sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 11

Kiedy obudziłam się rano, obok mnie było puste miejsce. Harrego nigdzie nie było. Po chwili na jednej z poduszek zauważyłam małą kopertę. Wzięłam ją i przeczytałam krótki liścik:
Cześć Cass! Przepraszam, że cię nie obudziłem, ale tak słodko spałaś, że nie miałem serca. Pojechaliśmy z chłopakami na próbę i wrócimy późno. Dom jest do waszej dyspozycji! Już za Tobą tęsknię. Kocham Cię, Harry ♥ 
Czytałam to chyba z 10 razy, z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Byłam taka szczęśliwa! W końcu wszystko zaczynało się układać. Ash mi wybaczył, Harry mnie kochał, miałam najwspanialszych przyjaciół na świecie i.. no tak. Tu dobre wiadomości się kończą. Matt pewnie ciągle wymyślał coraz to gorsze rzeczy żeby zniszczyć mi życie, tęskniłam za Jess a moja matka zabawiała się w najlepsze z jakimś mężczyzną. W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało mi taty/ Jego uśmiechu, obecności, a przede wszystkim jego głosu. Tak bardzo chciałam, żeby był teraz ze mną, przytulił mnie, a ja opowiedziałabym mu o wszystkim, co mnie dręczy. On zawsze potrafił mnie wysłuchać. Zawsze wspomagał mnie dobrą radą i wymyślał różne wspaniałe rozwiązania. Był muzykiem. To dzięki niemu tak bardzo pokochałam śpiew. A kiedy umarł.. wszystko się skończyło. Poczułam jak po moim policzku spływa łza. Szybko otarłam ją wierzchem dłoni. "Spokój się!" skarciłam się w myślach i doprowadziłam do porządku. Zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w samej bieliźnie. Otworzyłam szafę Harrego i wyciągnęłam jedną z jego koszul. "Nie powinien się obrazić" stwierdziłam, po czym założyłam ją na siebie. Posłałam łóżko i wyszłam z pokoju. Znalazłam się w długim korytarzy pokoi. No tak, nie znałam tego domu aż tak dobrze, żeby wiedzieć gdzie co jest. Ruszyłam przed siebie oglądając się dookoła. W końcu dotarłam do schodów, zeszłam na dół i skierowałam się prosto do kuchni. Było pusto. Dziewczyny pewnie jeszcze spały. Poczułam burczenie w brzuchu i poczułam się nieswojo. Ale skoro Harry powiedział, że dom jest do naszej dyspozycji, postanowiłam z tego skorzystać. Otworzyłam lodówkę i przeglądnęłam jej zawartość. Wyciągnęłam kilka produktów i zabrałam się za robienie mini kanapek. Po chwili do kuchni weszła Megan.
-Gdzie są wszyscy? - zapytała.
-Chłopcy pojechali na próbę, a Jamie jeszcze śpi. Mamy dom do swojej dyspozycji.
-Świetnie! - powiedziała z entuzjazmem  po czym usiadła przy stole.
-Głodna? - zapytałam i postawiłam przed nią talerz pełen kanapek.
-I to jak!
Usiadłam naprzeciw niej i zaczęłyśmy jeść. Kilka minut później dołączyła do nas Jamie. Rzuciła "dzień dobry" i usiadła obok mnie.
-Dziewczyny, tak nie może być! - powiedziała nagle Megan - Chłopaki mają własny dom, my też czegoś poszukajmy! Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam do końca życia mieszkać z rodzicami. Mogłybyśmy zamieszkać we trzy. Co wy na to?
-Świetny pomysł! - powiedziałam z entuzjazmem.
-Zgadzam się! - poparła mnie Jamie - Matt przestałby cię nachodzić, Cassidy.
-To nie takie łatwe.. - powiedziałam spuszczając głowę - on nie odpuści. Znajdzie mnie wszędzie, nawet pod ziemią. Jest zdolny do wszystkiego..
-Och, nie mówmy o tym teraz! - powiedziała Megan - skończmy śniadanie i poszukajmy ogłoszeń. W pokoju Nialla widziałam laptopa. Zgoda?
Pokiwałyśmy twierdząco głowami i zajęłyśmy się śniadaniem. Kiedy skończyłyśmy jeść, posprzątałyśmy i poszłyśmy do pokoju Irlandczyka. Usiadłyśmy przy biurku i zaczęłyśmy przeglądać różne oferty. Było ich naprawdę dużo, ale albo mieszkanie było za duże, albo za małe, albo za drogie, albo za dalekie.
-Popatrzcie na to! - wskazałam jedną z ofert na monitorze - Co myślicie?
Megan kliknęła we wskazane przeze mnie ogłoszenie i naszym oczom ukazało się zdjęcie idealnego mieszkania. Popatrzyłyśmy na siebie znacząco.
-Bomba! - krzyknęła Jamie - jest niedaleko stąd i wcale nie jest takie drogie, gdy cenę podzielimy przez nas trzy.
-Zgadzam się - poparła ją Megan i zapisała numer kontaktowy.
Zadzwoniłyśmy do właściciela i umówiłyśmy się z nim na za godzinę. Szybko ogarnęłyśmy się, zamknęłyśmy dom i poszłyśmy pod wskazany adres. Gdy dotarłyśmy na miejsce, czekał na nas wysoki, starszy mężczyzna i uśmiechał się przyjaźnie.
-Wy w sprawie mieszkania? - zapytał ciągle się uśmiechając.
Kiedy pokiwałyśmy twierdząco głowami, ruszył w kierunku wysokiego bloku a my poszłyśmy za nim. W końcu stanęłyśmy pod starodawnymi, pięknymi, rzeźbionymi drzwiami. Wisiała na nich tabliczka z napisem "317". Gdy weszłyśmy do środka, od razu zakochałyśmy się w tym miejscu. Znajdowała się w nim kuchnia, łazienka, salon i 3 małe pokoje. Akurat dla naszej trójki. Popatrzyłyśmy na siebie i powiedziałyśmy chórkiem:
-Bierzemy!
Szybko załatwiłyśmy wszystkie formalności i dostałyśmy klucze do naszego nowego mieszkania. Postanowiłyśmy na razie nic nie mówić chłopakom. Wróciłyśmy do ich domu i jak gdyby nigdy nic usiadłyśmy przed telewizorem. Jamie włączyła jakąś komedię na DVD i zajęłyśmy się oglądaniem. Kiedy film dobiegł końca, chłopaków nadal nie było.
-Słuchajcie - powiedziałam do dziewczyn - muszę na chwilę skoczyć do domu i ogarnąć sytuację z tym całym Pablem, czy jak mu tam. Jak reszta wróci powiedzcie im, że za niedługo wrócę.
Po tych słowach wyszłam i ruszyłam w kierunku swojego domu. Zastałam matkę w kuchni. O dziwo samą. Rzuciłam jej oschłe "dzień dobry".
-Cześć kochanie! - uśmiechnęła się do mnie - jak ci się spało?
-Cudownie. A tobie? O ile w ogóle spałaś.. - powiedziałam z przekąsem.
-Och, wspaniale! Pablo jest taki kochany, czuły, miły..
-Przestań! - przerwałam jej - nie mogę tego słuchać! Mam dość! Nie dość, że całe dnie spędzasz w pracy to teraz swój wolny czas będziesz poświęcała temu.. - na ustach cisnęło mi się wiele wulgaryzmów, ale w porę się powstrzymałam - facetowi! A gdzie wśród tego wszystkiego jestem ja, mamo? Widzę, że w tym domu nie ma dla mnie miejsca..
-Cassidy, to nie tak!
-A jak? Ja mam tego dość. Wyprowadzam się.
-Słucham? - powiedziała moja matka nie mogąc uwierzyć w moje słowa - co ty powiedziałaś?
-Co, co słyszałaś! - powiedziałam wściekła - zamieszkam z Jamie i Megan. Moimi najlepszymi przyjaciółkami, które poświęcają mi więcej czasu i uwagi niż własna matka.
Po tych słowach poszłam prosto do swojego pokoju. Gdy ochłonęłam, przebrałam się w świeże ciuchy, umalowałam się i poszłam do domu chłopaków, nic nie mówiąc mamie. Po drodze, pod jednym ze sklepów zauważyłam trzy dziewczyny. Rozpoznałam jedną z nich. To ją widziałam z Harrym w parku. Szybko odwróciłam wzrok i poszłam przed siebie. W końcu stanęłam przed domem chłopaków. Już od progu słyszałam śmiechy i inne odgłosy. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Niemal od razu zobaczyłam twarz roześmianego Loczka, który przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Harry, ty wariacie! - krzyknęłam śmiejąc się - puść mnie! Natychmiast!
-Jak sobie życzysz! - powiedział i położył mnie na kanapie  obok roześmianych dziewczyn. Po chwili trzymałyśmy się za brzuchy ze śmiechu. Chłopcy mieli naprawdę dobre humory i widać było, że są w swoim żywiole. Niall przyniósł kamerę i wszystko nagrywał. W końcu wszyscy usiedliśmy na ziemi żeby się uspokoić. Nie wyszło nam to. Ciągle się śmiałyśmy.
-Cass? Może gdzieś pójdziemy? - zapytał nagle Harry.
-Jasne! - zgodziłam się chętnie.
Harry wziął mnie za rękę i wszyliśmy z domu. Po chwili weszliśmy do jednej z kawiarni. Usiedliśmy przy stole i złożyliśmy zamówienia. Panowała tam naprawdę wspaniała atmosfera a w towarzystwie Harrego czułam się tak cudownie, jak z nikim innym.

[z perspektywy Matta]

Byłem naprawdę zmęczony po ostatniej imprezie. Pamiętałem tylko to, że poznałem 3 świetne dziewczyny. Caroline, Sharon i Amy. Jedna z nich, chyba Sharon, miała fioletowe włosy. Gadało się z nimi naprawdę świetnie. Okazało się, że z Caroline mamy wspólnych znajomych. Ona znała tego całego Harrego, a ja Cassidy. Czułem się tak, jakbyśmy byli z tego samego świata. Mieliśmy tyle wspólnych tematów.
Kiedy szedłem ulicami Londynu w jednej z kawiarni ich zobaczyłem. Całująca się zakochana para. Natychmiast poczułem wściekłość. Tak nie miało być! Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Caroline. Po chwili widziałem jej zbliżającą się sylwetkę. 
-Jest problem. Oni chyba są razem - wskazałem głową w ich kierunku.
-Nawet sobie tak nie żartuj Matt. - warknęła - Żadna podła, paskudna suka mi go nie zabierze. Rozumiesz? Żadna!
-Jasne, jasne. Co ty na to, żeby ich zniszczyć, co? Ja mam porachunki z Cass, a ty mogłabyś zyskać Harrego. Co dwie głowy to nie jedna. Wchodzisz w to?
-Zgoda. 
Ruszyliśmy przed siebie wymyślając plan idealny. 

__________________________
Kolejny rozdział w niedzielę lub poniedziałek :) 
Brak weny! :D
Komentujcie : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz