niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 12

[z perspektywy Harrego]

Czy można być bardziej szczęśliwym? Nie wiem. Ale mając u swojego boku Cassidy, z pewnością mogłem stwierdzić, że z każdą minutą było coraz lepiej. Zamieniała mój zwykły, szary dzień w pogodny i wesoły. Z nią mogłem iść wszędzie. Uśmiechałem się na sam jej widok. Przy żadnej dziewczynie się tak nie czułem. Gdy wyszliśmy z kawiarni zabrałem ją na spacer. Chodziliśmy ulicami Londynu trzymając się za ręce. Ciągle rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Było tak cudownie! Jak dla mnie, te chwile mogłyby się nie kończyć. W pewnym momencie Cassidy wyciągnęła z torby aparat i zaczęła robić zdjęcia. Wszystko, co tylko jej się spodobało było uwiecznione na fotografii. Mi również robiła zdjęcia. W końcu poprosiłem jedna z dziewczyn, by zrobiła nam kilka wspólnych zdjęć. Jak się całujemy, przytulamy i inne. Te chwile mogłem mieć zawsze przy sobie, na małym skrawku papieru. W końcu ruszyliśmy dalej a Cass ciągle nie chowała aparatu. W jednej chwili dotarliśmy do bardzo malowniczego miejsca.
-Moja kolej! - powiedziałem i wyrwałem jej aparat - Tobie też przyda się kilka zdjęć.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła pozować. Na każdej fotografii wychodziła przepięknie. Niejeden zawodowy fotograf mógł mi w tej chwili zazdrościć. Zapomniałem o wszystkim. Liczyła się dla mnie tylko ta chwila. I mogłaby się nigdy nie kończyć. Ale niestety, czasu było coraz mniej. Zaczęło się ściemniać. Zauważyłem, że Cassidy trzęsie się, więc dałem jej swoją bluzę, objąłem ją w pasie i odprowadziłem do domu. Pod drzwiami pocałowałem ją ostatni raz.
-Harry! - zawołała gdy byłem już na chodniku - Twoja bluza!
-Zatrzymaj ją - odpowiedziałem i ruszyłem w kierunku swojego domu.
W połowie drogi zorientowałem się, że ciągle mam w ręce aparat Cassidy. Jednak nie zawróciłem, by jej go oddać. Być może powinienem, ale chciałem zgrać te wszystkie zdjęcia na swojego laptopa. Kiedy wszedłem do domu, chłopaków zastałem w kuchni. Każdy miał w ręce puszkę piwa. 
-Na mnie się nie czeka? - zapytałem żartobliwie i również wziąłem piwo. 
-Za tydzień lecimy w trasę - poinformował mnie Liam - do Australii!
W pierwszej chwili się ucieszyłem. Zaczęliśmy wiwatować i się wydurniać. Trasa miała trwać miesiąc. Cały lipiec. W tym momencie coś sobie uświadomiłem. Popatrzyłem na Zayna. On też już wiedział. 
-Cassidy.. - powiedziałem cicho - mam jej nie widzieć przez cały miesiąc? 
To mnie do reszty dobiło. Jak mogłem spędzić bez niej cały miesiąc, skoro nie wytrzymuje nawet 2 dni? Zayn miał podobną minę do mojej. 
-Chłopaki - powiedział do nas Louis - to tylko miesiąc! Wiecie, że niektóre trasy mogą trwać nawet pół roku. Dacie radę. 
To trochę podniosło nas na duchu. W sumie kochaliśmy śpiew, więc trasa powinna nas nieźle cieszyć. 
Przenieśliśmy imprezę do salonu. Chyba wypiliśmy sporo, bo w pewnym momencie urwał mi się film.

[z perspektywy Cassidy]

Następnego dnia obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Dzisiaj miałam zacząć się pakować. A wieczorem szykowała się impreza z chłopakami. Szybko wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam się i lekko pomalowałam. Nie chciałam schodzić na dół w obawie, że mogę spotkać tam matkę. I oczywiście Pabla. Wczoraj po powrocie do domu, znowu go zastałam. Ona chyba wcale nie przejęła się moją przeprowadzką. Poszłam na strych i przyniosłam kilka wielkich pudeł. W końcu zaczęło burczeć mi w brzuchu, więc niechętnie zeszłam do kuchni. Słyszałam rozmowy, więc musieli też tam być. Świetnie, pomyślałam i poszłam prosto do lodówki. Nawet na nich nie spojrzałam. Matka coś do mnie mówiła, ale miałam to gdzieś. 
-Cassidy, odezwij się do mnie! - krzyknęła w końcu.
-Och, dzień dobry mamusiu - powiedziałam z sarkazmem -  Mamy dziś naprawdę cudowny dzień, nie uważasz?
-Cass. Skończ. - powiedziała do mnie gniewnie. 
-Nie wiem o co ci chodzi. Cudowny dzień, bo to właśnie dzisiaj się wyprowadzam! W końcu będziesz miała mnie z głowy i będziesz mogła zapraszać tu tego swojego kochasia, kiedy będziesz chciała. I nie będziesz musiała przejmować się tym, że jestem w domu. 
-Nigdzie się nie ruszysz Cassidy. To jest twój dom. 
-Naprawdę? Wiesz, ja wcale tego nie czuję. 
Po tych słowach poszłam prosto do swojego pokoju. Z tego wszystkiego nic nie zjadłam. Byłam naprawdę głodna, ale za nic nie chciałam znowu schodzić na dół. Zaczęłam się pakować. Wszystkie swoje ubrania ułożyłam w jednym pudle, buty w drugim, rzeczy osobiste w trzecim i tak dalej. Do walizki zapakowałam książki i inne duperele. Tata Jamie miał podjechać pod mój dom o 14:00 żeby zabrać moje meble i łóżko. Byłam strasznie podekscytowana! W końcu mogłam zamieszkać gdzieś, gdzie będę się czuła jak w domu. Prawdziwym domu. W końcu wybiła 14:00 i pod mój dom podjechała wielka ciężarówka. Rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam, żeby wyprzedzić matkę. Po chwili do domu wszedł Ash, jego tata i trzech innych facetów. Na samym końcu wlokła się Jamie. 
-Cześć! - powiedziałam i przytuliłam ją a ona odwzajemniła gest. 
-Boże, to już dziś! - odpowiedziała podekscytowana - W końcu zamieszkamy razem! Już nie mogę się doczekać rozpakowywania!
-Ja tak samo! A co z Megan? 
-Ma dojechać sama. 
Zaprowadziłam wszystkich do swojego pokoju i zaczęli wynosić meble. Jamie pomogła mi z pudłami i po godzinie wszystko było już załadowane. 
-Poczekaj - powiedziałam w pewnym momencie - chyba powinnam pożegnać się z mamą..
Szybko poszłam do jej sypialni. Otworzyłam drzwi i zastałam ją siedząca na łóżku.
-Mamo.. - zaczęłam niepewnie. 
Odwróciła się w moim kierunku. Widziałam, że oczy ma pełne łez, a kilka spłynęło po jej policzkach. 
-Ty.. płaczesz? - zapytałam zdziwiona.
-Chyba mogę sobie czasem popłakać prawda? Zwłaszcza, gdy moja córka zostawia mnie samą w tym wielkim domu. 
No cudnie, pomyślałam, zaczęło się użalanie nad sobą. 
-Będę cię odwiedzać. - obiecałam.
Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-Nie wyobrażam sobie tego domu bez ciebie, Cassidy. 
-Przyzwyczaisz się, zobaczysz. Musze już iść, czekają na mnie.
Pocałowałam ją w policzek i już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam jej słowa:
-Daj mi chociaż swój nowy adres, żebym wiedziała gdzie cię szukać. 
Uśmiechnęłam się i zapisałam jej adres na małej karteczce. 
-Pa, Cassidy. Mam nadzieję, że będzie ci się dobrze mieszkać. Gdybyś czegoś potrzebowała, to dzwoń. 
-Dzięki mamo. Do zobaczenia!
Po tych słowach zamknęłam drzwi do jej sypialni i poszłam prosto do ciężarówki, gdzie wszyscy na mnie czekali. Zaczynałam nowy rozdział w swoim życiu.

____________________
Trochę nudny, ale nie miałam pomysłu :) 
Możliwe, że jeszcze dziś dodam następny, ale nic nie obiecuję. 
Czas wziąć się za naukę.
Miłego czytania : )
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz