za wszystko - powiedział i wziął mnie za rękę - za to, że zachowałem się jak ostatni kretyn i pozwoliłem ci odejść. Jesteś dla mnie wszystkim. Myślę o tobie cały czas i nie mogę przestać. Kocham cię. Kocham cię jak wariat i chciałbym żebyś uczyniła mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi. 
Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. W tym momencie Liam zaczął śpiewać zwrotkę piosenki "More than this" a Harry zaprowadził mnie na scenę. 
-"When he opens his arms and hold you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah" - zaczął śpiewać, a ja stałam tam i patrzyłam na to wszystko tak, jakby to było tylko snem.
Kiedy piosenka się skończyła, od razu podeszłam do Harrego i go pocałowałam. Jak cudownie było znowu poczuć zapach jego perfum i słodycz jego ust. Mogłabym trwać tak całą noc, ale w końcu się od niego oderwałam. 
-Czy to znaczy, że jesteś w stanie mi wybaczyć? - zapytał i spojrzał na mnie błagalnie.
-Oczywiście! - powiedziałam i znowu go pocałowałam. 
W końcu zeszłam ze sceny, a chłopaki dokończyli koncert. Przytuliłam mocno obie przyjaciółki. Wiedziałam, że miały w tym swój udział. Znowu byłam szczęśliwa. Znowu z całą pewnością mogłam stwierdzić, że życie jest piękne. Kiedy zespół skończył grać, Harry podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.. - szepnął mi do ucha.
-Mi ciebie też.. 
Z głośników poleciały pierwsze takty piosenki Nicki Minaj "Turn me on" i wszyscy poszliśmy tańczyć. Nic nie było w stanie zakłócić nam tej imprezy. 

*

Następnego dnia obudziłam się wtulona w Harrego w jego łóżku. Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam tak, żeby nie obudzić śpiącego Hazzy. Szybko się ubrałam i zeszłam do kuchni. Wszyscy tam siedzieli i zajadali śniadanie. Kiedy weszłam spojrzeli w moim kierunku i zaprosili do stołu. Zaczęliśmy rozmawiać o wczorajszej imprezie i do kuchni wszedł zaspany Harry. Pocałował mnie w czubek głowy i usiadł obok. Atmosfera była naprawdę świetna. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Tak mamo? - odebrałam.
-Cassidy, mogłabyś przyjść dzisiaj na obiad? - zapytała - mam dla ciebie nowinę. 
Popatrzyłam na Harrego. Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu, ale z drugiej strony dawno nie widziałam się z mamą.
-Jasne - powiedziałam w końcu - o której mam być? 
-Za dwie godziny. Do zobaczenia!
Rozłączyłam się i usiadłam zrezygnowana przy stole.
-Coś się stało? - zapytał Harry. 
-Muszę iść. Umówiłam się z mamą na obiad. Ma dla mnie jakąś nowinę. 
Wstałam od stołu, pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam prosto do mieszkania. Umyłam się i przebrałam w zielone rurki i czarną bluzkę na jedno ramię. Narzuciłam na siebie sweterek i skierowałam się do mojego dawnego domu.W progu powitała mnie uśmiechnięta twarz mamy, która zaprowadziła mnie do salonu. Ze zdziwieniem dostrzegłam, że na stole stoją 3 nakrycia. No tak. Domyśliłam się, że na obiedzie będzie jeszcze Pablo. 
-Pomóc ci w czymś? - zapytałam.
-Już wszystko jest gotowe.
Usiadłam przy stole i czekałam. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi i do salonu wszedł wysoki, opalony mężczyzna i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-Ty pewnie jesteś Cassidy - powiedział i podał mi rękę - jestem Pablo.
Mówił z takim dziwnym akcentem. 
-Dzień dobry.. - wydukałam.
Do salonu weszła matka i postawiła na stole półmisek z jedzeniem. Nałożyłam sobie na talerz małą porcję i zaczęłam jeść. Kiedy skończyliśmy, mama odniosła brudne naczynia do kuchni. Kiedy wróciła usiadła obok Pabla i powiedziała:
-Kochanie. Wychodzę za mąż! 
W tym momencie zakrztusiłam się sokiem bananowym, który akurat piłam. 
-Że co?! - krzyknęłam i spojrzałam na nią. 

Sukienki na imprezę:


Strój Cassidy

Strój Jamie



Strój Megan

_______________________
Comment please ^^ 
Haha ; ]]

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 15

Minęły 3 dni od wizyty Asha. Codziennie zamykałam pokój na klucz i nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam po prostu zostać sama i wszystko jeszcze raz przemyśleć. Po tym, co powiedział mi Ash, wszystko wyglądało inaczej. Odciągał moją uwagę, żeby Caroline mogła bez przeszkód podrywać Harrego, a ja zachowałam się jak idiotka. W tej chwili to do mnie dotarło. Zachowałam się dokładnie tak jak on, po aferze z Ashem. Nie dałam mu nawet wyjaśnić tej całej sytuacji, tylko po prostu go skreśliłam. Przez cały tydzień zanim wylecieli do Australii przychodził do naszego mieszkania i chciał ze mną rozmawiać, a ja za każdym razem zamykałam mu drzwi przed nosem. Miałam Asha za przyjaciela. Ufałam mu. A on zniszczył mi związek tylko po to, żeby zająć miejsce Harrego. Kochałam go i tęskniłam za nim. Ale nadal chyba nie potrafiłabym mu wybaczyć. No bo w końcu po co zaczynał rozmawiać z Caroline? Upił się a ona to wykorzystała. A jak go pocałowała, to wcale nie protestował. W końcu taki był plan Caroline i Matta. Matt. No tak, wszystko co złe w moim życiu zawdzięczam właśnie jemu!
Położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszkach. Harry nadal był dla mnie ważny. Podeszłam do biurka i włączyłam laptopa. Otworzyłam folder, w którym były zdjęcia z naszej ostatniej randki. I filmik, który wysłał mi Niall zaraz po wylocie do Australii. Właśnie ten film, który kręcił wtedy u nich w domu. Włączyłam go i zaczęłam oglądać. Na monitorze pojawiła się uśmiechnięta twarz Harrego, który niósł mnie na barana.
-Puść! - krzyczałam ze śmiechem - Styles, pożałujesz!
Później zawody, kto pierwszy obiegnie cały korytarz z nami na plecach. Harry ze mną, Zayn z Jamie i Niall z Megan. Później głupie miny chłopaków, zabawy, moje wygłupy z Jamie i Megan, a na koniec ujęcie mnie i Harrego całujących się na kanapie. Na samym końcu pojawia się twarz Nialla, który mówi:
-Takie rzeczy tylko z wariatami!
I obraz znika. Obejrzałam ten filmik jakieś 5 razy, ciągle od nowa. Równocześnie chciało mi się śmiać i płakać. Śmiać dlatego, że film po prostu mnie śmieszył, a płakać dlatego, że takich rzeczy w moim życiu mogło już nigdy nie być. Wyłączyłam laptopa, ubrałam się w czyste ciuchy i wyszłam z pokoju. Przyjaciółki zastałam przed telewizorem. Stanęłam przed nimi zasłaniając im ekran.
-Co jest Cass? - zapytała Megan.
-Mam dość siedzenia w domu i użalania się nad sobą - oznajmiłam im - idziemy na imprezę.
-Dzisiaj? Oszalałaś? - spojrzały na mnie zdziwione.
-Jest piątkowe popołudnie. No proszę was, dziewczyny! - usiadłam obok nich - mam dość siedzenia w domu. Życie idzie naprzód! Wiem, że tęsknicie za Zaynem i Niallem, ale chyba możemy wyjść i się rozerwać.
-Powiedziała ta, co od 3 dni zamyka się sama w pokoju i nie chce nikogo tam wpuścić - mruknęła Megan - ale zgoda. W sumie to mam ochotę potańczyć i chociaż przez chwilę nie myśleć o Niallerze, który ma mnie w dupie. A ty Jamie?
-No.. niech wam będzie - zgodziła się w końcu.
-Taak! - krzyknęłam - dzięki, jesteście najlepsze!
Szybko pocałowałam obie przyjaciółki w policzek i wróciłam do swojego pokoju, żeby się przygotować. Najpierw oczywiście wzięłam prysznic. Nie miałam pojęcia, skąd we mnie taka nagła chęć pójścia na imprezę. Od ponad tygodnia byłam zmulona i miałam wszystkiego dość a dzisiaj nagle udzielił mi się imprezowy humor. Wyjęłam z szafy swoją pomarańczową sukienkę na jedno ramie, do tego czarna mała torebka i czarne platformy. Narzuciłam na siebie skórzaną czarną kurtkę i wyszłam z pokoju. Dziewczyny już na mnie czekały. Jamie miała na sobie czarne, obcisłe rurki i żółtą bluzkę wiązaną na szyi, a do tego żółte buty na obcasie, natomiast Megan była w ołówkowej granatowej spódnicy, czerwonej bluzce bez szelek i czerwonych platformach. Uśmiechnęłam się do nich i wyszłyśmy z mieszkania. Taksówka już na nas czekała i po chwili byłyśmy przed jednym z clubów. Szybko weszłyśmy do środka i zaczęła się zabawa.

3 TYGODNIE PÓŹNIEJ...


Od ostatniej imprezy minęły 3 tygodnie. Mój imprezowy humor zniknął tak szybko, jak się pojawił. Znów ciągle myślałam o Harrym. Nie umiałam przestać, chociaż wiedziałam, że powinnam. Zerwaliśmy ponad 4 tygodnie temu, a ja nadal nie wymazałam go z pamięci. Codziennie oglądałam nasze wspólne zdjęcia i płakałam nad nimi. Przed Jamie i Megan udawałam, że wszystko jest w porządku, ale w środku byłam totalnie rozbita. Chłopcy mieli wrócić z Australii już za 10 dni i Jamie zaczęła wielkie odliczanie. Zawiesiła na lodówce kartkę z napisem "10!" i codziennie miała zamiar ją zmieniać. Siedziałam w parku rozglądając się dookoła. Wszędzie było tak pięknie! Świeciło słońce, wiał lekki wiatr i wszystko było zielone i kwitnące. Widziałam wiele par spacerujących ścieżkami i od razu coś łapało mnie za serce. W pewnym momencie ktoś położył rękę na moim ramieniu. Szybko wstałam i stanęłam oko w oko z Mattem. Od razu odsunęłam się o kilka kroków i spojrzałam na niego surowo. 
-Czego ty znowu ode mnie chcesz, Carter? - warknęłam. 
-Ciebie też miło widzieć, Cassidy. - uśmiechnął się sztucznie i usiadł na ławce.
-Och, daj już spokój! Zniszczyłeś mi już życie. Czego jeszcze chcesz? 
-Ja? zniszczyłem ci życie? - zapytał z udawanym zdziwieniem - nie wygłupiaj się. 
-Daj mi wreszcie święty spokój! Chcę zacząć normalnie żyć. A ciebie nie chcę nigdy więcej widzieć, więc złaź mi z oczu!
-Ja tylko kulturalnie siedzę na ławce.
-W co ty ze mną grasz, co? - traciłam powoli cierpliwość - co to za pieprzona gra, że nagle jesteś milusi i potulny jak baranek? 
-Och, uspokój się wreszcie, usiądź i porozmawiajmy jak normalni ludzie. 
-Niedoczekanie twoje! Mów, czego chcesz.
-Dobra - wstał, podszedł do mnie i złapał za nadgarstki mocno je ściskając, aż jęknęłam z bólu - jeżeli myślisz, że masz mnie z głowy, to się mylisz. Grubo mylisz. To była pierwsza część mojego planu. Druga będzie mniej miła. Odezwę się niedługo, a ty zrobisz co ci każe, albo twój przyjaciel gorzko pożałuje, że cię poznał. 
-Ash? Co mu zrobiłeś?! 
-Jeszcze nic. Ale to może się zmienić. Zapamiętaj moje słowa, kwiatuszku.
Puścił mnie i szybkim krokiem wyszedł z parku. Natychmiast usiadłam na ławce, żeby ochłonąć.

[z perspektywy Jamie]

Byłam sama w mieszkaniu. Cassidy wyszła na spacer, a Megan była u rodziców. Nie miałam co ze sobą zrobić, więc włączyłam głośno muzykę i zaczęłam tańczyć. Kiedyś chodziłam do szkoły tańca i naprawdę to kochałam, ale po pewnym czasie zabrakło mi na to czasu. Wsłuchałam się w muzykę i zapomniałam o wszystkim. Poczułam w sobie nową siłę. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam muzykę i poszłam otworzyć. Pewnie któraś z dziewczyn zapomniała kluczy. Ale gdy tylko je otworzyłam, pisnęłam z radości. W progu stał Zayn czule się do mnie uśmiechając. Od razu rzuciłam mu się na szyję a on okręcił mnie dookoła własnej osi.
-Co ty tu robisz? - zapytałam po serii całusów i przytuleń - mieliście wrócić za 10 dni. 
-Trasa się skróciła. Chłopaki siedzą w domu, ale ja nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu cię zobaczę. Poza tym, jest sprawa.
Popatrzyłam na niego nic nie rozumiejąc. Kiedy usiedliśmy na kanapie powiedział:
-Rozmawiałem z Liamem, Louisem i Niallem. Harry ostatnio jest w fatalnej formie. Zupełnie jakby nie zostało w nim ani trochę życia. 
-On zdradził Cassidy, Zayn - powiedziałam - wiem, że to było zaplanowane przez Caroline i Matta. Ash się przyznał. Sam brał w tym udział. Ale to nie zmienia faktu, że ją zdradził.
-Jamie, jemu naprawdę na niej zależy. Kocha ją jak wariat! Ciągle siedzi i ogląda jej zdjęcia. Nie spojrzał na żadną inną dziewczynę. Nawet na imprezach w Australii siedział sam i nie tańczył, a to do niego niepodobne. Za to zaczął coraz więcej pić. Powiedz mi jedno. Czy Cass skreśliła go już na zawsze? Nie kocha go już?
-No.. - zawahałam się - och, jasne, że go kocha! Ciągle zamyka się sama w pokoju i płacze. My z Megan nie wiemy już jak do niej dotrzeć i co robić. 
-Świetnie! Wymyśliliśmy z chłopakami plan idealny, żeby ich znowu połączyć. Harremu wytłumaczę to jeszcze dzisiaj. 
-Najpierw wytłumacz mi.
Zayn krok po kroku objaśnił mi ich plan. Muszę przyznać, że się spisali.
-Waszym zadaniem będzie ją przyprowadzić. My zrobimy resztę - powiedział Zayn na koniec.
-Zgoda - zgodziłam się i go pocałowałam. 


Rozdział 14

Gdy obudziłam się następnego ranka, na dworze szalał deszcz. Idealnie pasował do mojego obecnego humoru. Nie chciałam się budzić. Chciałam spać i mieć wszystko gdzieś. Ale życie szło naprzód. Pewnie w tym momencie Harry i ta cała blondynka śpią wtuleni w siebie w jego pokoju. Zupełnie jak kiedyś ja. Zamknęłam oczy, żeby odsunąć od siebie ten obraz. Chciałam zapomnieć. Zapomnieć, że kiedykolwiek go poznałam, zaufałam i pokochałam. Myślałam, że jest inny i że mnie kocha, a on? Zrobił dokładnie to samo, co Matt. Byli siebie warci. Moje życie tak naprawdę nie miało sensu. W tym momencie chciałam przestać istnieć i znaleźć się znowu blisko ojca. Tylko przy nim czułam się naprawdę bezpieczna i szczęśliwa. Chciałam do niego dołączyć. Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Nie byłam aż taka zdesperowana, żeby popełniać samobójstwo. Wstałam z łóżka, ubrałam się w stare dresy i poszłam do kuchni. Dziewczyny siedziały przy stole z ponurymi minami.
-Hej.. - przywitałam się z nimi i nalałam sobie szklankę soku bananowego.
Lodówka była pełna, więc pewnie zdążyły już pójść na zakupy.
-Cass, jesteś nam winna wyjaśnienia - powiedziała Jamie stanowczo - co się wczoraj stało?
No pięknie. Miałam im opowiadać o czymś, o czym chciałam zapomnieć?
-Nie rozumiem.. - powiedziałam w końcu i usiadłam obok nich.
-Widziałyśmy tylko tyle, że wybiegłaś z clubu a Harry za tobą. Po jakimś czasie wrócił i tak się upił, że stracił świadomość. Pokłóciliście się? - dopytywała się Megan.
-Ech, no dobrze. - powiedziałam i popatrzyłam na nie - Zerwaliśmy.
-Co?! - wybuchnęły obydwie i spojrzały na mnie z niedowierzaniem.
-Kiedy wyszłam z łazienki wpadłam na Asha. Usiadłam z nim przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. Nie chciałam być niemiła i mu przerywać, ale w końcu to zrobiłam. Kiedy wróciłam do stolika, nikogo przy nim nie było. Chciałam szukać Hazzy, ale nie musiałam. Całował się na parkiecie z jakąś blondynką.  Uderzyłam go w twarz, powiedziałam, że to koniec i uciekłam z imprezy. The end.
Jamie i Megan patrzyły na mnie, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie im powiedziałam.
-Harry.. cię.. zdradził? - zająkała się Jamie.
-Tak. I proszę. Nie chcę więcej o nim nawet słyszeć.
-Co za świnia! - krzyknęła Megan i zaczęła nerwowo chodzić po kuchni - jak on mógł?! Ciebie?! Co za palant! Skurwiel!
-Megan, uspokój się - poprosiłam przyjaciółkę -to nic nie da.
-Jak go zobaczę, to gorzko pożałuje, że mnie poznał.
Przez resztę śniadania żadna z nas się nie odezwała.
-Cassidy.. - powiedziała w końcu Jamie - oni za tydzień wyjeżdżają w trasę do Australii. Nie będzie ich miesiąc..
-Świetnie.. - powiedziałam ponuro - przepraszam was dziewczyny, ale źle się czuję.
Po tych słowach wstałam od stołu i poszłam prosto do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy pokrowiec z moją gitarą. Nie ruszałam jej od ponad 2 lat. Gdy tata umarł, to straciło sens. Teraz jednak usiadłam wygodnie na ziemi, wzięłam instrument do ręki i zaczęłam grać piosenkę, którą napisałam razem z tatą. Nosiła tytuł "My love" . Łzy od razu pociekły mi po policzkach, gdy przed oczami stanął mi obraz uśmiechniętego ojca i mnie samej, gdy wspólnie tworzyliśmy tę piosenkę w garażu. Kiedy skończyłam grać, nie byłam w stanie się opanować. Płakałam jak małe dziecko, któremu ktoś zrobił coś złego. W tym momencie do mojego pokoju weszła Jamie, usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła. Nie protestowałam. Wtuliłam się w przyjaciółkę i po prostu płakałam.
-Nie rozumiem.. - powiedziałam przez łzy - jak on mógł mi to zrobić? Dlaczego to zawsze mnie spotyka coś takiego? Najpierw Matt, teraz Harry. Kto jeszcze?
-Nie wiem Cass. Ale pamiętaj, że ja i Megan zawsze będziemy przy tobie.
W tym momencie usłyszałyśmy głośny krzyk Megan:
-Wyynoochaa! 
Od razu wstałyśmy i pobiegłyśmy w jej kierunku. W drzwiach wejściowych stał Harry. Nie przejęłam się nawet tym, że jestem cała zapłakana.
-Czego chcesz? - warknęłam.
-Cass, proszę cię, porozmawiaj ze mną..
-Już ci powiedziałam. Nie mamy o czym rozmawiać.
Chciałam zamknąć drzwi, ale przytrzymał je ręką.
-Cassidy, to wcale nie jest tak, jak myślisz.. Caroline..
-Caroline? A więc tak ma na imię twoja nowa dziewczyna? - łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach, ale nie zwracałam na nie uwagi - proszę cię, po prostu daj mi spokój.
-To chyba twoje..
Wyciągnął z torby mój aparat. Wzięłam go od niego i zamknęłam drzwi.

[z perspektywy Harrego]

Kiedy zamknęła mi drzwi przed nosem zrozumiałem jedno: straciłem ją. Zachowałem się jak ostatni palant i ją straciłem, a do tego jeszcze skrzywdziłem. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie, jak była dzisiaj. Cała zapłakana, z trzęsącym się głosem i zmęczona twarzą. A to wszystko przeze mnie. Uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę i osunąłem się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Jak mogłem do tego dopuścić? Wiedziałem jaka jest Caroline. W ogóle nie powinienem z nią rozmawiać. A jednak byłem takim idiotą, że dałem się nawet pocałować. Wiedziałem jedno: Cassidy nigdy mi tego nie wybaczy. W końcu podniosłem się z ziemi i pojechałem do domu. Panowała tam dziwna atmosfera. Wszyscy siedzieli w salonie i grali w gry na konsoli. Przywitali się ze mną i zaproponowali, żebym dołączył, ale nie miałem na to ochoty, więc poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku, wziąłem laptopa i zacząłem przeglądać zdjęcia, które zgrałem z aparatu Cass. Na każdym z nich widoczna była jej uśmiechnięta twarz i oczy pełne blasku. Kiedy doszedłem do zdjęć nas obojga, coś we mnie pękło. Dotarło do mnie, że już nigdy więcej nie wezmę jej w ramiona, nie pocałuję i nie powiem, jak bardzo ją kocham. A to wszystko przez moją własną głupotę. Nie wyłączyłem laptopa i ciągle gapiłem się w fotografie. Przynajmniej na nich mogłem ją zobaczyć. Nagle ktoś zapukał do drzwi, a po chwili do mojego pokoju wszedł Liam i usiadł obok mnie.
-To co się tak właściwie stało? - zapytał - nie chcę się wtrącać, po prostu się o ciebie martwię.
Stary, dobry Liam. Potrzebowałem komuś o tym powiedzieć, a skoro już tu przyszedł, padło na niego. Opowiedziałem mu o wszystkim. 
-Cass nie chce mnie znać. Zerwała ze mną i nie chce mnie widzieć. - powiedziałem na koniec.
Liam przez chwilę milczał, ale w końcu powiedział:
-Obaj wiemy jaka jest Caroline. Musiała mieć to zaplanowane. 
-Powiedz mi coś czego nie wiem - mruknąłem pod nosem.
-Słuchaj, Harry. Współczuję ci, naprawdę. Caroline to przebiegła, podstępna panienka. Ale jeżeli kochasz Cassidy, to walcz o nią. Nie pozwól jej tak po prostu z was zrezygnować. Pokaż jej jak ci zależy. Nie siedź z założonymi rękami i nie użalaj się nad sobą. 
-A co mam robić? - zapytałem przyjaciela.
-Nie wiem. Wymyśl coś. Ale teraz przynajmniej wiesz jak ona się czuła, gdy ty podejrzewałeś ją, że chodzi z Ashem. 
Liam miał rację. Dokładnie tak samo zachowywałem się, gdy dostałem zdjęcie, które przedstawiało ją i Asha całujących się. Tylko, że wtedy nie byliśmy jeszcze razem i nie wiedzieliśmy jak nam na sobie zależy. 
-Nie poddam się - powiedziałem - zrobię wszystko, żeby ją odzyskać. 
Liam poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z mojego pokoju. Zbliżała się trasa, więc czas zacząć się pakować..

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ..

 [z perspektywy Cassidy]

Minął tydzień odkąd zerwałam z Harrym a mi wcale się nie polepszało. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień było coraz gorzej. Tęskniłam za nim. Chciałam mieć go blisko siebie. Ale gdy już myślałam, że będę w stanie mu wybaczyć przed oczami stawał mi obraz jego i Caroline wtedy w clubie. Przez cały tydzień, codziennie przychodził do mnie Ash. Gdy byłam z nim, nie myślałam o Hazzie. Wiedziałam, że Ashowi na mnie zależy i czasami zastanawiałam się jakby to było, gdybyśmy byli parą. Ale wiedziałam jedno. Był przyjacielem, ale nikim więcej. Dzisiaj też u mnie był. Siedział na podłodze i próbował brzdękać coś na gitarze, na której przez ostatni tydzień grałam praktycznie cały czas. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego.
-Ash, przecież pokazywałam ci te chwyty zaledwie wczoraj!
-Wczoraj, to wczoraj - powiedział i uśmiechnął się do mnie - dzisiaj już nie pamiętam. Nie rozumiem, jak ty to robisz, że granie tak ci wychodzi!
-Lata praktyki - zażartowałam.
Ash odłożył gitarę i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam turlać się po podłodze ze śmiechu. 
-Przestań! - prosiłam go śmiejąc się - proszę, przestań! 
Ale on jakby tego nie słyszał. Ze śmiechu zaczął boleć mnie brzuch. W końcu jakoś mu się wyrwałam, a jego twarz znalazła się centralnie nad moją. Zbliżył usta, żeby mnie pocałować, ale ja szybko odwróciłam głowę.
-Ash.. - szepnęłam i wstałam z podłogi.
-Przepraszam. Wiem, że nie powinienem...
-Okay, nic się nie stało. 
-Nadal go kochasz - powiedział nagle i usiadł na łóżku - nadal kochasz tego pieprzonego gnoja.
Patrzyłam na niego w osłupieniu. Nagle zaczął zachowywać się jakoś dziwnie. Zupełnie jakby był zły.
-Ash, o co ci chodzi? - zapytałam nic nie rozumiejąc i usiadłam obok niego.
-Nigdy nie będziemy razem, prawda? 
W tym momencie zrozumiałam jedno. Ash miał rację. Nadal kochałam Harrego i nigdy nie byłabym w stanie pokochać Asha.
-Tak.. - powiedziałam w końcu.
-Dobra. Powiem ci coś za co możesz mnie znienawidzić. Wtedy w clubie miałem odciągnąć twoją uwagę, żeby Caroline mogła zająć się Harrym. Ona chciała rozwalić wasz związek a ja miałem jej w tym pomóc. Upiła Harrego i go pocałowała tak, żebyś ty to widziała. Wymyśliła ten plan jeszcze z jakimś chłopakiem i wciągnęli mnie w to. Podejrzewam, że ten drugi to Matt.. ale wtedy tego nie wiedziałem, przysięgam! Nie wiem czemu się na to zgodziłem.. po prostu chciałem cię mieć tylko dla siebie.. Cass przepraszam, naprawdę mi głupio!
Popatrzyłam na Asha w osłupieniu. Plan? Z Caroline i Mattem? Rozwalenie mi związku? I w końcu wszystko do mnie dotarło. 
-Ash.. wyjdź. - powiedziałam i spojrzałam na niego gniewnie.
-Co? 
-Wyjdź! Natychmiast stąd wyjdź! Miałam cię za przyjaciela, a ty robisz mi takie świństwo?! Ostatni tydzień łez zawdzięczam właśnie tobie! Tylko tobie! Mniejsza o Caroline, Matta a nawet Harrego. Ty wbiłeś mi nóż w plecy. Wyjdź! I nigdy tu nie wracaj!
Ash popatrzył na mnie ostatni raz i posłusznie wyszedł z mojego pokoju a ja położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać.

_______________________
Pisany w pośpiechu ;] 
Komentujciee ; ) 
Nawet z konta "Anonimowy" :D

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 13

Kiedy w końcu wszystkie nasze meble były już w mieszkaniu, wszystkie poszłyśmy do swoich pokoi, żeby rozpakować swoje rzeczy. Jamie włączyła muzykę i po chwili w całym domu rozległa się piosenka "What makes you beautiful". Gdy tylko usłyszałam głos Harrego, zrobiło mi się ciepło na sercu. Tak bardzo go kochałam! Wprost nie mogłam doczekać się wieczora i imprezy, którą miałam spędzić z nim, dziewczynami i resztą zespołu. Mieli nas wziąć do klubu gdzie wpuszczali tylko ludzi z wyższych sfer, więc byłam bardzo podekscytowana. Zaczęłam układać swoje ciuchy w szafie. Później to samo z butami, książkami i resztą rzeczy. Zajęło mi to prawie całe 4 godziny, a wciąż dużo rzeczy było jeszcze w pudłach. Nie miałam już czasu, żeby to dokończyć. Impreza zbliżała się wielkimi krokami. Szybko zajęłam łazienkę, wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju, żeby się przygotować i dać się wykąpać Jamie i Megan. Wyciągnęłam z szafy swoją różową sukienkę z czarnym paskiem, czarną torebkę i fioletowo - różowe buty na obcasie. Umalowałam się, a włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Kiedy byłam gotowa, ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze i poszłam do salonu, żeby poczekać na dziewczyny. Przyszły zaraz potem. Jamie ubrana była w krótką sukienkę z kokardą, czarną torebkę i czarne szpilki. Natomiast Megan ubrała się w czerwoną sukienkę z kokardą, beżową torebkę i szpilki w tym samym kolorze. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, zarzuciłyśmy na plecy żakiety i wyszłyśmy z mieszkania. Chłopcy nadal nie wiedzieli, gdzie mieszkamy, więc umówiliśmy się pod naszym blokiem. Akurat gdy zeszłyśmy na dół, podjechał duży, czarny mercedes a za kierownicą siedział jakiś mężczyzna. Zapewne ochroniarz chłopaków Przywitałyśmy się ze wszystkimi i wsiadłyśmy do samochodu. Cmoknęłam Harrego w policzek. Odwrócił się w moją stronę i powiedział:
-Wyglądasz ślicznie.
-Ty też niczego sobie - powiedziałam żartobliwie i przytuliłam się do niego.
Nie miałam pojęcia, gdzie jedziemy. I wcale nie chciałam wiedzieć. Liczyło się tylko to, że jestem z najlepszymi przyjaciółmi i chłopakiem, którego kochałam. W końcu samochód stanął. Wszędzie było ciemno i nie widziałam, gdzie idę. Na szczęście Harry wziął mnie za rękę i wprowadził do clubu. Był on urządzony w bardzo dobrym guście. Ściany pomalowane były na czerwono z czarnymi ozdobnikami. Wszędzie stały skórzane sofy i pełno stolików. Na środku było mnóstwo miejsca do tańczenia, a nad parkietem wisiała wielka dyskotekowa kula. Od razu spodobało mi się to miejsce. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. W clubie było już pełno ludzi. Zamówiliśmy sobie drinki i czekaliśmy na rozpoczęcie imprezy.

[z perspektywy Caroline]

Gdy tylko weszłam do clubu, od razu ich zobaczyłam. Chłopaki z 1D, Cassie czy jak jej tam i jeszcze jakieś dwie dziewczyny. Jedną z nich rozpoznałam. To była Jamie, siostra Asha, mojego byłego. Uśmiechnęłam się pobłażliwie i poprawiłam swoją błyszczącą, złotą sukienkę, która ledwo zasłaniała mi tyłek. Ale o to mi chodziło. Nasz plan polegał na tym, żeby zniszczyć związek Harrego i tej idiotki, która nie dorastała mi do pięt. W jednym kącie zauważyłam Matta i podeszłam do niego. Cały ten plan był jego zasługą, ale on nie brał w nim udziału. Cassidy go znała i od razu mogła się domyślić, że coś jest nie tak. Sharon i Amy zajęły już swoje pozycje przy barze. Brakowało tylko Asha, który miał uzupełniać nasz plan. Gdyby tylko się zgodził. 
-Gdzie Ash? - zapytał mnie Matt.
-A co ja wróżka? - zapytałam z sarkazmem - zaraz powinien być.
I rzeczywiście. Nie minęła minuta, a wysoki, przystojny chłopak wszedł do clubu.  Od razu skierowaliśmy się w jego stronę i bez słowa zaciągnęliśmy go w ciemny kąt, gdzie nikt nie mógł nas widzieć.
-Czego chcesz Caroline? - warknął na mnie. 
-Spokojnie kotku - powiedziałam słodko - mamy dla ciebie pewna propozycję.
-A to kto? - zapytał i wskazał na Matta. 
-Mniejsza z tym. - machnęłam ręką - wiem, że kochasz tą całą Cassidy, ale ona jest z Harrym. Ja kocham Harrego i chcę rozbić ten związek. A ty mi w tym pomożesz.
-Chyba cię pojebało! - krzyknął i już chciał odejść, ale Matt złapał go mocno za ramię i przystawił do ściany. 
-Koteczku, nie ma co się denerwować. Posłuchaj. Będziesz miał Cassidy tylko dla siebie. Tylko i wyłącznie. Stworzycie idealny związek, bez Harrego, który już nigdy nie stanie wam na drodze. Przecież ty dasz jej większe szczęście, niż on. To jak? wchodzisz w to?
Ash zastanawiał się przez chwilę. Było widać, że walczy ze sobą. Nie chciał się zgodzić, ale pokusa była zbyt wielka. 
-Cassidy o niczym się nie dowie. Obiecuję. - powiedziałam na koniec.
-Zgoda. - powiedział w końcu - co mam robić?
-Masz odciągnąć uwagę tej dziewczyny. Żeby nie zbliżała się do Harrego. Ja zajmę się resztą. 
-Stoi. 
Po tych słowach Matt go puścił i Ash odszedł. Z głośników popłynęła głośna muzyka. Cały zespół i dziewczyny poszli tańczyć. Ja ciągle stałam z boku i czekałam na odpowiedni moment. Musiałam patrzyć na to jak Harry i ta dziwka tańczą, przytulają się i całują. Ciesz się póki możesz, powiedziałam w myślach. W końcu dziewczyny poszły do łazienki, a Harry usiadł przy barze. Dałam znak dziewczynom i Ashowi. Pokiwali głowami na znak, że przyjęli. Podeszłam do baru i usiadłam obok Harrego. 
-Cześć Harry! Co za zbieg okoliczności, nie uważasz? - zapytałam niewinnie. 
-Caroline? - popatrzył na mnie zdziwiony - co ty tu robisz? 
-Bawię się, skarbie! 
-Nie mów tak do mnie. Już o tym rozmawialiśmy. 
-Och, nieważne. 
Zaczęłam rozmawiać z nim o szkole. Zamawiałam drinki i on również. Tylko w przeciwieństwie do niego, ja napojów prawie nie ruszałam. W końcu, to on miał się upić, nie ja. Wciągnęliśmy się w rozmowę. Minęło sporo czasu. Jak widać Sharon, Amy i Ash dobrze się spisywali, bo po Cassidy nie było nawet śladu. Harry wypił już naprawdę sporo. Stwierdziłam, że tyle już wystarczy. Zachował jeszcze świadomość i wiedział, co się dzieje. Z pewnością film mu się nie urwał, wiedziałam to. 
-Może zatańczymy? - zapytałam niewinnie - w końcu to impreza. 
-Wiesz.. ja nie jestem sam.. - zająkał się.
Cholera, zaklęłam w myślach. Nie zapomniał o niej.
-Tylko jeden taniec. Proszę.. dla mnie? - popatrzyłam na niego błagalnie.
-No.. - rozglądnął się dookoła - niech będzie.
Uśmiechnęłam się z triumfem. Poszliśmy na parkiet a z głośników poleciał przebój Rihanny "You da one". Zaczęłam przybliżać się do niego i robić różne pozy. Wszyscy patrzyli w naszą stronę. Jedna piosenka zamieniła się w trzy. W końcu przyszedł czas na wolny kawałek. Przytuliłam Harrego i pocałowałam go. Nie trwało to jednak długo, bo tą cudowną chwilę przerwała Cassidy.

[z perspektywy Cassidy]

Kiedy wróciłam z łazienki, przed drzwiami stały dwie dziewczyny, które torowały przejście i jak widać nie przeszkadzało im to, że próbowałyśmy się przepchać. Jamie i Megan jakoś się udało, a ja zostałam sama. Kiedy w końcu udało mi się wyjść wpadłam na.. Asha? Popatrzyłam na niego z wielkim zdziwieniem.
-Ash? Co tu robisz? - zapytałam patrząc na niego z otwartymi ustami. Musiałam wyglądać naprawdę głupio.
-Cassidy! Jak miło cię widzieć! - krzyknął i przytulił mnie. 
-Ciebie też, ale co tu robisz? 
-A co? miałem się nudzić w domu? Wolałem się wyrwać.
Poprowadził mnie do jednego ze stolików i zaczęliśmy rozmawiać. Chciałam jak najszybciej wracać do Harrego, ale było mi głupio mu przerywać. Więc siedziałam przy tym stole dość długo. W końcu nie mogłam wytrzymać. 
-Ash, przepraszam cię, ale muszę już iść. Jestem z przyjaciółmi, nie gniewaj się na mnie.
-Jasne, nie ma sprawy.
Uśmiechnął się do mnie a ja od razu pobiegłam do naszego stolika. Był pusty. Harrego ani śladu. Chciałam iść go szukać, ale nie musiałam. Zobaczyłam go. Całował się z jakąś blondynką na parkiecie. Łzy natychmiast napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam pięści i podeszłam do nich. Nie chciałam przeżywać drugi raz tego samego. Najpierw Matt, a teraz Harry? Czy oni wszyscy są tacy sami? Poczułam wielki gniew, ale i smutek. Smutek, który rozlał się po całym moim ciele, a moje serce rozpadło się na kilka kawałków. W jednej chwili uderzyłam Harrego w twarz. Nie mogłam się powstrzymać. Od razu popatrzył na mnie z przerażeniem.
-Cass. to nie tak.. 
-Przestań - przerwałam mu - nie chcę tego słuchać. 
Chciał złapać mnie za łokieć, ale ja natychmiast się cofnęłam a z oczu poleciały mi łzy. 
-Nie dotykaj mnie, słyszysz?! - krzyknęłam - nigdy więcej mnie nie dotykaj! Wara z mojego życia Styles. Nie wiedziałam, że potrafisz aż tak krzywdzić innych. 
Po tych słowach odwróciłam się napięcie i wybiegłam z clubu. Wiedziałam, że będzie biegł za mną i nie pomyliłam się. Dorwał mnie gdy stanęłam przed jedną z taksówek. 
-Cassidy, daj mi wyjaśnić - błagał mnie.
-Nie masz czego mi wyjaśniać - warknęłam - to koniec.
Wyrwałam mu się i wsiadłam do taksówki.
-Niech pan jedzie! - krzyknęłam i po chwili oddaliliśmy się od clubu.
Szybko napisałam smsa do Jamie i Megan, że źle się poczułam i jadę do domu. Podałam adres kierowcy i ruszyliśmy w kierunku mieszkania. W końcu wysiadłam, zapłaciłam taksówkarzowi i pobiegłam do mieszkania. Od razu skierowałam się do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Ukryłam twarz w poduszkach i wybuchnęłam płaczem. Czułam się tak okropnie, jak jeszcze nigdy. Jak on mógł mi to zrobić? Myślałam, że mnie kocha. Myślałam, że mu zależy. Przy nim czułam się taka szczęśliwa! A on mnie zdradził. Nie mieściło mi się to w głowie. Nadal miałam przed oczami obraz całującej się pary i ten triumf w oczach tamtej dziewczyny. To ta sama, którą obejmował w parku. W tamtej chwili chciałam tylko zapaść się pod ziemię. Zniknąć. By już nigdy nie czuć takiego bólu. 



 Strój Cassidy

Strój Jamie

Strój Megan
__________________________
Ta-da!! ; ]] 
Pisanie tego rozdziału zajęło mi prawie cały dzień, ale jest :) 
Miłego czytania :P

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 12

[z perspektywy Harrego]

Czy można być bardziej szczęśliwym? Nie wiem. Ale mając u swojego boku Cassidy, z pewnością mogłem stwierdzić, że z każdą minutą było coraz lepiej. Zamieniała mój zwykły, szary dzień w pogodny i wesoły. Z nią mogłem iść wszędzie. Uśmiechałem się na sam jej widok. Przy żadnej dziewczynie się tak nie czułem. Gdy wyszliśmy z kawiarni zabrałem ją na spacer. Chodziliśmy ulicami Londynu trzymając się za ręce. Ciągle rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Było tak cudownie! Jak dla mnie, te chwile mogłyby się nie kończyć. W pewnym momencie Cassidy wyciągnęła z torby aparat i zaczęła robić zdjęcia. Wszystko, co tylko jej się spodobało było uwiecznione na fotografii. Mi również robiła zdjęcia. W końcu poprosiłem jedna z dziewczyn, by zrobiła nam kilka wspólnych zdjęć. Jak się całujemy, przytulamy i inne. Te chwile mogłem mieć zawsze przy sobie, na małym skrawku papieru. W końcu ruszyliśmy dalej a Cass ciągle nie chowała aparatu. W jednej chwili dotarliśmy do bardzo malowniczego miejsca.
-Moja kolej! - powiedziałem i wyrwałem jej aparat - Tobie też przyda się kilka zdjęć.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła pozować. Na każdej fotografii wychodziła przepięknie. Niejeden zawodowy fotograf mógł mi w tej chwili zazdrościć. Zapomniałem o wszystkim. Liczyła się dla mnie tylko ta chwila. I mogłaby się nigdy nie kończyć. Ale niestety, czasu było coraz mniej. Zaczęło się ściemniać. Zauważyłem, że Cassidy trzęsie się, więc dałem jej swoją bluzę, objąłem ją w pasie i odprowadziłem do domu. Pod drzwiami pocałowałem ją ostatni raz.
-Harry! - zawołała gdy byłem już na chodniku - Twoja bluza!
-Zatrzymaj ją - odpowiedziałem i ruszyłem w kierunku swojego domu.
W połowie drogi zorientowałem się, że ciągle mam w ręce aparat Cassidy. Jednak nie zawróciłem, by jej go oddać. Być może powinienem, ale chciałem zgrać te wszystkie zdjęcia na swojego laptopa. Kiedy wszedłem do domu, chłopaków zastałem w kuchni. Każdy miał w ręce puszkę piwa. 
-Na mnie się nie czeka? - zapytałem żartobliwie i również wziąłem piwo. 
-Za tydzień lecimy w trasę - poinformował mnie Liam - do Australii!
W pierwszej chwili się ucieszyłem. Zaczęliśmy wiwatować i się wydurniać. Trasa miała trwać miesiąc. Cały lipiec. W tym momencie coś sobie uświadomiłem. Popatrzyłem na Zayna. On też już wiedział. 
-Cassidy.. - powiedziałem cicho - mam jej nie widzieć przez cały miesiąc? 
To mnie do reszty dobiło. Jak mogłem spędzić bez niej cały miesiąc, skoro nie wytrzymuje nawet 2 dni? Zayn miał podobną minę do mojej. 
-Chłopaki - powiedział do nas Louis - to tylko miesiąc! Wiecie, że niektóre trasy mogą trwać nawet pół roku. Dacie radę. 
To trochę podniosło nas na duchu. W sumie kochaliśmy śpiew, więc trasa powinna nas nieźle cieszyć. 
Przenieśliśmy imprezę do salonu. Chyba wypiliśmy sporo, bo w pewnym momencie urwał mi się film.

[z perspektywy Cassidy]

Następnego dnia obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Dzisiaj miałam zacząć się pakować. A wieczorem szykowała się impreza z chłopakami. Szybko wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam się i lekko pomalowałam. Nie chciałam schodzić na dół w obawie, że mogę spotkać tam matkę. I oczywiście Pabla. Wczoraj po powrocie do domu, znowu go zastałam. Ona chyba wcale nie przejęła się moją przeprowadzką. Poszłam na strych i przyniosłam kilka wielkich pudeł. W końcu zaczęło burczeć mi w brzuchu, więc niechętnie zeszłam do kuchni. Słyszałam rozmowy, więc musieli też tam być. Świetnie, pomyślałam i poszłam prosto do lodówki. Nawet na nich nie spojrzałam. Matka coś do mnie mówiła, ale miałam to gdzieś. 
-Cassidy, odezwij się do mnie! - krzyknęła w końcu.
-Och, dzień dobry mamusiu - powiedziałam z sarkazmem -  Mamy dziś naprawdę cudowny dzień, nie uważasz?
-Cass. Skończ. - powiedziała do mnie gniewnie. 
-Nie wiem o co ci chodzi. Cudowny dzień, bo to właśnie dzisiaj się wyprowadzam! W końcu będziesz miała mnie z głowy i będziesz mogła zapraszać tu tego swojego kochasia, kiedy będziesz chciała. I nie będziesz musiała przejmować się tym, że jestem w domu. 
-Nigdzie się nie ruszysz Cassidy. To jest twój dom. 
-Naprawdę? Wiesz, ja wcale tego nie czuję. 
Po tych słowach poszłam prosto do swojego pokoju. Z tego wszystkiego nic nie zjadłam. Byłam naprawdę głodna, ale za nic nie chciałam znowu schodzić na dół. Zaczęłam się pakować. Wszystkie swoje ubrania ułożyłam w jednym pudle, buty w drugim, rzeczy osobiste w trzecim i tak dalej. Do walizki zapakowałam książki i inne duperele. Tata Jamie miał podjechać pod mój dom o 14:00 żeby zabrać moje meble i łóżko. Byłam strasznie podekscytowana! W końcu mogłam zamieszkać gdzieś, gdzie będę się czuła jak w domu. Prawdziwym domu. W końcu wybiła 14:00 i pod mój dom podjechała wielka ciężarówka. Rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam, żeby wyprzedzić matkę. Po chwili do domu wszedł Ash, jego tata i trzech innych facetów. Na samym końcu wlokła się Jamie. 
-Cześć! - powiedziałam i przytuliłam ją a ona odwzajemniła gest. 
-Boże, to już dziś! - odpowiedziała podekscytowana - W końcu zamieszkamy razem! Już nie mogę się doczekać rozpakowywania!
-Ja tak samo! A co z Megan? 
-Ma dojechać sama. 
Zaprowadziłam wszystkich do swojego pokoju i zaczęli wynosić meble. Jamie pomogła mi z pudłami i po godzinie wszystko było już załadowane. 
-Poczekaj - powiedziałam w pewnym momencie - chyba powinnam pożegnać się z mamą..
Szybko poszłam do jej sypialni. Otworzyłam drzwi i zastałam ją siedząca na łóżku.
-Mamo.. - zaczęłam niepewnie. 
Odwróciła się w moim kierunku. Widziałam, że oczy ma pełne łez, a kilka spłynęło po jej policzkach. 
-Ty.. płaczesz? - zapytałam zdziwiona.
-Chyba mogę sobie czasem popłakać prawda? Zwłaszcza, gdy moja córka zostawia mnie samą w tym wielkim domu. 
No cudnie, pomyślałam, zaczęło się użalanie nad sobą. 
-Będę cię odwiedzać. - obiecałam.
Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-Nie wyobrażam sobie tego domu bez ciebie, Cassidy. 
-Przyzwyczaisz się, zobaczysz. Musze już iść, czekają na mnie.
Pocałowałam ją w policzek i już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam jej słowa:
-Daj mi chociaż swój nowy adres, żebym wiedziała gdzie cię szukać. 
Uśmiechnęłam się i zapisałam jej adres na małej karteczce. 
-Pa, Cassidy. Mam nadzieję, że będzie ci się dobrze mieszkać. Gdybyś czegoś potrzebowała, to dzwoń. 
-Dzięki mamo. Do zobaczenia!
Po tych słowach zamknęłam drzwi do jej sypialni i poszłam prosto do ciężarówki, gdzie wszyscy na mnie czekali. Zaczynałam nowy rozdział w swoim życiu.

____________________
Trochę nudny, ale nie miałam pomysłu :) 
Możliwe, że jeszcze dziś dodam następny, ale nic nie obiecuję. 
Czas wziąć się za naukę.
Miłego czytania : )