-Dzień dobry - powiedział - jak ci się spało?
-W związku z tym, że spałam na twoich kolanach, cudownie.
Szturchnęłam go w ramię, a on odwzajemnił gest.
-Głodna?
-Okropnie - przyznałam.
-A więc madame, zapraszam do kuchni.
Wstaliśmy z kanapy i skierowaliśmy się do wielkiej kuchni za rogiem. Kiedy tam weszliśmy, zastaliśmy Zayna i Jamie, którzy zajadali tosty z dżemem i z czegoś się śmiali.
-A wam co tak wesoło? - zapytałam i spojrzałam na Jamie, na co ona odpowiedziała uśmiechem.
Usiadłam obok nich, przy stole i czekałam, aż Harry zrobi coś do jedzenia. On był naprawdę cudowny. Miły, przyjazny, sympatyczny i taki czuły. W ogóle nie zachowywał się jak jakiś wielki gwiazdor, który myśli, że jest pępkiem świata i wszystko mu wolno. Był zwykłym nastolatkiem, który lubił dobrą zabawę. Wszyscy tacy byli. Widać było, że kochają to, co robią. Kiedy Harry wręczył mi talerz z tostami, od razu zaczęłam zajadać. Przy stole zrobiła się miła atmosfera. Zayn i Harry cały czas coś mówili, a my śmiałyśmy się. Kiedy skończyliśmy jeść, wróciliśmy do salonu. Panował tam istny chaos. Wszędzie leżało pełno chipsów, ciastek, żelek i masa puszek po piwach. Od razu przypomniała mi się wielka walka na jedzenie.
-Chyba trzeba tu posprzątać - powiedziałam.
-Nie przejmuj się tym - powiedział Harry - lepiej obudźmy resztę.
Rzeczywiście. Niall, Louise, Liam i Megan spali w najlepsze. Harry zaczął do nich podchodzić, ale Zayn go zatrzymał.
-Zaczekaj - powiedział - zróbmy to inaczej.
Uśmiechnął się tajemniczo i zniknął w kuchni. Po chwili wrócił z czterema opakowaniami bitej śmietany. Popatrzyliśmy na niego zdziwieni, ale po chwili wzięliśmy to, co przyniósł i podeszliśmy do śpiochów. Ja stanęłam nad Liamem, Jamie nad Megan, Harry nad Niallem a Zayn nad Louisem.
-Teraz! - krzyknął Zayn.
Bita śmietana poszła w ruch. Cała czwórka od razu stanęła na nogi i wszyscy zaczęli krzyczeć. Z początku nie wiedzieli, co się dzieje, ale po chwili zaczęli przed nami uciekać, a my goniliśmy ich po całym domu. Kiedy skończyła nam się amunicja, wróciliśmy do salonu i wybuchnęliśmy śmiechem. Cała nasza ósemka była od głowy po stopy w białej mazi.
-Jak my wrócimy do domu? - zapytała Megan.
-A musicie wracać? - zapytał Louise ze smutną miną.
-Niestety musimy.
Po chwili poczułam wibracje w kieszeni, więc wyjęłam telefon. Dzwoniła matka.
-Przepraszam - powiedziałam i poszłam do kuchni.
-Tak? - odebrałam.
-Cassidy, musisz natychmiast przyjść do domu! - mówiła bardzo zdenerwowanym głosem.
-Coś się stało? - zapytałam przestraszona.
-Dowiesz się jak przyjdziesz. Proszę, pospiesz się!
Po tych słowach się rozłączyła. Czym prędzej wróciłam do przyjaciół i poinformowałam ich o konieczności powrotu do domu.
-Cass, jesteś cała w bitej śmietanie - powiedziała Jamie.
-Oj, ty też.
-Nie ma problemu - powiedział Harry - zawiozę was.
Popatrzyłyśmy na niego z wdzięcznością i po chwili siedziałyśmy już w jego sportowym aucie. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, pożegnałam się ze wszystkimi i pobiegłam prosto do domu.
-Mamo! - krzyknęłam od progu i pobiegłam do kuchni.
Matka spokojnie siedziała przy kuchennym stole, popijając poranną kawę.
-O, jesteś już - powiedziała i uśmiechnęła się.
-Nie rozumiem. Czemu nagle jesteś taka spokojna? Przez telefon wydawało mi się, że coś się stało.
Matka przez chwilę milczała, po czym powiedziała:
-Och, musiałam jakoś ściągnąć cię do domu. Ostatnio, w ogóle cię tu nie ma. Pusto tu bez ciebie.
Popatrzyłam na nią z oburzeniem.
-Że co proszę? Na początku cały czas siedziałam w swoim pokoju i ci to przeszkadzało. Teraz spędzam czas z nowymi przyjaciółmi, przyzwyczajam się do Londynu i nadal jest źle?! Mamo, ja już kompletnie cię nie rozumiem! Mam tu siedzieć sama? Przecież ty od rana do nocy jesteś w pracy!
-Cassidy..
-Nie! - nie dałam jej skończyć - mam tego dość. Najpierw niszczysz mi życie przeprowadzką, a teraz masz pretensje o to, że się dobrze bawię?
-Kochanie, to nie tak..
-Ja widzę to właśnie tak, mamo.
Po tych słowach poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Nie trwało to długo, bo po kilku minutach zadzwonił mój telefon. Gdy spojrzałam na wyświetlacz, ze zdziwieniem stwierdziłam, że to Ash.
-Halo? - odebrałam,.
-Cześć Cassie - powiedział - mogę przeszkodzić?
-Ty nigdy nie przeszkadzasz.
-O, jak miło. Słuchaj, dasz się wyciągnąć na spacer? Jest taka ładna pogoda i w ogóle.
-No.. - zająkałam się - dobrze, niech będzie.
-Świetnie! Będę u ciebie za godzinę.
Kiedy się rozłączył od razu poszłam do łazienki, żeby zmyć z siebie pozostałości po bitej śmietanie. Szybko zmieniłam ciuchy na czarne szorty i zwykły niebieski top, a do tego założyłam czarne koturny bez palców. Włosy związałam w kucyk i poprawiłam makijaż. Ostatni raz spojrzałam w lustro i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Wychodzisz? - zapytała mama.
-Wyobraź sobie, że tak.
Szybko wyszłam z domu i przywitałam się z Ashem. Poszliśmy w stronę parku. Przez całą drogę rozmawialiśmy o nieważnych rzeczach i wspominaliśmy koncert.
-Właśnie, co się z tobą stało? - zapytałam.
-No.. wy bawiłyście się z tymi trzeba kolesiami, więc ja znalazłem sobie inne towarzystwo. Potem poszedłem do domu.
W pewnym momencie Ash zatrzymał się, odwrócił mnie w swoją stronę i przytulił do siebie.
-Co.. co ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
-Cass, słuchaj. Muszę ci coś powiedzieć. Odkąd pierwszy raz z tobą rozmawiałem, czułem, że staniesz się dla mnie kimś bliskim. Nie czułem się tak jeszcze przy żadnej dziewczynie! - z każdym jego słowem byłam coraz bardziej zdezorientowana - Naprawdę. Przy tobie czuję, że jestem sobą, a nie kim innym! Cass - spojrzał mi głęboko w oczy - kocham cię. Bardzo cię kocham. I jesteś dla mnie bardzo ważna.
Po tych słowach nachylił się i mnie pocałował. Na początku stałam osłupiała, ale po chwili zaczęłam mu się wyrywać.
-Ash! - zaczęłam krzyczeć - Przestań, proszę przestań!
Odskoczyłam od niego, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
-Słuchaj.. To.. przepraszam cię, ale ja nic do ciebie nie czuję, rozumiesz? Zupełnie nic. Przepraszam.
Odwróciłam się i.. uciekłam. Najzwyczajniej w świecie uciekłam.
[z perspektywy Matta]
A więc zrobiłem to. Przyleciałem do tego cholernego Londynu tylko po to, żeby ją zobaczyć. I oczywiście się zemścić. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna ze mną nie zerwała. To zawsze ja je rzucałem, a one błagały, bym tego nie robił, a mi to pochlebiało. Ale z Cassidy, było inaczej. Skompromitowała mnie przed Tashą. A może sam to zrobiłem? No tak, mogłem wybrać lepsze miejsce niż park, ale stało się. Byłem właśnie w londyńskim parku i wymyślałem kolejne posunięcie. Gdyby nie tamten idiota, zapewne jej nowy chłopak, mi nie przerwał, wszystko szło dobrze. Okej, może trochę przesadziłem, bo straciła przytomność. Ale należało jej się. W tym momencie ją zobaczyłem. Stała przytulona z jakimś chłopakiem, a potem zaczęli się całować. Szybko wyciągnąłem telefon i zrobiłem im zdjęcie. W ostatniej chwili, bo zaraz potem odskoczyła od niego jak oparzona i uciekła. No pięknie, pomyślałem. Miałem już w głowie kolejny krok. Zdradziła swojego chłoptasia? Nieładnie. Wiedziałem kim on jest. To był jeden z tych facetów z jakiegoś znanego zespołu. Ostatnio wszędzie ich było pełno, ale nie mogłem przypomnieć sobie nazwy tego zespołu. W myślach zacząłem układać nowy plan. Poszedłem do swojego tymczasowego mieszkania i napisałem anonimowy list. Kiedy skończyłem, poszedłem pod ich wielki dom i włożyłem list do skrzynki. W tym momencie, pod dom podjechało czarne, sportowe auto i wysiadł z niego ten sam chłopak, który dał mi w nos. Na początku chciałem mu oddać, ale się powstrzymałem. To mogłoby mnie zdradzić. Widziałem jak zdziwiony wyjmuje list ze skrzynki. No tak, nie podpisałem go. Nie wiedziałem jak ten gość się nazywa. Zadowolony z siebie wróciłem do mieszkania.
[z perspektywy Harrego]
Kiedy odwiozłem dziewczyny wstąpiłem jeszcze do sklepu po drobne zakupy dla chłopaków. Kiedy zaparkowałem wóz pod domem, sprawdziłem pocztę. I o dziwo znalazłem jakiś niezaadresowany list. Nie byłem pewien, do kogo został skierowany, ale skoro nie było odbiorcy, to mógł go przeczytać każdy. Już po pierwszej linijce zorientowałem się, że jest do mnie.
Cześć chłoptasiu. Nie wiem jak masz na imię, ale wiem jak wyglądasz. Słuchaj, może ty mnie nie pamiętasz, ale za to ja, zapamiętałem cię dokładnie. Nie powiem ci kim jestem, bo to byłoby bez sensu. Mam dla ciebie tylko jedną informację, która może cię nie zadowolić. Twoja dziewczyna, ma innego. Dziwne nie? Przeprowadziła się tu kilkanaście dni temu, a już cię zdradziła. Wielka szkoda, prawda? Na potwierdzenie moich słów, dołączam ci zdjęcie. Zrobisz z tym, co zechcesz..
\Na początku nie zrozumiałem, o co chodzi. Przecież nie miałem żadnej dziewczyny. Może ten list jednak nie był do mnie? Ale kiedy zobaczyłem dołączone zdjęcie, nie miałem już wątpliwości. Była na nim Cassidy i jakiś chłopak. Rozpoznałem w nim brata Jamie. Poczułem się strasznie. A więc, miała innego? Tak po prostu? Zabolało mnie to. Nie wiedziałem czemu. Sam nie byłem pewien moich uczuć co do tej dziewczyny, ale to zdjęcie zmieniło wszystko. Byłem wściekły. Myślałem, że się do siebie zbliżyliśmy. Myślałem, że wszystko się ułoży, a ona tak po prostu miała kogoś innego! Wyciągnąłem telefon i do niej zadzwoniłem.
-Tak? - odebrała.
-Będę u ciebie za 15 minut. Musimy porozmawiać.
Rozłączyłem się i wsiadłem do samochodu. Kiedy podjechałem pod jej dom, zapukałem do drzwi. Kiedy otworzyła, nie wszedłem nawet do środka.
-Cassidy, posłuchaj. Nie dam się robić w balona, rozumiesz? Nie zbliżaj się do mnie, jak masz kogoś innego. Nie jestem zabawką, jasne? Myślałem, że choć odrobinę ci zależy, ale jak widać się myliłem.
-Harry, o czym ty mówisz?
-Nie zgrywaj się. Już dość, proszę. Nie zbliżaj się do mnie.
Po tych słowach odwróciłem się i poszedłem chodnikiem. Zupełnie zapomniałem, że wziąłem samochód. Kiedy byłem w połowie drogi, zawróciłem. Gdy tylko z powrotem znalazłem się pod jej domem, zobaczyłem Jamie.
-Harry, co się stało? - zapytała.
-Zapytaj lepiej swojego braciszka. Przepraszam, nie mam czasu.
Wsiadłem do samochodu i pojechałem prosto do domu.
[z perspektywy Jamie]
Kiedy siedziałam w swoim pokoju i wspominałam ostatnie dni, zadzwonił mój telefon. To była Cassidy. Wydawała się naprawdę zdenerwowana i smutna. Być może nawet płakała. Prosiła żebym do niej przyszła, więc tak zrobiłam. Od razu wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się do jej domu. Z daleka spostrzegłam Harrego otwierającego samochód. Podeszłam i zapytałam, czy coś się stało, ale on odpowiedział tylko:
-Zapytaj lepiej swojego braciszka. Przepraszam, nie mam czasu.
Po tych słowach wsiadł do samochodu i odjechał. Przez chwilę stałam jak osłupiała, ale potem zapukałam do drzwi przyjaciółki. Otworzyła niemal od razu. Była cała zapłakana. Poszłyśmy prosto do jej pokoju i usiadłyśmy na łóżku.
-Cass, co się stało? Minęłam się z Harrym, wyglądał na zdenerwowanego. Pokłóciliście się?
-Jamie, ja nie wiem co robić! Ash zaprosił mnie dzisiaj na spacer i powiedział, że mnie kocha.. Pocałował mnie! Byłam taka zaskoczona, że przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Ale potem wyrwałam mu się i pobiegłam do domu. Myślałam o tym wszystkim, ale ja wiem, że nie odwzajemniam jego uczucia. Ja.. chyba zakochałam się w Harrym. Ale to teraz nie ma żadnego znaczenia. Przyszedł do mnie i powiedział, żebym się do niego nie zbliżała i się nim nie bawiła. A potem dał mi to!
Podała mi zdjęcie, na którym widać jak całuje się z Ashem.
-Ja.. nie rozumiem - powiedziałam - skąd on to ma?
-No właśnie nie mam pojęcia! Ale skądś ma. Jemu chyba też zależało, a teraz wszystko się popsuło! Jamie, błagam cię, powiedz mi, co mam robić.
-Nie wiem, Cass. Nie mam pojęcia. Ale coś wymyślę, obiecuję.
Po tych słowach mocno ją do siebie przytuliłam, a ona zaczęła płakać. Byłam w kompletnym szoku. Ash zakochał się w Cassidy? Przecież to było bez sensu.
-Cass. Powinnaś wszystko wyjaśnić Harremu. Powiedzieć, jak było naprawdę.
-Wiem.. Ale on nie chce ze mną rozmawiać!
-Ale nie zamknie ci drzwi przed nosem.
Cassidy spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc.
-Opanuj się, popraw makijaż i idziemy do niego.
-Ale ja nie mogę.. - zająkała się.
-Owszem możesz. I musisz.
Cass poszła do łazienki, a gdy wróciła, wyglądała już całkiem normalnie.
-Idziemy.
Powiedziałam i nie czekając na odpowiedź skierowałam się do drzwi. Przez całą drogę Cassidy pytała, co niby ma mu powiedzieć i była naprawdę poddenerwowana. W końcu stanęłyśmy przed ich domem.
________________________
Troszkę długi :D Ale tak to jest jak się rozpiszę ;D
Wymyślany z pomocą Caroline ^^
Dziękuję < 3
NO kochana przeczytałam :) cudny :) Rozpisuj się tak zawsze :D
OdpowiedzUsuńświetnie! oby tak dalej .. :))
OdpowiedzUsuń