piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 5

Mój pierwszy kac. No tak, impreza się udała. Rano obudziłam się w hotelowym pokoju. Nie miałam pojęcia jak się tam znalazłam. Obok mnie leżały Jamie i Megan, które nadal spały. Powoli wstałam z łóżka i dokuśtykałam do łazienki. Kiedy zobaczyłam się w lustrze o mało nie krzyknęłam. Byłam cała rozmazana, a moje włosy były w kompletnym nieładzie. Do tego strasznie chciało mi się pić. Szybko weszłam pod prysznic i się ogarnęłam. Kiedy wróciłam do pokoju, dziewczyny siedziały na łóżku i trzymały się za głowy.
-Bożee.. - jęknęła Megan - czuje się fatalnie.
-No co ty - odparła Jamie.
-Chłopaki nieźle dawali w pióra - powiedziałam - spili się bardziej od nas.
-A pamiętacie..?
I wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Popatrzyłyśmy po sobie zdziwione a Megan poszła otworzyć. Po chwili wróciła z wielkim uśmiechem na twarzy, a za nią weszło trzech chłopaków.
-Dzień doberek! - krzyknął Zayn - Jak się paniom spało?
-Jak my się tu znalazłyśmy? - zapytała Jamie.
-Oho! Widzę, że ktoś tu ma zaniki pamięci - powiedział Niall - ale spokojnie. My też nie wiemy.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Ale przyznajcie, że impreza była udana - odezwał się Harry.
-Ale i tak wymiatamy lepiej od was - skwitowała Megan.
Zaczęła się wielka kłótnia zakończona wojną na poduszki. Przez cały czas się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Zabawne. Gdyby kilka tygodni temu ktoś powiedział mi, że dzisiaj będę biła się na poduszki z dwoma nowymi przyjaciółkami i trzema członkami One Direction, to wybuchłabym wielkim, nieopanowanym śmiechem. A tu proszę, było dokładnie tak. Najbardziej zdziwiło mnie to, że rozmawiamy z nimi zupełnie normalnie, a Jamie nie zachowywała się już jak nawiedzona fanka, która po dotknięciu Zayna nie umyje ręki przez tydzień lub dłużej. Rozmawiałyśmy z nimi tak swobodnie, jakbyśmy znali się od lat.
-To kiedy poznamy resztę zespołu ? - zapytała Megan.
-Za tydzień organizujemy wielką imprezę u nas w domu. Czujcie się zaproszone. - powiedział Zayn i puścił oko do Jamie, na co ta uśmiechnęła się szeroko.
Siedzieliśmy tak jeszcze 2 godziny, dopóki chłopcy nie dostali telefonu od menadżera i musieli iść. Wyszłyśmy niedługo po nich. W pewnym momencie przypomniałam sobie o Ashu.
-A co z twoim bratem ? - spytałam Jamie.
-Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami - pewnie odsypia w domu.
Kiedy w końcu zostałam sama z Jamie, powiedziała:
-To był zdecydowanie najlepszy wieczór mojego życia! Nie mogę uwierzyć, że w końcu go poznałam. Tak długo na to czekałam. Już traciłam wszelką nadzieję, że kiedykolwiek dostanę od niego choćby autograf. A wczoraj? Tańczyłam z nim. Przytulałam go. Cały czas z nim rozmawiałam. I przez chwilę zapomniałam, że jest sławny. To było takie swobodne. Nie umiem tego opisać. A wszystko, dzięki tobie.
-Dzięki mnie? - zdziwiłam się.
-Tak! Bo to ciebie uderzył drzwiami Harry. Przepraszał cię. A wczoraj to on do nas podszedł, a reszta za nim.
-To nie była moja zasługa.
-Mów, co chcesz, ja wiem swoje.
-A ty nie powinnaś być w szkole? - spytałam. a Jamie pokręciła przecząco głową.
-Robię sobie wolne. Zresztą i tak byłabym już po lekcjach. Jest 16:00.
Spojrzałam na zegarek i nie mogłam uwierzyć. Rzeczywiście było już bardzo późno. Kiedy rozstałam się z Jamie poszłam prosto do domu. Byłam ciekawa reakcji mamy na mój powrót. Kilka kroków przed domem zatrzymałam się i stanęłam jak wryta. Nie byłam w stanie się poruszyć. Centralnie pod moim domem stał.. Matt. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie mogłam się ruszyć, chociaż wiedziałam, że powinnam uciekać. Przyjechał tutaj aż z Sydney! Żeby tylko mnie znaleźć. W tej chwili jego oczy powędrowały na mnie. Uśmiechnął się złowrogo i podszedł do mnie.
-Mówiłem słoneczko, że cię znajdę.
Spojrzałam w jego ciemne oczy i powiedziałam:
-Czego ty ode mnie chcesz? Zerwaliśmy. Nie mógłbyś po prostu zostawić mnie w spokoju?! Zaczęłam nowe życie. Bez ciebie.
-O nie, mała. Powiedziałem ci już. To ja rzucam dziewczyny, nie na odwrót. Nie pozwolę się kompromitować, rozumiesz?
Mówił to z takim gniewem, że zaczynałam się bać coraz bardziej. I co gorsze, nadal nie byłam w stanie się poruszyć.
-Teraz, kiedy cię znalazłem, pożałujesz tego.
Po tych słowach zaczął mnie szarpać i ciągnąć za włosy. Zaczęłam krzyczeć, ale wokół nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. Zaczął mnie bić.
-Popamiętasz mnie, kochanie.
Uderzył mnie w tył głowy tak, że upadłam na zimny chodnik. Usłyszałam czyjeś kroki i straciłam przytomność.

[z perspektywy Harrego]

Cassidy. Przez ostatnie kilka dni to imię cały czas chodziło po mojej głowie. Nie była jedną z tych zwariowanych fanek, które piszczą i skaczą na mój widok. Była całkiem inna. Miła, przyjazna i naprawdę świetnie się z nią rozmawiało. Po próbie postanowiłem ją odwiedzić i zaprosić na spacer. Strasznie głupio wyszło z tym uderzeniem na koncercie. Do tej pory, gdy sobie to przypominam, jest mi strasznie głupio. Ale z drugiej strony, gdyby nie to, to pewnie bym jej nie poznał. Z kieszeni spodni wyciągnąłem zmiętą karteczkę z jej adresem, który dała mi poprzedniego wieczoru. Była pijana i pewnie nawet tego nie pamiętała. Kiedy byłem już blisko zobaczyłem, jak jakiś chłopak szarpie ją i bije. Zmroziło mnie, gdy to zobaczyłem i natychmiast pobiegłem w tamtym kierunku. Cassidy leżała na ziemi i się nie ruszała. 
-Co ty robisz palancie?! - krzyknąłem i pchnąłem tamtego kolesia. 
-Nie twój interes chłoptasiu. Spadaj stąd zanim coś ci zrobię. 
Nie zdążył. Z całej siły walnąłem go w twarz tak, że upadł na ziemię. Kiedy się podniósł, całą twarz miał we krwi. 
-Ja tu wrócę - powiedział i odszedł. 
Natychmiast podbiegłem do nieprzytomnej dziewczyny i zadzwoniłem po karetkę. Kiedy przyjechali, wsiadłem do ambulansu i pojechaliśmy prosto do szpitala. Natychmiast zadzwoniłem do chłopaków i opowiedziałem o wszystkim. Kiedy znaleźliśmy się w szpitalu, lekarze wzięli Cassidy do sali i kazali mi czekać na korytarzu. Po chwili zjawili się chłopaki. 
-Hej, nic ci nie jest? - spytał Louise. 
-W porządku, nie wiem tylko, co z nią. 
Byłem naprawdę zdenerwowany i strasznie się o nią bałem. Mimo tego, że znałem ją zaledwie niecałe 2 dni. Przed oczami ciągle miałem scenę sprzed kilkunastu minut.
-Więc to dla niej było Moments na ostatnim koncercie? - dopytywał się Liam. 
-Tak.. Ale wtedy jej nie znałem. 
-Będzie dobrze - powiedział Zayn i usiadł koło mnie. Reszta zrobiła to samo - wyjdzie z tego. 
Po kilkunastu minutach z sali wyszedł lekarz. Od razu wstałem i zapytałem, co z nią.
-Wszystko jest w porządku - powiedział lekarz - wyjdzie z tego. Na szczęście nie stało się coś poważnego. Nadal jest nieprzytomna, ale za chwilę powinna się obudzić. 
-Mogę do niej wejść? - spytałem z nadzieją. 
Lekarz zastanawiał się przez chwilę po czym odparł: 
-Myślę, że tak. Ale tylko na chwilę. 
Niepewnym krokiem wszedłem do sali i usiadłem koło jej łóżka. Wyglądała jakby spała, a na głowie miała bandaż. Zabiję tego, kto jej to zrobił, pomyślałem. W tej Cassidy chwili zaczęła otwierać oczy. 



___________________________
Haa ;d 2 rozdziały jednego dnia ;d
Następny będzie pewnie dopiero w poniedziałek. :) 
Zapraszam do komentowania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz