czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 3

Był sobotni ranek. Nie spałam od dawna i żyłam koncertem. Moim pierwszym koncertem w Londynie. Razem z Jamie i Ashem mieliśmy się spotkać pod moim domem o 17:00 . Szybko wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się w stare dresy. Gdy schodziłam na dół, po domu roznosił się zapach świeżo parzonej kawy, którą piła moja matka rozmawiając przez telefon. Była ubrana dość elegancko. Kiedy odłożyła telefon, podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło.
-Wychodzę do pracy - powiedziała - i wrócę późno. Masz na dzisiaj jakieś plany?
-Idę na koncert z przyjaciółmi - odparłam obojętnie i otworzyłam lodówkę - śpię dzisiaj u Jamie.
-Słucham? - matka była wyraźnie zaskoczona.
-Sama chciałaś żebym poznała kogoś nowego i nie siedziała całymi dniami w domu. Poznałam i idę na koncert - odparłam chłodno - masz coś przeciwko?
Mama przyglądała mi się chwilę w osłupieniu.
-Nie, skądże. Cieszę się, że czujesz się tu pewniej.
Po tych słowach wyszła z domu a ja przygotowałam sobie śniadanie. Później poszłam do wielkiej garderoby żeby przygotować strój na wieczór. Przekopałam wszystkie swoje ciuchy i nie znalazłam nic odpowiedniego. Kiedy byłam już całkiem zrezygnowana, przypomniałam sobie o wczorajszych zakupach. Od razu pobiegłam do pokoju i wyciągnęłam granatową sukienkę przed kolano. Dopasowałam do niej biżuterię i buty. Coraz bardziej nie mogłam doczekać się wieczoru. Nagle zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jess. Zdziwiłam się, bo dawno nie dzwoniła, ale byłam ciekawa jej reakcji na wieść, że idę na koncert One Direction.
-Słucham? - odebrałam.
-Cass.. jest sprawa.. - zaczęła.
-Coś się stało? - zdenerwowałam się.
-Zrobiłam coś strasznie głupiego.
Zaczęłam domyślać się najgorszego, bo dobrze znałam Jess i wiedziałam do czego była zdolna.
-Mów - powiedziałam krótko, ale stanowczo.
-No bo.. ja..
-Jess, na litość! Gadaj! - krzyknęłam do słuchawki całkiem wkurzona.
-Powiedziałam Mattowi gdzie jesteś.
W tym momencie odebrało mi mowę. Milczałam przez dłuższą chwilę, a w słuchawce słyszałam tylko słowa przeprosin, które Jessica wykrzykiwała do słuchawki. Nie odpowiedziałam i przerwałam połączenie. Jess wydzwaniała do mnie jeszcze kilka razy, więc wyłączyłam telefon. Jak najszybciej chciałam zapomnieć o tej rozmowie, więc zajęłam się sprzątaniem pokoju (tak wiem, niezbyt ciekawe zajęcie). Ta rozmowa jednak cały czas zaprzątała mi myśli. Zdałam sobie sprawę z tego, co mogło wyniknąć z czynu Jessicy.  Przecież Matt mi groził! Mówił, że tego pożałuję i że zniszczy mi życie. A ona tak po prostu powiedziała mu, gdzie jestem? Moje rozmyślania przerwał melodyjny dźwięk dzwonka do drzwi roznoszący się po całym domu. W jednej chwili podskoczyłam przestraszona i zbiegłam na dół, by zobaczyć kto to. Tak jak myślałam, to była Jamie. Kiedy otworzyłam drzwi od razu weszła do środka i zaczęła skakać z radości, zupełnie jak wczoraj. Zauważyłam, że w ręce ma dwie torby pełne ciuchów i kosmetyków. Już wiedziałam, co się szykuje. Bez słowa zaprowadziłam ją na górę, a tam Jamie wysypała zawartość obu toreb na moje łóżko. Z mojego sprzątania nic nie zostało. W jednej chwili w moim pokoju panował ogromny chaos.
-Jamie - powiedziałam - jest dopiero 12:00!
-Oj wiem, wiem. Ale ja po prostu nie mogę się doczekać! - krzyknęła, po czym dodała - Żeby spodobać się Zaynowi muszę zrobić się na bóstwo!
No tak, pomyślałam. Przewróciłam oczami i zajęłam się przeglądaniem ciuchów. Miała tam naprawdę mnóstwo świetnych rzeczy.
[...]
W końcu wybiła 17:00. Razem z Jamie już od dawna byłyśmy gotowe do wyjścia, a ona wciąż piszczała z radości. Powoli zaczynało mnie to irytować. Jamie ubrana była w błyszczącą bluzkę, białe rurki i czarne platformy. Ja byłam w mojej granatowej sukience, ciemnych legginsach i beżowych platformach. Kiedy wyszłyśmy przed dom, Ash już na nas czekał.
-Witajcie piękne panie - puścił do nas oko i od razu skierowaliśmy się w stronę parku.
Kiedy doszliśmy na miejsce były tam już całe tłumy nastolatków. Co kilka minut Jamie witała się z jakimiś znajomymi i przedstawiała mnie im. Było ich tak dużo, że nie zdołałam zapamiętać wszystkich imion. Tym bardziej obcych dla mnie. W głowie został mi tylko obraz czerwonowłosej Megan. Najlepszej przyjaciółki Jamie. Przez chwilę nam towarzyszyła po czym zniknęła w wielkim tłumie. Skierowaliśmy się do niewielkich stoisk z jedzeniem i napojami oraz innymi drobiazgami. Obok stał niewielki magazyn, na którym napisane było "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Stanęłam centralne przy drzwiach tego pomieszczenia a Jamie z Ashem zajęli się oglądaniem pamiątek. W pewnym momencie poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Zamroczyło mnie i upadłam na ziemię. Nade mną pochylił się zielonooki chłopak. Podał mi rękę i pomógł wstać. Przez chwilę nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał jeden z członków One Direction.
-Przepraszam, to było niechcący.. - zaczął.
-Nic mi nie jest - przerwałam mu - nie martw się o mnie. Idź lepiej, zanim ktoś cię zobaczy.
Odwróciłam się i podeszłam do przyjaciół, masując miejsce uderzenia, które bolało coraz bardziej. Tępo wgapiałam się w każdy drobiazg leżący na stosiku.
-Coś się stało ? - spytał Ash.
-Oberwałam drzwiami - powiedziałam z lekkim oburzeniem - nie wnikajcie.
Koncert miał zacząć się za kilka minut. Przebrnęliśmy przez wielki tłum, bo Jamie chciała stać centralnie pod sceną, by Zayn ją zauważył. Udało nam się stanąć w 3 rzędzie. Po chwili na scenę wszedł prowadzący i zapowiedział zespół. Minutę później pięcioro chłopaków wyszło z entuzjazmem na scenę. Koncert się rozpoczął. Jamie skakała jak szalona i ciągle piszczała z podniecenia. Zaśpiewali What makes you beautiful, Up all night i One thing. Kiedy skończyli ostatni numer spojrzałam na zielonookiego Harrego. Mimo wielkiego tłumu, wiedziałam, że patrzył centralnie na mnie i uśmiechał się.
-A teraz - powiedział - piosenka dla pewnej dziewczyny, którą niechcący staranowałem.
Reszta zespołu popatrzyła na niego zdziwiona, lecz ten uśmiechnął się, a z głośników poleciały pierwsze takty piosenki Moments. Znowu poczułam na sobie jego wzrok. Więc i ja popatrzyłam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Jamie szarpie moje ramię i coś krzyczy.
-Cass! Cassidy! Cassidy Whont! - dopiero po chwili spojrzałam na nią nie wiedząc o co chodzi - czy to Harry.. ten Harry walnął cię drzwiami?!
-Tak.. - powiedziałam.
Jamie stanęła osłupiała. Widocznie nie mogła uwierzyć moim słowom. Po chwili jednak znowu zaczęła skakać i krzyczeć.
-To takie cudowne! Boże! Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę!
Chłopcy zaśpiewali jeszcze Everything about you i Stand up, po czym koncert dobiegł końca. Kiedy wracaliśmy do domu, zauważyłam jadące ulicą sportowe auto. Za kierownicą siedział nie kto inny, jak Harry Styles. Chyba zwariowałam, pomyślałam i odwróciłam wzrok. Chyba zaczynałam mieć przywidzenia.



Strój Cassidy                                                                                                                       Strój Jamie



_________________________
No i jest ; D Nie taki długi jak chciałam, ale jest :)
KOMENTUJCIE! ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz