środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 9

I w tym momencie czar prysł. Obudziłam się we własnym łóżku, a moja poduszka była mokra od łez. A więc to był tylko sen? pomyślałam gorzko. Wszystko było po staremu. Harry mnie nienawidził, zraniłam Asha, Matt niszczył mi życie a moja matka migdaliła się na dole z jakimś facetem. Po prostu cudownie! Wstałam z łóżka, ogarnęłam się i przebrałam. Zeszłam na dół i wyszłam z domu, nawet nie patrząc w stronę salonu. Miałam głęboką nadzieję, że to był sen proroczy, więc poszłam do parku. Przez dłuższą chwilę spacerowałam, ale Harrego nigdzie nie było. Byłam już całkiem zrezygnowana, gdy nagle dostrzegłam postać Asha idącego w przeciwnym kierunku.
-Ash! - zawołałam i podbiegłam do niego - możemy porozmawiać?
Nic nie odpowiedział tylko spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Proszę..
-I co? znowu uciekniesz? - zapytał z bólem i usiadł na pobliskiej ławce.
-Słuchaj, przepraszam cię za tamto - powiedziałam i usiadłam obok niego - to nie był odpowiedni moment. Po prostu.. zaskoczyłeś mnie.. nie wiedziałam jak zareagować.. co powiedzieć.. uciekłam, bo.. w sumie to sama nie wiem czemu.. Przepraszam cię. Okropnie cię przepraszam!
Popatrzyłam na niego i czekałam na odpowiedź, jednak on nic nie powiedział.
-Ash, proszę cię, odezwij się do mnie!
-Cassidy, posłuchaj - w końcu odwrócił się w moją stronę - to nie było fajne..
-Ash, ja wiem.. Naprawdę strasznie mi głupio.. Przepraszam cię!
Wtedy wziął mnie za rękę i popatrzył mi prosto w oczy.
-To, co wtedy mówiłem, to nie były puste słowa. To była sama prawda.. ale skoro ty tego nie chcesz.. to ja.. ja mogę poczekać..
-I nadal możemy się przyjaźnić? - spytałam z nadzieją.
-Myślę, że tak.. ale to wcale nie będzie łatwe.
-Dziękuję! - krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Na początku był zdezorientowany, ale po chwili mnie objął.
-No proszę..
Usłyszałam ten znajomy głos i odskoczyłam od Asha jak oparzona.
-Harry.. - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-Tak mam na imię - powiedział z ironią.
-Posłuchaj..
-Nie mam zamiaru cię słuchać. - przerwał mi - Co, znowu chcesz kłamać? Daruj sobie.
Dopiero po chwili dostrzegłam u jego boku wysoką, szczupłą blondynkę.
-Cześć Ash - powiedziała do niego z udawanym uśmiechem.
-Cześć Caroline - odpowiedział jej i spuścił głowę.
-Dlaczego, do cholery nie chcesz nawet ze mną porozmawiać? - powiedziałam do Harrego i wstałam z ławki.
-Bo my nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Chodź, Caroline.
Harry objął blondynkę w pasie i oddalili się od nas. Usiadłam z powrotem na ławce i ukryłam twarz w dłoniach.
-Mam dość. Nie wytrzymam tego dłużej. To mnie wykańcza..
-To jego kochasz.. prawda?
Popatrzyłam na Asha lekko zdziwiona.
-Tak.. - odpowiedziałam po chwili - ale to nie ma żadnego znaczenia. On nawet nie chce ze mną rozmawiać. Właśnie przez to, że mnie pocałowałeś.
-Przepraszam.. nie wiedziałem..
-To nie twoja wina, Ash! Tylko Matta. Zrobił nam zdjęcie i mu je wysłał. Już nie wiem, co robić..
-Jeżeli go kochasz.. to o niego walcz.
-Próbuję.. ale to nie jest takie łatwe. Przepraszam, muszę iść do domu.
Wstałam z ławki i pobiegłam w stronę ulicy.

[z perspektywy Harrego]

Po tym jak popatrzyła mi w oczy, poczułem się dziwnie. Już niczego nie byłem pewien. Widziałem w nich tyle bólu i smutku, że na chwilę mnie zamurowało. 
-Co z tobą Harry? - zapytał mnie Zayn - nie widzisz, co robisz? Nie widzisz, jak ona cierpi?!
-Niech się wypłacze swojemu chłopakowi - powiedziałem i poszedłem prosto do swojego pokoju.
Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Zalogowałem się na twittera i odpowiedziałem na kilka wiadomości od fanek. W końcu mnie to znudziło, więc postanowiłem wyjść na spacer. Gdy tylko zbliżyłem się do parku dostrzegłem mordercze trio. Tak w szkole nazywaliśmy trzy laski, które myślały, że są pępkami świata i każdy się ich bał. Kiedy jedna z nich, Caroline, mnie dostrzegła od razu do mnie podeszła. 
-Och, kogóż ja widzę? - zapytała z tym swoim sztucznym uśmiechem - co tu robisz? 
-Spaceruję, Caroline. Mam do przemyślenia kilka spraw. 
-Cudownie! - wzięła mnie pod rękę i zaczęła prowadzić w głąb parku, a ja nie protestowałem. Podwalała się do nas od dawna, więc już się do tego przyzwyczaiłem. 
Zaczęliśmy gadać o szkole, potem ona mówiła coś o jakimś konkursie piękności, czy coś. Nie słuchałem jej zbyt uważnie. Chciałem być sam, ale mi to nie wyszło. Nagle na jednej z ławek zobaczyłem Cassidy. Z kim? Oczywiście, z Ashem. Rzuciła mu się na szyję. A więc, to była prawda. Są ze sobą. Podszedłem do nich i powiedziałem:
-No proszę..
Natychmiast odskoczyli od siebie. Po chwili Caroline znów uczepiła się mojego ramienia. Cass zaczęła coś mówić, ale powiedziałem, że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Przytuliłem Caroline i oddaliliśmy się od nich. Kiedy zniknęli z pola widzenia, odepchnąłem Caroline na bok. 
-Ej, co to miało być ? - zapytała - co to za laska? 
-Nie twój interes, jasne? Sorry, chcę zostać sam. 
Zostawiłem ją i poszedłem dalej sam. Musiałem przemyśleć naprawdę wiele spraw. Kochałem Cassidy. Tego byłem pewien, bo to uczucie towarzyszyło mi odkąd pierwszy raz ją spotkałem. W myślach przewijały mi się momenty spędzone z nią. Jej uśmiech, jej głos, jej bliskość. Poczułem straszny ból. Nie mogłem jej mieć. Ona wolała tego całego Asha. 
-Ej, ty! Poczekaj!
Usłyszałem, że ktoś coś woła. Nie byłem pewien, czy było to do mnie, ale w pobliżu nikogo innego nie było. Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z Ashem. 
-Czego chcesz? - zapytałem gniewnie. 
-Słuchaj, ty pieprzony głupku. Nie wiem, czy ty tego nie widzisz, czy co, ale ją ranisz! Rozumiesz? Nigdy jej takiej nie widziałem! 
-Czemu mi to mówisz? - prychnąłem - tobie powinna się wypłakiwać, skoro ze sobą jesteście. 
-Nie jesteśmy ze sobą! Niech to do ciebie w końcu dotrze! Powiedziałem, że ją kocham, pocałowałem ją, ale ona uciekła! Rozumiesz, dupku? Uciekła! Bo ona mnie nie kocha, jasne? Nie zależy jej na mnie aż tak, jak na tobie! Mimo tego, że ciągle ją krzywdzisz! To Matt zrobił nam to cholerne zdjęcie i ci je wysłał. On niszczy jej życie, a ty mu pomagasz! 
Spojrzałem na niego zdziwiony. Nie mogłem uwierzyć w to, co mówił. Więc to była sprawka tego gnojka, który ją pobił? 
-A ty skąd to niby wiesz? 
-Jak to skąd? Dzisiaj podeszła do mnie żeby mnie przeprosić za to, jak się zachowała. I powiedziała mi wszystko. Matt był u niej w domu i do wszystkiego się przyznał. Wręcz się tym szczycił! 
W tym momencie usłyszeliśmy syrenę karetki pogotowia. Odruchowo pobiegliśmy w tamtym kierunku. Stało tam mnóstwo ludzi i każdy był przejęty. 
-Co tu się stało - zapytałem jakiejś starszej pani.
-Jakaś młoda dziewczyna wpadła pod samochód. Nie miała szans, zmarła na miejscu. Taka tragedia w biały dzień. 
Nie słyszałem co mówiła dalej. Od razu przyszła mi na myśl Cassidy. Kiedy w końcu odkryłem prawdę, kiedy miałem szansę ją odzyskać, nie mogła umrzeć. Nie patrząc na nikogo pobiegłem do jej domu. Zauważyłem ją, gdy szła chodnikiem w kierunku swojego domu. Ogromny kamień spadł mi z serca. Podbiegłem do niej i ją przytuliłem. Na początku stała zdezorientowana, ale po chwili odwzajemniła gest. Było mi tak dobrze. Tak wspaniale było znowu poczuć jej zapach i jej bliskość. Mógłbym tak stać całą wieczność. W końcu zbliżyłem moje usta do jej ust i zamknąłem je w pocałunku. 
-Cassidy, przepraszam cię. Tak strasznie cię przepraszam! - powiedziałem gdy oderwaliśmy się od siebie - Za to wszystko co mówiłem, za to jak się zachowywałem. Za to, że musiałaś tak cierpieć! Przysięgam ci. Już nigdy nie pozwolę, żebyś przez kogokolwiek cierpiała. A zwłaszcza przeze mnie. 
Nic nie odpowiedziała, tylko znów mnie pocałowała. 
-Kocham cię - szepnąłem jej do ucha. 
-Ja też cię kocham Harry. Ale, powiedz mi. Skąd ta nagła zmiana? Jeszcze przed chwilą nie chciałeś mnie znać. 
-Ash wszystko mi powiedział. Zachowałem się jak dupek. Przepraszam. Będziesz w stanie mi wybaczyć? 
-Oczywiście, że tak! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znowu normalnie ze mną rozmawiasz! 
-Ja też się cieszę. - wziąłem ją za rękę - Chodźmy do mnie. 
Nie protestowała. Poszliśmy prosto do naszego domu. Weszliśmy do domu śmiejąc się i przytulając. Chłopaki widząc to zrobili głośne "uuu" . 
-Cassidy. Czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytałem przy wszystkich. 
-Tak! Tak, tak, tak! 
Krzyknęła i rzuciła mi się na szyję, a ja obkręciłem ją dookoła własnej osi. Wtedy Zayn i reszta zaczęli rzucać w nas chipsami. 
Kiedy w końcu postawiłem Cassidy na ziemi, odwdzięczyliśmy się im. Zadzwoniliśmy jeszcze do Jamie i Megan, które przyszły po chwili. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Zauważyłem jak Zayn patrzy na Jamie. Mogło coś z tego wyjść. Z całego serca życzyłem mu, żeby był tak szczęśliwy, jak ja w tej chwili. 

______________________________
Uff ; ]] JEST! :D 
Troszkę się spisałam, ale może nie jest tak źle : )) 
Komentujcie! < 3

+ nowe postacie w zakładce "Bohaterowie" :) 

2 komentarze: