wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 14

Gdy obudziłam się następnego ranka, na dworze szalał deszcz. Idealnie pasował do mojego obecnego humoru. Nie chciałam się budzić. Chciałam spać i mieć wszystko gdzieś. Ale życie szło naprzód. Pewnie w tym momencie Harry i ta cała blondynka śpią wtuleni w siebie w jego pokoju. Zupełnie jak kiedyś ja. Zamknęłam oczy, żeby odsunąć od siebie ten obraz. Chciałam zapomnieć. Zapomnieć, że kiedykolwiek go poznałam, zaufałam i pokochałam. Myślałam, że jest inny i że mnie kocha, a on? Zrobił dokładnie to samo, co Matt. Byli siebie warci. Moje życie tak naprawdę nie miało sensu. W tym momencie chciałam przestać istnieć i znaleźć się znowu blisko ojca. Tylko przy nim czułam się naprawdę bezpieczna i szczęśliwa. Chciałam do niego dołączyć. Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Nie byłam aż taka zdesperowana, żeby popełniać samobójstwo. Wstałam z łóżka, ubrałam się w stare dresy i poszłam do kuchni. Dziewczyny siedziały przy stole z ponurymi minami.
-Hej.. - przywitałam się z nimi i nalałam sobie szklankę soku bananowego.
Lodówka była pełna, więc pewnie zdążyły już pójść na zakupy.
-Cass, jesteś nam winna wyjaśnienia - powiedziała Jamie stanowczo - co się wczoraj stało?
No pięknie. Miałam im opowiadać o czymś, o czym chciałam zapomnieć?
-Nie rozumiem.. - powiedziałam w końcu i usiadłam obok nich.
-Widziałyśmy tylko tyle, że wybiegłaś z clubu a Harry za tobą. Po jakimś czasie wrócił i tak się upił, że stracił świadomość. Pokłóciliście się? - dopytywała się Megan.
-Ech, no dobrze. - powiedziałam i popatrzyłam na nie - Zerwaliśmy.
-Co?! - wybuchnęły obydwie i spojrzały na mnie z niedowierzaniem.
-Kiedy wyszłam z łazienki wpadłam na Asha. Usiadłam z nim przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. Nie chciałam być niemiła i mu przerywać, ale w końcu to zrobiłam. Kiedy wróciłam do stolika, nikogo przy nim nie było. Chciałam szukać Hazzy, ale nie musiałam. Całował się na parkiecie z jakąś blondynką.  Uderzyłam go w twarz, powiedziałam, że to koniec i uciekłam z imprezy. The end.
Jamie i Megan patrzyły na mnie, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie im powiedziałam.
-Harry.. cię.. zdradził? - zająkała się Jamie.
-Tak. I proszę. Nie chcę więcej o nim nawet słyszeć.
-Co za świnia! - krzyknęła Megan i zaczęła nerwowo chodzić po kuchni - jak on mógł?! Ciebie?! Co za palant! Skurwiel!
-Megan, uspokój się - poprosiłam przyjaciółkę -to nic nie da.
-Jak go zobaczę, to gorzko pożałuje, że mnie poznał.
Przez resztę śniadania żadna z nas się nie odezwała.
-Cassidy.. - powiedziała w końcu Jamie - oni za tydzień wyjeżdżają w trasę do Australii. Nie będzie ich miesiąc..
-Świetnie.. - powiedziałam ponuro - przepraszam was dziewczyny, ale źle się czuję.
Po tych słowach wstałam od stołu i poszłam prosto do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy pokrowiec z moją gitarą. Nie ruszałam jej od ponad 2 lat. Gdy tata umarł, to straciło sens. Teraz jednak usiadłam wygodnie na ziemi, wzięłam instrument do ręki i zaczęłam grać piosenkę, którą napisałam razem z tatą. Nosiła tytuł "My love" . Łzy od razu pociekły mi po policzkach, gdy przed oczami stanął mi obraz uśmiechniętego ojca i mnie samej, gdy wspólnie tworzyliśmy tę piosenkę w garażu. Kiedy skończyłam grać, nie byłam w stanie się opanować. Płakałam jak małe dziecko, któremu ktoś zrobił coś złego. W tym momencie do mojego pokoju weszła Jamie, usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła. Nie protestowałam. Wtuliłam się w przyjaciółkę i po prostu płakałam.
-Nie rozumiem.. - powiedziałam przez łzy - jak on mógł mi to zrobić? Dlaczego to zawsze mnie spotyka coś takiego? Najpierw Matt, teraz Harry. Kto jeszcze?
-Nie wiem Cass. Ale pamiętaj, że ja i Megan zawsze będziemy przy tobie.
W tym momencie usłyszałyśmy głośny krzyk Megan:
-Wyynoochaa! 
Od razu wstałyśmy i pobiegłyśmy w jej kierunku. W drzwiach wejściowych stał Harry. Nie przejęłam się nawet tym, że jestem cała zapłakana.
-Czego chcesz? - warknęłam.
-Cass, proszę cię, porozmawiaj ze mną..
-Już ci powiedziałam. Nie mamy o czym rozmawiać.
Chciałam zamknąć drzwi, ale przytrzymał je ręką.
-Cassidy, to wcale nie jest tak, jak myślisz.. Caroline..
-Caroline? A więc tak ma na imię twoja nowa dziewczyna? - łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach, ale nie zwracałam na nie uwagi - proszę cię, po prostu daj mi spokój.
-To chyba twoje..
Wyciągnął z torby mój aparat. Wzięłam go od niego i zamknęłam drzwi.

[z perspektywy Harrego]

Kiedy zamknęła mi drzwi przed nosem zrozumiałem jedno: straciłem ją. Zachowałem się jak ostatni palant i ją straciłem, a do tego jeszcze skrzywdziłem. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie, jak była dzisiaj. Cała zapłakana, z trzęsącym się głosem i zmęczona twarzą. A to wszystko przeze mnie. Uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę i osunąłem się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Jak mogłem do tego dopuścić? Wiedziałem jaka jest Caroline. W ogóle nie powinienem z nią rozmawiać. A jednak byłem takim idiotą, że dałem się nawet pocałować. Wiedziałem jedno: Cassidy nigdy mi tego nie wybaczy. W końcu podniosłem się z ziemi i pojechałem do domu. Panowała tam dziwna atmosfera. Wszyscy siedzieli w salonie i grali w gry na konsoli. Przywitali się ze mną i zaproponowali, żebym dołączył, ale nie miałem na to ochoty, więc poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku, wziąłem laptopa i zacząłem przeglądać zdjęcia, które zgrałem z aparatu Cass. Na każdym z nich widoczna była jej uśmiechnięta twarz i oczy pełne blasku. Kiedy doszedłem do zdjęć nas obojga, coś we mnie pękło. Dotarło do mnie, że już nigdy więcej nie wezmę jej w ramiona, nie pocałuję i nie powiem, jak bardzo ją kocham. A to wszystko przez moją własną głupotę. Nie wyłączyłem laptopa i ciągle gapiłem się w fotografie. Przynajmniej na nich mogłem ją zobaczyć. Nagle ktoś zapukał do drzwi, a po chwili do mojego pokoju wszedł Liam i usiadł obok mnie.
-To co się tak właściwie stało? - zapytał - nie chcę się wtrącać, po prostu się o ciebie martwię.
Stary, dobry Liam. Potrzebowałem komuś o tym powiedzieć, a skoro już tu przyszedł, padło na niego. Opowiedziałem mu o wszystkim. 
-Cass nie chce mnie znać. Zerwała ze mną i nie chce mnie widzieć. - powiedziałem na koniec.
Liam przez chwilę milczał, ale w końcu powiedział:
-Obaj wiemy jaka jest Caroline. Musiała mieć to zaplanowane. 
-Powiedz mi coś czego nie wiem - mruknąłem pod nosem.
-Słuchaj, Harry. Współczuję ci, naprawdę. Caroline to przebiegła, podstępna panienka. Ale jeżeli kochasz Cassidy, to walcz o nią. Nie pozwól jej tak po prostu z was zrezygnować. Pokaż jej jak ci zależy. Nie siedź z założonymi rękami i nie użalaj się nad sobą. 
-A co mam robić? - zapytałem przyjaciela.
-Nie wiem. Wymyśl coś. Ale teraz przynajmniej wiesz jak ona się czuła, gdy ty podejrzewałeś ją, że chodzi z Ashem. 
Liam miał rację. Dokładnie tak samo zachowywałem się, gdy dostałem zdjęcie, które przedstawiało ją i Asha całujących się. Tylko, że wtedy nie byliśmy jeszcze razem i nie wiedzieliśmy jak nam na sobie zależy. 
-Nie poddam się - powiedziałem - zrobię wszystko, żeby ją odzyskać. 
Liam poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z mojego pokoju. Zbliżała się trasa, więc czas zacząć się pakować..

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ..

 [z perspektywy Cassidy]

Minął tydzień odkąd zerwałam z Harrym a mi wcale się nie polepszało. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień było coraz gorzej. Tęskniłam za nim. Chciałam mieć go blisko siebie. Ale gdy już myślałam, że będę w stanie mu wybaczyć przed oczami stawał mi obraz jego i Caroline wtedy w clubie. Przez cały tydzień, codziennie przychodził do mnie Ash. Gdy byłam z nim, nie myślałam o Hazzie. Wiedziałam, że Ashowi na mnie zależy i czasami zastanawiałam się jakby to było, gdybyśmy byli parą. Ale wiedziałam jedno. Był przyjacielem, ale nikim więcej. Dzisiaj też u mnie był. Siedział na podłodze i próbował brzdękać coś na gitarze, na której przez ostatni tydzień grałam praktycznie cały czas. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego.
-Ash, przecież pokazywałam ci te chwyty zaledwie wczoraj!
-Wczoraj, to wczoraj - powiedział i uśmiechnął się do mnie - dzisiaj już nie pamiętam. Nie rozumiem, jak ty to robisz, że granie tak ci wychodzi!
-Lata praktyki - zażartowałam.
Ash odłożył gitarę i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam turlać się po podłodze ze śmiechu. 
-Przestań! - prosiłam go śmiejąc się - proszę, przestań! 
Ale on jakby tego nie słyszał. Ze śmiechu zaczął boleć mnie brzuch. W końcu jakoś mu się wyrwałam, a jego twarz znalazła się centralnie nad moją. Zbliżył usta, żeby mnie pocałować, ale ja szybko odwróciłam głowę.
-Ash.. - szepnęłam i wstałam z podłogi.
-Przepraszam. Wiem, że nie powinienem...
-Okay, nic się nie stało. 
-Nadal go kochasz - powiedział nagle i usiadł na łóżku - nadal kochasz tego pieprzonego gnoja.
Patrzyłam na niego w osłupieniu. Nagle zaczął zachowywać się jakoś dziwnie. Zupełnie jakby był zły.
-Ash, o co ci chodzi? - zapytałam nic nie rozumiejąc i usiadłam obok niego.
-Nigdy nie będziemy razem, prawda? 
W tym momencie zrozumiałam jedno. Ash miał rację. Nadal kochałam Harrego i nigdy nie byłabym w stanie pokochać Asha.
-Tak.. - powiedziałam w końcu.
-Dobra. Powiem ci coś za co możesz mnie znienawidzić. Wtedy w clubie miałem odciągnąć twoją uwagę, żeby Caroline mogła zająć się Harrym. Ona chciała rozwalić wasz związek a ja miałem jej w tym pomóc. Upiła Harrego i go pocałowała tak, żebyś ty to widziała. Wymyśliła ten plan jeszcze z jakimś chłopakiem i wciągnęli mnie w to. Podejrzewam, że ten drugi to Matt.. ale wtedy tego nie wiedziałem, przysięgam! Nie wiem czemu się na to zgodziłem.. po prostu chciałem cię mieć tylko dla siebie.. Cass przepraszam, naprawdę mi głupio!
Popatrzyłam na Asha w osłupieniu. Plan? Z Caroline i Mattem? Rozwalenie mi związku? I w końcu wszystko do mnie dotarło. 
-Ash.. wyjdź. - powiedziałam i spojrzałam na niego gniewnie.
-Co? 
-Wyjdź! Natychmiast stąd wyjdź! Miałam cię za przyjaciela, a ty robisz mi takie świństwo?! Ostatni tydzień łez zawdzięczam właśnie tobie! Tylko tobie! Mniejsza o Caroline, Matta a nawet Harrego. Ty wbiłeś mi nóż w plecy. Wyjdź! I nigdy tu nie wracaj!
Ash popatrzył na mnie ostatni raz i posłusznie wyszedł z mojego pokoju a ja położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać.

_______________________
Pisany w pośpiechu ;] 
Komentujciee ; ) 
Nawet z konta "Anonimowy" :D

1 komentarz: